Wyszła pierwszy raz spod krzaka z impetem chcąc zjeść prowadzonego tuż pod powierzchnią wody twistera w kolorze motoroil, niestety spudłowała. Po kilku rzutach, tym razem spokojnym dostojnym ruchem wypłynęła spod tego samego krzaka zatrzymując się i patrząc na majtającego się przed nią twisterka, zrezygnowała, równie spokojnie, wręcz majestatycznie zawracając pod krzaczka spod którego wypłynęła. Kurczę czym ją skusić? Rybka razem z innymi swoimi towarzyszkami próbowały zjeść mojego twistera jeszcze 6-7 razy. Bezskutecznie. Czas się kończy, myślę trudno, wrócę tu po nie. Oddaję ostatni rzut. Prowadzę delikatnymi ruchami twistera wzdłuż wiszących w toni krzaków i nagle widzę coś co jest kwintesencją wędkarstwa, ryba z impetem wychodzi spod krzaka, ładując w przynętę z siłą nieproporcjonalną do swoich rozmiarów, tym razem trafia, kij momentalnie amortyzuje festiwal jej zrywów a melodia grającego hamulca wywołuje uśmiech od ucha do ucha na mojej twarzy. Rybka jak szalona robi ósemki, skacze na ogonie, nurkuje pod krzaki, jednak fenomenalny kij i prawidłowo ustawiony hamulec pozwalają mi po krótkiej chwili zaparkować rybkę do podbieraka. Krótka sesja zdjęciowa i śliczna panna wraca do swojego domku a ja spełniony wracam do domu. I tak mam sobotę zrobioną. Kocham wędkarstwo spinningowe ❤️💪✌️