Było ciężko... po tym jak ledwo żywy po 9h spacerku po bagienkach i piaszczystych skarpach dowlokłem się do samochodu stwierdziłem że połów leszczy na feedera to cywilizowana rozrywaka dżentelmenów a łowienie pstragów to zajęcie dla... mniejsza z tym
Ale dzień będę wspominał długo i miło, przede wszystkim ze względu na niczym niezakłócony kontakt z przyrodą, bylismy nad wodą z Remiem przez cały dzień tylko we dwóch, a obraz kabana widzianego w polaroidach który odbija się od woblera pod moimi nogami długo jeszcze będę miał przed oczami
Bardzo lubię chodzić z remkiem na ryby bo tym wypadom nie towarzyszy cień rywalizacji... jest tylko teamwork i wymiana doświadczeń w najczystszej formie. Tak też było i tym razem.
Miło zaskoczyła mnie wprawa z jaką Remek obsługiwał zestaw spinningowy - było nie było ma w tej dziedzinie kilka lat przerwy - ale widać że z dobrymi nawykami jest jak z jazdą na rowerze
Kijem spinningowym Remek posługiwał się nie mniej precyzyjnie niż zestawem castingowym, z zastosowaniem kilku specyficznych dla tej metody technik rzutowych.
Ja zaś przekonałem się, że w określonych warunkach, przede wszystkim przy specyficznym gabarycie przynęt pstrągowych, ukształtowaniu brzegów rzeki, miejscówek etc. - operowanie dobrze dobranym zestawem castingowym może być czystą przyjemnością i w żaden sposób nie zmniejsza szans na kontakt z rybą a oferuje w zamian kilka ciekawych możliwości (operowanie kijem jedą ręką, kontrolowany kciukiem na szpuli spływ woblera) które potrafią zrównoważyć pewien niedostatek długości wędki.
Szkoda tylko, że pstrągi nie zweryfikowału tych teorii
Pozdrawiam
ps.
@Sławku, jeśli to przeczytasz, zgłaszam prośbę: koniecznie opracuj tonące wersje swoich wobków. 5,6,7 - biorę w ciemno.