Dziś stwierdziłem, że pięknie zakończę sezon i zupełnie niepotrzebnie sie wybrałem. Zepsułem dobrą passę od czerwca … i dziś dzień z jednym przespanym braniem czyli bez ryby.
Ale tak sobie pomyślałem podliczę jak było. Bo sezon dziwny. Dwa najlepsze miesiące psu w d. Maj przechorowałem, wrzesień powódź. I jakież było moje zdziwienie…
38 razy na rybach chyba jakieś kwiaty babie zafunduję. Kilka pierwszych wyjazdów na pusto i ten ostatni dziś. Pozostałe super. Wliczając małe okonki a czasem jednego, ponad 30 wyjazdów z rybą wyjętą. Z 50 ryb wymiarowych i trochę nie. Dwie ryby po metrze, kilka 60-80. Wszystko w Polsce, głównie Odra. Fakt jak już się wybiorę to siedzę długo … dziś było krótko bo z 3 godziny.
A jak u Was? Bo ja słyszę głownie narzekania znajomych, bezrybie i takie tam. Poza dwoma, którzy łowią dużo więcej ode mnie, ale prawie codziennie są na rybach. Żeby było ciekawiej jeden z panoptixem a drugi z brzegu bez żadnych wodotrysków, tylko znajomość łowisk.