No i zeszło z pomiaru na podbieranie ale, to równie interesujące
Nie używam podbieraka od zawsze.
Nie brodzę chyba, że nadbrzeżny sajgon nie pozwala, na łowienie z brzegu.
Właściwie, to nie widuję, nad takimi wodami jak Kwisa, Bóbr, Odra, spinningistów z podbierakiem. A jeśli już, to wyjatki. Cześciej zdarzy się taki widok nad Odrą.
Dla mnie podbierak, to zbędny balast, komplikujący to, co ma być przyjemnością.
Nie ukrywam, że miałem takie zapędy i zabierałem podbierak ze sobą
![:lol:](/public/style_emoticons/default/laugh.png)
.
Regułą było, że do domu już nie wracał
Brak praktyki i nawyków a efekt, to pozostawienie gdzieś w krzaczorach a raz zdarzyło mi się utopić ten wspaniały sprzęt.
Natomiast jeśli już miałem go użyć, to:
- albo ryba dała się wyholować, bez problemu, do ręki,
- albo nie mieściła się w tym ustrojstwie,
- albo.....został w bagażniku
Dlatego uważam, że sensowne zastosowanie znajduje podbierak podczas łowów na pajęcze żyłeczki, i paproszkowe przynęty duzych ryb. No i w łodzi może byc przydatnym narzędziem, gdy burta wysoka a ryba duża ale to diametralnie inne warunki. Duży podbierak leży w zasięgu ręki i w niczym właściwie nie przeszkadza.
Zasiadki gruntowe pominę milczeniem, bo nie ten portal.
PS
Jedyny raz, kiedy sensownie użyłem podbieraka, zdarzył się w Dziwnówku czy też Dziwnowie (mylę te miejscowości), na pigalaku przy rzece. Złowiłem ogromnego leszcza i gdyby nie pomoc syna, który zdażył przynieść podbierak z samochodu, to pewnie, z powodu wysokiego betonowego umocnienia nabrzeża, byłby nie do wyjęcia.