Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

[Artykuł] Spotkanie Castmaniaków – Głowatka 2007


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 OFFLINE   remek

remek

    Administrator

  • Administratorzy
  • 26625 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Remek

Napisano 03 październik 2012 - 13:28

Ostatnimi czasy metoda castingowa cieszy się coraz większą popularnością. Niemal z dnia na dzień liczba osób ”zarażonych” staje się coraz większa. Coraz więcej osób interesuje się tymi śmiesznymi, (nie zawsze) malutkimi zabaweczkami z ruchomą szpulą, mocowanymi nad wędką...

Metoda castingowa dla wielu początkujących jest w zasadzie równoznaczna z jerkami, krótkimi pałowatymi kijami i bezsterowymi woblerami. Czy tak być musi? Na pewno nie. Już w ubiegłym roku miało miejsce pierwsze spotkanie miłośników castingu, które odbyło się nad Bobrem. Jego głównym celem było pokazanie, że casting mimo swej praktyczności i niesamowitej poręczności ciężkich zestawów ma sens również w przypadku zupełnie lekkiego łowienia, w tym przypadku pstrągów. W tym roku odbyło się kolejne spotkanie z serii lekkiego castingu. Ponownie nad Bobrem. Na bazie tych spotkań można było jednoznacznie stwierdzić, że light casting to wcale ni pomyłka. Istnieją co prawda pewne ograniczenia, których trzeba być świadomym, jednak przy umiejętnie dobranym zestawie polowanie na te mniejsze szlachetne kropki może sprawiać cholerna frajdę.

No dobrze skoro już wiemy, że można i lekko to dlaczego by nie spróbować tak całkiem ciężko, ale inaczej. Zamiast krótkiej, pałowatej, niemal bez akcji wędki zastosować poważny kij, który będzie w stanie odeprzeć atak jednej z największych i najpiękniejszych ryb łososiowatych Europy. Przez wielu określanych Królową... Ryby legendy.

 


 

Ryby, która wielu śni się po nocach, wywołuje dreszcze na plecach, drżenie rąk. Połączenie piękna i siły w jednym. Ryba która prostuje najmocniejsze kółka łącznikowe, łamie i wygina kotwice, zrywa całe zestawy, a z woblerów potrafi w ułamku sekundy wyjąć stelaż na zewnątrz i się spiąć.

 


 

Tak to ona. GŁOWACICA. Regularne jej łowienie to już najwyższy stopień wędkarskiego wtajemniczenia. Sztuka, którą potrafią tylko nieliczni. I tylko nieliczni wytrzymują wielodniowe, wielomiesięczne, a czasami nawet wieloroczne chodzenie bez efektów czy nawet kontaktu z rybą.

 


 


 

Wielu twierdzi, że chętnych do złowienia Królowej jest więcej niż samych ryb w naszych wodach. Dlatego nieodzowna jest RACJONALNA gospodarka wędkarska, która powinna opierać się nie tylko na obfitym zarybianiu narybkiem samej głowacicy

 


 

ale również na tworzeniu odpowiednich stanowisk tarłowych, częstych kontrolach, surowych karach (tego ciągle nam brakuje) oraz stworzeniu odpowiednich warunków (również pokarmowych) dla Królowej. Stąd też tak częste zarybianie rybami towarzyszącymi (klenie, brzany, świnki...). Czy naprawdę tak trudno jest ją złowić? Czy można ją pokonać za pomocą zestawu castingowego? Kilku wielkich miłośników castingu, a zarazem użytkowników Jerkbait.pl postanowiło spróbować odpowiedzieć na powyższe pytania...

 


od lewej: GrynszpaN, mirat, Łukasz Masiak, Wiśnia, Jajakub, milo26, danielXR, Thymallus, Smaczek i na dole, niżej podpisany mifek

 

Spotkanie miało miejsce 11-14.10.2007. Na bazę wypadową wybraliśmy, uznawaną za jedną z najlepszych miejscówek na Popradzie: Łopatę Polską. Piękny klimatyczny domek, niemal domowe warunki, dosłownie 100m od Popradu i miejscówek, z dala od cywilizacji. Cisza, spokój i na dodatek Złota Polska Jesień. Czy można chcieć czegoś więcej? Z racji odległości, większość z nas dojechała na miejsce w godzinach popołudniowych w czwartek. Oczywiście od razu zorganizowało się ognisko, pokazy sprzętu, przynęt, omawianie sposobów, strategii na dzień następny, nowinek na rynku oraz demonstracja prawdziwych perełek rodzimego rodbuildingu. Czyli w skrócie: nocne Polaków rozmowy.

 


 


 

Następnego dnia rano wszyscy (no prawie) stawili się na szybkie śniadanie i ... wymarsz nad wodę. Znalazło się też dwóch odmieńców, którzy swoich sił, postanowili spróbować w ruchomą szpulą inaczej, czyli z zestawami muchowymi, szukając lipieni.

 


 


 

Jeszcze tylko kilka poprawek w własnoręcznie przygotowanych na tę okazje woblerach i ... można stawić czoła nowym wyzwaniom.

 


Nasz magic: Jajakub. Facet, który niemal na poczekaniu z wobka jednoczęściowego robił fantastycznego dwuczłonowca

 

Dobre 100m od domku i ... naszym oczom ukazał się taki oto znak...

 


Nasi tu byli ...

 

Tak, tak, Po drugiej stronie mamy już Słowacje, więc przechodzenie na drugą stronę mocno niewskazane.

 


 


 


 

Nawet po dojściu nad wodę, ciężko było nam się rozstać. Rozmowom nie było końca. Chwilami samo łowienie schodziło na dalszy plan.

 


 


 

Niektórzy z nas chętnie próbowali nowych doświadczeń. Poniżej Wiśnia i całkiem zręczne wymachiwanie muchówką.

 

 


 

Jedni oddawali się łowieniu, inni podziwiali fantastyczne widoki.

 


 

Jakby tak spojrzeć z daleka to można by pomyśleć, że jakaś wycieczka z Azji przyjechała.

 


 

Każda kolejna miejscówka zapierała dech w piersiach. Chwilami nie wiedzieliśmy czy łapać za aparaty czy może za wędki...

 


 


 


 

Dzięki uprzejmości niemal miejscowego GrynszpaNa mogliśmy ujrzeć na własne oczy, a zarazem poznać najlepsze okoliczne miejscówki...

 


 


 


 

Była tez okazja do sprawdzenia w boju prawdziwych perełek zrobionych przez Łukasza Masiaka, oraz danielXR.

 


 


 


 


 


 

oraz na bieżąco skomentować wnioski i odczucia...

 


 

kolejne dni to niesamowite wrażenia estetyczne i można by powiedzieć duchowe. Choć z rybą duchem, legendą niestety nie było nam dane spotkać się...

 


 


 

Kolejne tajne i sprawdzone miejscówki.

 


 

Świeżo upieczenie adepci castingu, którzy wyjątkowo szybko pojmowali o co w tym wszystkim chodzi pod czujnym okiem nieco bardziej doświadczonych...

 


 


 


 

Niektórzy większą część łowienia spędziła na muchowaniu, czego efektem były między innymi piekielnice oraz ok. 6cm lipień

 


 


 


 


 

Jednak bez odpowiednich przynęt, czy to w metodzie muchowej czy castingowej nie można by było skutecznie łowić.

 


 


 

Mimo braku spotkania z głowacicą spotkanie uważam za wyjątkowo udane. Tak dużej ilości sprzętu castingowego poza tego typu spotkaniami w Polsce nie da się ujrzeć w jednym miejscu w tym samym czasie. Jedni mając możliwość obejrzeć wędki kolegów zamówili sobie nowe, inni skupili się na przynętach, jeszcze inni na oponowaniu techniki rzutu. Jedno jest pewne: Łowienie głowacicy przy użyciu zestawu castingowego ma wielki sens. I nie chodzi tu tylko o czułość i poręczność takiego zestawu. Ale i samo jego wyważenie, które wiąże się bezpośrednio z wygodą łowiącego. A to jak wiadomo podstawa. Wędkarz zmęczony to wędkarz nieskuteczny. Często mijani koledzy z odbywającego się w tym samym czasie Pucharu Głowatki często byli witani z uśmiechem na twarzy. Nie tylko ze względu na ogólnie panujący dobry humor w trakcie spotkania... za każdym razem gdy któryś z „naszych” brał do ręki zestaw z korbą od napotkanego wędkarza, ów uśmiech pogłebiał się jeszcze bardziej...

 

Mifek, 2007

PS. Serdecznie dziękuje kol. Markowi Jareckiemu (kogutomania.pl) oraz uczestnikom zlotu za udostępnienie zdjęć.

 

 

Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum

Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł