Ja na wiosłach trollowałem nie dłużej niż 5-6h non-stop i mam wrażenie, że:
1. typowej sesji na spalinie (kilkanaście do trzydziestu kilku godzin) bym tak nie obskoczył
2. utrzymywanie prędkości 3,5-4km/h jest możliwe, ale pod wiatr i pod falę mało osiągalne
3. przekroczenie i utrzymanie magicznych 4,5km/h jest możliwe tylko w bardzo sprzyjających warunkach, a czasem jest to potrzebne
4. kilkukilometrowe przeloty na łowisko to nie jest lekki kawałek chleba...
Poza tymi drobnymi mankamentami trolling na wiosłach jako forma aktywności fizycznej ma mnóstwo zalet
EDYTA: dodam, że jak chcesz pociągnąć plannerboardy czy DR-a, to ręczny napęd w zasadzie odpada z założenia... Za to tzw. dorożka, czyli flat line jest jakby stworzony do wioseł. Na "normalnych" wodach wielu pstrągarzy tak pływa.
Ja nie próbuję konkurować z silnikiem spalinowym... Większość naszych łowisk na Śląsku jest pod obostrzeniem pływania na elektryku lub wiosłach. Stąd moja aktywność, ruch dla zasiedziałego organizmu. Co do szybkości pod wiatr - wszystko zależy od mięśni. Gdy wieje bardzo mocno można sobie darować jednak na fali na której utrzymują się elektryki wielokrotnie pływałem i to na odcinku przepłynięcia zbiornika czyli około trzech kilometrów w linii prostej. O dziwo trudne warunki wymuszają na tobie maksymalnie mocne zdecydowane płynne ruchy wioseł, wiatr i fala próbują wybić z rytmu. Jeśli sobie z tym poradzimy to szybkość uzyskiwana waha się pomiędzy 2,2 do max 3,5 km (łódź Kruger). Zejście na ten dolny przedział powoduje kręcenie łódką i zerowy ruch do przodu. Rytm, odpowiednie balansowanie wiosłami jest wtedy jedynym panaceum na przetrwanie. Co do szybkości pływania na dłuższych odcinkach (czytaj 3 km w jednym kawałku bez odpoczynku), mam sprawdzone z stoperem i GPS. Uzyskanie szybkości stabilnej 4-4,5 km/h nie jest żadnym problemem. Bezwietrzny dzień, przy małej fali - marszcząca się tafla. Max co płynąłem na wiosłach to 6,1 km/h wskazania GPS (takie małe zawody kto szybszy). Szybkość w trolu do znudzenia przy spokojnej tafli wody to 3-3,5 km. Można wtedy zasnąć z nudów. Idealna według mojej oceny i doświadczeń to 2,5-3 km/h. Wypad na wodę i zaliczenie kilku kilometrów to żaden wyczyn, trzeba jedynie próbować, przełamać bariery nie fizyczne tylko mentalne. Na początku wydaje się - nie dam rady drugim razem jest już lepiej a za dziesiątym mówimy sobie " co to dla mnie"... Czasami łapią skurcze w łokciach, przedramieniu. Jest to oznaka, że trzeba trochę pofolgować, odpuścić, przyzwyczaić ręce do wysiłku. Z postury nie jestem atletą, nie mam muskularnych rąk. W moim odczuciu każdy może siadać do wioseł by po kilku wypadach zaliczać dystanse o jakich wcześniej pisałem.
Na fotce wspomniany Gnom i jego przeznaczenie...
PS
Przytoczone odczyty szybkości pochodzą z Garmin GPS ETREX H sprawdzany równolegle z szybkościomierzem w samochodzie. Wskazania poprawne. W trakcie przemieszczania się rejestruje największą wartość jaka została uzyskana (szybkość).