Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

[Artykuł] Czas Na Metrówkę Griszy


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 OFFLINE   remek

remek

    Administrator

  • Administratorzy
  • 26625 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Remek

Napisano 03 październik 2012 - 13:40

 

Nie wiem czy znudzi Was ta opowieść, ale powoli zaczyna być to już męczące. Już mi się nie chce łapać tych metrowych szczupaków.......  Planowałem z Grzegorzem wspólną wyprawę po ostatniej wizycie kolegów z Poznania i sukcesie Jakubka. W sobotę obserwowaliśmy prognozę pogody. Nie zapowiadało się ciekawie, silny wiatr, zimno i obawa, że będzie padać deszcz. W środku tygodnia nie mamy czasu na pływanie – zostaje nam 4 grudnia. W głowie układam plan działania, na co będziemy łapać, gdzie popłyniemy.

Na naszą wyprawę umawiam się Griszą około 7.30 pod moim domem. Do załadowania mamy łódkę, wiosła, silnik spalinowy, koło ratunkowe i kapoki a na końcu sprzęt wędkarski. Ciemno, mżawka, mgliście, wszystkie parametry aby siedzieć w domu z żonami, z dziećmi. Krótka podróż białym nieśmiertelnym bolidem Ducato 4×4 turbo diesel  w kierunku promu. Dalej jedziemy na plac manewrowy aby zwodować naszą łódkę. Ja nadal się zastanawiam czy wystarczy mi siły aby tak cały dzień pływać.

Dotychczasowe sukcesy, sprawiły, że poprzeczka Grzegorzowi została postawiona bardzo wysoko. Na forum jerkbaita zapowiedziałem nasz wyjazd na ryby. Teraz do mnie dotarło, że co to będzie jak nic nie złapiemy. Ja to ja, ale te obietnice składane ostatnio Griszy ?! Na wodzie jesteśmy o godzinie 8.45, pierwsza do odwiedzenia jest Zatoczka Griszy. Płyniemy tym razem w trollingu, nie planuję łapania klasycznego z ręki. W rekach Griszy kijek jerkowy Jaxona i multiplikator ABU C3 z plecionką na rekina. Ja trzymam sprzęt rodem od Mifka a na końcu wiadomo słynny wobler. Nazwy jego nie będę podawać, gdyż nie przywiązuje uwagi do tego typu szczegółów. Ale jest to ten sam weteran i zasłużony wobler – dar od serca Naszego Jerrego.  Przepływamy zatoczkę Griszy robimy kolejny nawrót na dołek 6 -7 metrów. Tym razem nie mamy dokładnych namiarów głębokości, nie ma echosondy. Dosyć często musimy zwijać nasze zestawy, w toni pływa zeschła, przegniła trzcina. Na wyspach trwa żniwo trzcinowe.

 

 

 

 

 

 

 

Dokładnie o godzinie 8.57 pada meldunek: mam rybę !! Co prawda nie jest olbrzym ale czuję, że to nie jest maleństwo. Szczupak pojawił sie na powierzchni wody, nie walczy jest pokonany i pozwala sie prowadzić do burty bardzo spokojnie. Nie stosujemy podbieraka, nie mamy gripa, nie mamy specjalnych, zbrojonych rękawic, pozostają własne dłonie. Grisza robi zdjęcia a ja jestem zmuszony własnoręcznie zaprosić rybę na sesje zdjęciową i do pomiaru długości. Szczupak był zapięty bardzo nietypowo, kotwica za górną szczękę od zewnątrz. Miarka przykładana dokładnie, szczupak spokojny, patrzy swoimi oczkami błagalnie, aby nie zrobić jemu krzywdy. Jesteśmy zgraną drużyną, każdy ruch jest wykonywany automatycznie,miarka wskazuje 98cm. Szczupak szybko odpływa w dobrej kondycji. Czuje, że moje zadanie zostało wykonane, teraz kolej na Grisze. Po gratulacjach i pierwszych telefonach do przyjaciół, przekazuję szczęśliwy wobler Griszy. Grzegorz jest mocno zaskoczony – chłopie łap, ja już swoje złapałem. Nie wiem co sobie pomyślał, ale zziębniętymi palcami zapina woblera i patrzy mi w oczy, co teraz powiem. Moja mowa była krótka, obserwuj czy wobler stuka w dno, jeżeli coś takiego wyczujesz, kij do góry. Jak nie będziesz czuł pracy woblera wyjmujesz zestaw z wody i czyścisz kotwice. Dla kolegów, którzy trollowali takie uwagi są niepotrzebne. Podkreślam, że dotychczas łapaliśmy dość tradycyjnie. Obserwowaliśmy wędkarzy na Zlotach Salmo. Na ostatnim zlocie miłośników jerkingu ostatecznie przekonałem sie do trolligu.  Jeszcze kilka razy przepływamy po Zatoce Griszy.

 

 

 

 

 

Ja pływam z woblerem Salmo Bullheadem 8SDR w kolorze YD, na drugiej, rezerwowej, wędce Perch SDR w kolorze PH, uwielbiam i kocham Salmiaki. Nadal mi dopisuje szczęście, na Bullheadzie melduje się szczupak 75cm. Jest bardzo waleczny. Zaobserwowałem, że szczupaki w różnych przedziałach wymiarowych walczą – bronią się zupełnie inaczej. Teraz kolej na eksperymenty. Da kija jerkowego przywiązuje długi przypon od Mifka i na połączeniu z plecionką zakładam ciężarek. Na końcu zapinam skinnera 15 GT.  Wobler Salmo pracuje na odpowiedniej głębokości.

Płyniemy na inne miejscówki. Fala na Zalewie Szczecińskim nie mała, sztormowo, trwa odpływ, w miejscach gdzie ostatnio pływaliśmy kolumna silnika wadzi o dno. Trzeba być ostrożnym, jesteśmy daleko od bazy. Przypominam sobie jak kiedyś Baloo robił za galernika. Pływamy, pływamy i nic. Zaczynam się denerwować. Co robimy nie tak. Tak bardzo pragnę, aby Grzegorz w końcu miał branie choć małej rybki.

 

 

 

Jesteśmy w zatoce Jerrego.  Grisza ma w końcu na kotwicy rybę. Jest to malutki ciernik. Nie jest źle, moje modlitwy do Pana Boga są wysłuchane. Ale czuje taki żal..... przecież miał to być szczupak. Grisza mnie pociesza...... jest 2:1. Cieszę  się, że wola walki w nim jest. Atakujemy wodę w Zatoce Jerrego, na wodzie spotykamy wędkarzy, polujących na okonki. Podpływa do nas znana mi ekipa Autochtonów. Łódkę mają tralala, silnik przepiękny, ubrani w kombinezony morskie. Takim to dobrze, zazdrośnie na nich patrzymy. Pytają sie o wyniki, pochwaliłem się szczupakiem 75cm ,że tam na zakręcie złapany. Pokażcie szczupaka ...... Sorry, ale my wypuszczamy ryby. A na co złapaliście ? Ano na takiego woblera, z dumą pokazuje prezent od Jurka. Gienek, widzisz na taki wielki wobler łapią. A jak głęboko pływa ? Ano tak na 6 m ....... to tonący musi być ?....... odparł kolega Gienka ......Trzeba trollować. I jak powiedzieli tak i zrobili .....  Ja o mało nie wypadłem ze śmiechu z łodzi. Grisza spojrzał  się na mnie tak... z pod miski.

W tej sytuacji wracamy na Zatokę Griszy, ale po drodze mamy do prześwietlenia dobre miejsce, długa, głęboka rynna z zawijasem. Do tego miejsca płyniemy tak z 10 minut. Przedtem opowiadam Grzegorzowi, że za chwile będzie 6-7 m i koniecznie musi się z koncentrować na łapaniu. Wydaje komendę, że można wrzucać do wody zestawy.  Grzegorz na to ..... to już ? Do wody wpadają 2 woblery. Ta miejscówka jest trudna do powożenia i pływania w trollingu, to takie dwa zakręty. Nie trwało to długo od momentu jak do wody wpadły woblery, mój zestaw nie osiągnął swojej głębokości, jak Grisza zameldował , że ma rybę. Widziałem jak kij jerkówki zrobił taki cyrkiel.... no prawie 45 stopni. Na końcu zestawu „tętniło” życie. Grisza nerwowo zaczyna mi wydawać polecenia. Zgaś silnik........ zwijaj wędki ...... jeszcze moja .. a ja spokojnie chłopie wyluzuj się.  Wypakowałem aparat fotograficzny ... zaproponowałem Griszy kawy. Ubaw miałem po pachy. To co sie działo w wodzie, to była eksplozja. Szczupak walczył jak mały aligator. Zestaw jest bardzo mocny więc Grisza rybę holował spokojnie ale stanowczo.  Szczupak wierzgał jak dziki koń. Potężne dłonie trzymały dobrze wędkę jak lejce. Podprowadź go do burty poprosiłem. K.......(pi..pi ) a jak ja mam go podprowadzić, jak on robi ze mną co chce - stwierdził Grzegorz. Do końca robię zdjęcia szczupaka w wodzie.

 

 

 

 

 

Teraz pora na mnie.... spokojnie chowam cyfrówkę.... i zaczynam sie zastanawiać nad techniką podebrania ryby. Nic to ..... gołymi rękoma wyjmuje szczupaka z wody. Nie powiem zrobiłem to fachowo – pierwsza klasa. Grzegorz nie wierzy, ryba nie ląduje na pokładzie, lecz na moich kolanach. Delikatnie przekazuję rybę w dobre ręce. Kotwice woblera są niesamowicie mocne. Kotwica w pysku szczupaka, odpięta bez bólu, zębaty nie będzie musiał iść do stomatologa, chyba, że na kontrolę. Przykładamy miarkę ....... 108 cm jak w mordę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie droczę sie z Grzegorzem. Facet jest po prostu szczęśliwy. Widziałem wcześniej jego uśmiechnięta mordkę, ale teraz to jest ekstaza. Boję sie aby czasami nie chciał mnie wycałować z radości. Pierwsze zdjęcia, Grisza opisuje co w tej chwili czuje, że chce jak najszybciej uwolnić rybę, widzi jego spojrzenie, wyczuwa szybkie bicie serca. Ja natomiast wydaję komendy, aby odpowiednio prezentował rybę do zdjęcia. Obróć ją, tak aby brzucha nie było widać,.......Łatwo ci powiedzieć, ale ja nie mogę. Silne łapska Griszy czule,delikatnie trzymają zębatego, można mieć skojarzenie jakoby w ramionach czule trzymał własną żonę. Nastała chwila uwolnienia ryby, dotychczas spokojna wiedziała kiedy dać nura w wodę. Wyrwała do domu z kopyta, nie trzeba się lękać o jej kondycję. Nie musieliśmy jej „natleniać”, jak to często widzieliśmy na filmach wędkarskich.

 

To co .... może juz zakończymy na dzisiaj... wystarczy tego łapania....... „ Nie ! ”... odparł Grzegorz... „jest 2:2 ”. Wpadamy sobie w ramiona i wiem, że mogę być z siebie dumny. Jestem bardziej szczęśliwy od Griszy. Dzwonię do Piotra Flora, naszego kolegi ze Szwajcarii, chwalę sie sukcesem, Chciałbym też podziękować Jurkowi ale niestety nie ma telefonu ..... Dzwonie do Golubiaków dobrych ludzi, .. powiadam: dzięki rzemieślnikowi jestem teraz bardzo spokojny na rybach, mam komfort” pracy”.

Należało opić sprawę, nazwać miejsce szczęśliwego spotkania wielkiej ryby. Planowałem na taką okazje wypalić cygaro Kubańskie podarowane od Mifka. Jednakże specjalnie jego nie zabrałem, aby nie zapeszyć. Kawa już zimna, ale humory nam dopisują. Postanowiłem to miejsce nazwać Spiralą Griszy. Bo jest już Zatoczka Griszy, Prostka Griszy, ale spirali jeszcze nie ma.

 

Jeszcze z godzinkę połapiemy, jest godzina 13.07...... do końca dnia jeszcze daleko. Sprawdzamy nowo mianowane miejsce kilka razy ... a co stać nas ! Postanawiamy  sprawdzić jeszcze raz zatoczkę Griszy. 

 

W tym miejscu wypadało by przeanalizować zestawienie sprzętowe, jednakowoż ograniczę sie analizy woblerów., które woziliśmy tego roku po Zalewie Szczecińskim. Do 12 listopada nie miałem pojęcia o liczbie wspaniałych miejscówek, skutek pływania bez echosondy. Większość dołków przepływałem nie wiedząc, że głębokie są na 6 – 7 metrów. Wygląda to tak, jakby w kanałach ktoś zrzucał bomby.  Łapaliśmy na Slidery 7 i 10 i i bywało, że i 12cm, na Perche DR i SDR, ciągaliśmy Skinnery i Hornety 6. Od czasu do czasu duża obrotówka wpadała do wody. Nie było wyjazdu na Zalew aby coś nie padło. Najmniejsza ryba to 60 – 65 cm, mniejszych jakoś nie mogliśmy złapać mimo stosowania Minowów SDR i woblerów kalibru około 6cm. Teraz to wiem o istnieniu głębokich rynien i dlatego nastąpiła zmiana podejścia do stosowanych przynęt. Nie mocowaliśmy do woblerów typu skinner ciężarków – a trzeba było. Eksperymentujemy dopiero od niedawna. Nie mam pojęcia co sprawia, że te duże szczupaki akurat atakują wobler od Jurka. Metrówki łakomiły sie na płytkiej wodzie na sliderki 7 i 10 szczególnie upodobanie miały w kolorze RPH i RGS, omijały mój ulubiony GT. Także pełną analizę przeprowadzę po roku... jak na wiosnę i lato połapiemy. Wobler z duszą, był w tym i poprzednim roku w Szwecji, pływałem po jeziorze Asnen. Rok temu był bardzo łowny, teraz we wrześniu, nic nie złapał. Dlatego sceptycznie zakładałem teraz jego na wędkę na naszej wodzie. Może ta grzechotka, może ta praca, ale tutaj nie widzę szczególnych różnic. Jestem miłośnikiem pracy Skinnera, to jest poezja jak on pływa, pracuje na kiju. I gdybym był rybą złapałbym się na Salmiaka. Zwykle pływaliśmy po płyciznach i to chyba jest ta przyczyna, że nie było tak często dużych ryb. Rybackie sieci na Zalewie były i są stawiane w takich miejscach i w takich ilościach, że można by pomyśleć, że za rok nie będzie nic w wodzie, jednak ryba jest.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kolejny raz sprawdza się skuteczność woblera z duszą. Grisza pojmał szczupaka, JEST !!  ale mały jakiś powiada. Eee... mały taki, a ja widzę, że to coś „ pływa ogonem” po wodzie” i wcale nie wygląda na mikrusa. Tego już za wiele, Grisza prosi abym podebrał tą malutka rybkę. Komancz, ty to tak pięknie robisz, nie dałem sie długo prosić. Ryba ląduje w łodzi, szybka sesja zdjęciowa, mierzenie ... 90 cm. Jeszcze kilkadziesiąt minut temu byłaby to życiówka Grzegorza, a teraz to „maleństwo”.  Zaczynam się droczyć, podziwiać rybkę, jest 2:3 dla Griszy ( pamiętajmy o cierniku ). Jesteśmy już mocno wymęczeni, nie miałbym już siły podbierać kolejnej ryby. Postanawiamy wracać do domu. Szybko zwijamy nasz cenny sprzęt. Pędzimy na prom na godzinę 14.20, dalej do domu. W oczekiwaniu na prom, po raz kolejny oglądamy zdjęcia na wyświetlaczu. Jesteśmy szczęśliwi i to podwójnie. O godzinie 15 melduję sie na chacie. Następna relacja z Świnoujścia za tydzień ....... tym razem kolej na metrowca Mifka.

 

Robert vel Komancz

 

 

Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum.

 


Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych