River Dee, Sluie
#1 OFFLINE
Napisano 12 październik 2012 - 03:18
Zatem jakies dwa miesiace temu udalo mi sie zdobyc dzienne zezwolenie na Dee na odcinku Sluie. Lowniejsze miejsca sa najczesciej zarezerwowane z wielo miesiecznym wyprzedzeniem. Takie sa uroki prywatnej wody. Poniewaz nigdy w tym miejscu nie lapalem, to postanowilem zasiegnac rady na wedkarskim forum. W odpowiedzi dostalem ponizsza mapke.
Nie ma zadnych tajemnic, wedkarze chetnie dziela sie informacjami, a polowy sa codziennie podawane do publicznej wiadomosci. Takie sa zalety prywatnej wody.
Skoro juz wiedzialem gdzie lapac, jak sie ustawiac i jak prowadzic muche, pozostalo mi tylko cierpliwie czekac na pierwsza srode wrzesnia i sledzic polowy online. Niski stan wod spowodowal, ze ryby zatrzyly swoja wedrowke i praktycznie kazdego dnia byly zglaszane ryby z tego odcinka a takze sasiednich, wiec zapowiadalo sie ciekawie.
Nad woda zameldowalem sie po 7. Dwoma kilometrami lewego brzegu musialem sie podzielic z drugim wedkarzem, ktory juz od 5 mieszal woda. Zdazyl zrobic dwa pool'e ale na razie bez sukcesu. Szybko sie ubralem i ruszylem na Jetty's.
Ilosc splawiajacych sie lososi przeszla moje najsmielsze oczekiwania. Przez moment poczulem sie jak na Alasce. Ale tylko przez moment, bo jakos ryby nie chcialy brac. Wiekszosc byla juz mocno wybarwiona i miala co innego w glowie. Pozostalo mi cierpliwie pracowac na branie. Do poludnia zrobilem caly odcinek w dol az do Strathseven z ponizszej fotki.
Ryb w pip ale nie reagowal na moje muchy. W przerwie na kanapke i herbate klapnelismy sobie z drugim wedkarzem na laweczce z widokiem na Hut Pool i zajadajac obserwowalismy kolej splawy.
Po poludniu wybralem sie na gorna polowe odcinka i zaczalem od Kelpi. Charakterystyczny pool z duzym kamieniem w nurcie zawsze trzyma rybe niezaleznie od stanu wody. Wszedlem po pas do wody i zaczalem oblawiac powoli schodzac w dol. Ryby byly, a jakze, ale olaly mnie calkowicie. Gdy skonczyly mi sie pomysly na konwencjonalne muchy przy niskiej wodzi i sloncu, postanowilem zalozyc cos zupelnie bez sensu. Wybor padl na green highlander #6. Trzeci rzut i jakies 10m ponizej kamienia w srodku nurtu nastapilo plynne pociagniecie. Powoli docisnalem linke do rekojesci, podnioslem wedke i ryba siedziala.
Kilka minut zabawy i ok. 75cm kolorowy samczyk wyjechal na plytka wode przy brzegu. Chcialem zrobic ladne zdjecie, zaczalem sie ustawiac z aparatem, a w tym czasie losos sie wypial i odplynal. Pozostalo mi pstryknac fotke szczesliwej przynecie.
No coz, bywa i tak. Zrobilem pool do konca, a potem Jetty's, Hut pool i trzeba bylo sie zwijac do domu. Jeszcze tylko wpisalem sie uroczyscie do ksiegi polowow i pozegnalem sie z drugim wedkarzem zyczac mu powodzenia. Jak sie pozniej okazalo trafil srebrnego grilsa poznym wieczorem. Czyli po rybie na glowe. Sasiednie odcinki tez cos zglosily tego dnia, ale wyszlo miej wiecej 1/2 ryby na wedkarza, przy cenie za dzien dwa razy wyzszej.
Udalo mi sie wrocic na Sluie po miesiacu. W miedzy czasie przeszly dwie powodzie, ryby sie rozproszyly i w tygodniu poprzedzajacym moje wedkowanie zgloszny byl tylko jeden losos. Bilet zakupiony, wiec nie moglem grymasic. Zjawilem sie skoro swit i bylo warto. Bylem pierwszy wiec zaczalem od Hut pool.
Woda byla wyzsza o kilkanascie centymetrow i od razu zauwazylem, ze wszystkie splawy byly po drugiej stronie rzeki, co tlumaczyloby dlaczego tamte odcinki (konkretnie Commonty i Ballogie) zglaszaly po kilka ryb dziennie a Sluie nic. Po okolo 1/2h nastapilo branie, ale niestety ryba sie nie zaciela, co przy lososiach zdaza sie dosyc czesto.
Byl to jedyny moment warty wspomnienia tego dnia. Pozniej zaczelo wiac i padac z przerwami. Ryby bylo zdecydowanie mniej i na dodatek jak na zlosc po drugiej stronie. Walczylem do uparcie do wieczora wierzac, ze cos uda sie skusic. Drugi wedkarz dal wczesniej za wygrana i mial racje, bo nic nie wywalczylem. Tuz przed zachodzem slonca wiatr ustapil i doline spowila mgla.
Wracalem do domu na tarczy, a bolalo tym bardziej, ze na rewanz bede musial czekac przynajmniej do lutego, bo ostatnie dwa tygodnie sezonu na Dee spedze na morzu. Nastepnego dnia sprawdzilem wyniki: Ballogie 7 na 4 wedki, Commonty 3 na 3 wedki. Kilkanascie centymetrow robi duuuza roznice.
#2 OFFLINE
Napisano 12 październik 2012 - 08:20
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
#3 OFFLINE
Napisano 12 październik 2012 - 08:36
Z tą nimfą bym sobie odpuścił, jakoś do łosia nie pasuje a i w innym wątku jest przez Pana ganiona (J.K.)...
Prosimy o fotki muszek, tak by z bliska mieć je przed oczyma...
Pozdrawiam
#4 OFFLINE
Napisano 12 październik 2012 - 11:49
Z tą nimfą bym sobie odpuścił, jakoś do łosia nie pasuje a i w innym wątku jest przez Pana ganiona (J.K.)...
Szanowny Panie Andrzeju,
To chyba trochę zbyt "ortodoksyjne" interpretacje (co do metody i "ganienia"). ;-) ... a i wiele zalezy od kontekstu i zakresu ... zaś temat na bardzo szerokie omówienie, bez schematów i uproszczeń ...
A naturalna krewetka "pasuje"? Albo pęczek rosówek "pasuje"? ;-) Ważniejsze jest np. niełowienie w niedziele ... ;-)
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
#5 OFFLINE
Napisano 12 październik 2012 - 17:58
Pozdrawiam
Andrzej Stanek
Użytkownik Andrzej Stanek edytował ten post 12 październik 2012 - 19:28
- Kuba Standera lubi to
#6 OFFLINE
Napisano 12 październik 2012 - 19:30
@Jerzy, slyszalem o tym, ale nie widzialem nikogo w akcji. Jesli chodzi o Dee, to jakos nimfy nie widze. Chyba nie da rady podejsc do ryby, zeby sensownie zaprezentowac przynete, to raz. Dwa, nie ukrywam, ze nie jestem fanem tej metody i siegam po nia tylko wtedy gdy musze, np. Alaska. Trzy, z nimfa na Dee czulbym sie jak w dresach w Kosciele... Sa jednak rzeki w mojej okolicy, gdzie nie mialbym specjalnych oporow do nimfy. Przymierzam sie juz do tego od jakiegos czasu i moze pod koniec pazdziernika na gornym Deveronie dam sobie szanse.
#7 OFFLINE
Napisano 12 październik 2012 - 23:29
Jakaś kupa żelastwa na tym stole, który potrąciłem, leży ... ;-)
Rozumiem emocje, ale czy ja komukolwiek proponuję łowienie na nimfę ZAMIAST łowienia, nazwijmy je, "klasycznego"? Wspomniałem tylko o doświadczeniu SZKOTÓW, oraz o szczególnej sytuacji, w której "molestowanie wody" w sposób "ortodoksyjny" zalatuje beznadzieją ... ;-)
Łowienie na nimfę niejedno ma imię, a równie szlachetne, dzikie, wędrowne steelheady łowi się tą techniką, pokrywając wodę rozmiarów nie mniejszych niż duże, szkockie rzeki ... podobnie piekne jest łowienie "nimfowe" potokowców przy pomocy imitacji wielkiej widelnicy, a zatrzymanie linki w nurcie, wskazujace branie - niezwykle spektakularne ... Łowienie na nimfę, również tę obciążaną, nie oznacza łowienia "spod szczytówki" czy "na przepływankę" bez linki ... a rzucenie cieżką nimfą w górę nurtu, dobre 25 m, bez oberwania jej z przyponu, oraz poprowadzenie tak podanej muchy jest kunsztem nie mniejszym niż "klasyczne łososiowanie" ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
#8 OFFLINE
Napisano 13 październik 2012 - 06:09
PS. Nareszcie zapowiadaja obfite deszcze u nas, mysle ze w ten weekend sie zacznie....
#9 OFFLINE
Napisano 13 październik 2012 - 09:19
Tak z czystej ciekawości, czy mógłbyś napisać ile kosztuje dzienna licencja na to łowisko, i w jakim terminie trwa sezon. Dzięki!
pozdrawiam
Paweł
#10 OFFLINE
Napisano 13 październik 2012 - 19:10
@Pawel, sezon na Dee trwa od polowy lutego do polowy pazdziernika z wylaczeniem gornego odcinka gdzie sezon satruje od w marcu i konczy sie we wrzesniu. Dniowka na Sluie wynosi 56 funciakow czyli tanioszka jak na Dee. Wiecej szczegolow natemat Dee znajdziesz tu:
http://river.fishpal...om/3542&dom=Dee
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych