Nie dalej jak dwa miesiące temu miałem zawody nad zalewem koronowskim, kawał pięknej wody. Złowiłem na zawodach spinningowych szczupaka 63 cm., dającego mi 4 miejsce. Do końca zawodów pozostało jakieś 40 minut, trzeba było zacząć wracać. Szczupak grzecznie sobie leżał na dnie łodzi zawinięty w mokre szmaty. Od czasu do czasu polewałem go wodą. Nawet nie liczyłem na to że uda mi się go przywieźć do miary żywego. Sam pomysł wypuszczenia zrodził się w drodze powrotnej. Jeszcze przed zmierzeniem włożyłem go w siatce do wody żeby doszedł do siebie. Z mierzeniem było trochę problemów, szczupak zaczął zdradzać oznaki życia, ale nawet szybko poszło....mnie wydaje sie, ze o wiele bardziej na kogos, kto traktuje lowienie jak prawdziwe hobby, dzialaja przyklady konkretne, zdjecia, artykoly, pokazywanie ze przeciez mozna inaczej...
Gumo
Przyszła pora wypuszczenia. Kiedy ludzie (a trochę ich było, w końcu zawody) zobaczyli, że go będę wypuszczał nie mogli uwierzyć. Część sprawdzała czy aby nie jestem chory. Jedna osoba spytała się nawet czy bym mu nie oddał tego szczupaka skoro go nie chcę. Odpowiedziałem, że zależy mi na tym żeby przeżył a nie na tym żeby go komuś oddać. Druga grupa za to biła brawo i ze zrozumieniem obserwowała zwracanie wolności rybie. Utknęły mi z tego słowa jednej z osób:
- brawo, prawdziwy wędkarz uwalnia ryby.
...i wiecie co, może to zabrzmi patetycznie. Patrząc na znikającego w toni szczupaka odczuwałem większą satysfakcję i zadowolenie niż z tego 4 miejsca.
A szczupak; mam nadzieję że za rok też mi da się złapać, jak będzie większy, a ja w podzięce za punkty znowu zwrócę mu zycie.