Koledzy, pytanie laika.
Jak rozwiązać problem ładowania akumulatora podczas kilkudniowych wyjazdów? Mam na myśli wyjazd samochodem (campervanem) np. do Skandynawii. Jakieś pomysły, sugestie?
Jeżdżę campervanem (Ford Transit Custom ), który daje mi całkowitą niezależność . Mam w nim wszystko, więc mogę się zaszyć w jakimś niedostępnym miejscu w lesie nad jeziorem i pozostawać tam przez wiele dni. Wcześniej jeżdżąc po Skandynawii używałem pontonu z wiosłami ale w tym roku kupiłem silnik elektryczny Haibo Batman 65 lbs i akumulator 100Ah. Podczas jazdy akumulator mogę ładować z prostownika podpiętego do przetwornicy w samochodzie, ale co gdy przez kilka dni jestem w jednym miejscu i nie odpalam samochodu? Akumulator od pontonu mogę naładować tylko raz, bo jak wyczerpię cały prąd z akumulatorów to nie odpalę samochodu.
Macie jakieś pomysły, jak to rozwiązać, żeby nie uszkodzić czegoś w samochodzie? Ostatecznie mogę wsiąść w samochód i trochę nim pojeździć. Jak długo musiałbym jeździć samochodem, żeby te dwa akumulatory podładować od powiedzmy 20% do pełna? Przepraszam za infantylne pytania ale kompletnie nie ogarniam tematów elektrycznych. Mogę też zabrać agregat, ale warczeć nim przez kilka godzin to też mi się nie uśmiecha. W ostateczności mogę wrócić do wioseł, tak jak dawniej