Niedawno @gacopyrz uraczył nasz filmikiem ze spływu http://jerkbait.pl/t...wa-gdańsk-2013/
Super sprawa.
Mnie poraża inność tej wody od mojej Wisły.
Stąd pomysł, żeby wrzucić kilka fotek zrobionych przy okazji niedawnego świątecznego pływania po mojej okolicy.
Może będzie to coś ciekawego dla wszystkich, którzy Wisły nie znają. To tak trochę dla kontrastu do widoków z filmu gacopyrza. Zresztą na widokówkach z Krakowa rzeka też jakoś inaczej wygląda. No ale w samym Krakowie woda uregulowana stopniami, szeroko, głęboko...
Nic to, trzeba było wiosnę w środku zimy wykorzystać
Typowy odcinek trochę poniżej Krakowa. Uregulowane, prawie wszędzie obsypane kamieniem brzegi. Co kawałek parę raczej krótkich główek:
Znak oznaczający początek i koniec głębokiego odcinka:
A na sondzie nasz standard – półtora metra głębi:
Przy przeważających ostatnio niskich stanach wody 2m to już w naszej okolicy naprawdę sporo. Czasem rynienka przy opasce dojdzie pod 3m, albo jakiś dołek metr na metr za główką znajdziemy i to tyle.
Inny standard – od lat coraz liczniejsze w okolicy ślady bobrów. Pewnie jak wszędzie:
Na brzegu jakieś pozostałości po dzikim wysypisku. Na szczęście z tym coraz lepiej i coraz mniej syfu wywożonego nad Wisłę. Jak o to chodzi to sam Kraków i jego obrzeża wyglądają dużo gorzej:
Kiedyś barki dość często kursowały. Dziś cisza. Tylko jakieś złomy majaczą w „ porcie”:
Chyba się coś z portu urwało:
Nikt po rzece nie pływa, to i samych umocnień nie remontuje. Tu i tam brzegi zaczynają się poddawać:
Pan na włościach – powszechnie obwiniany za bezrybie „ten czorny”:
Ujście jednego z nielicznych siurków wpadających w okolicy. Jak się nie mylę zwie się Kitowiec. I niestety tutaj dał się przypomnieć mydlano szambiany zapaszek. Kiedyś zapaszek dla Wisły typowy. Dziś na szczęście Wisła coraz czystsza, mniej zaśmiecona. Ciekawe ile jeszcze wody w Wiśle musi upłynąć, żeby takie kitowce nie syfiły:
119km. Za zakrętem „Diabelska Skała”. Już tutaj słychać szum wody (nie mylić z szumem dobiegającym od przebiegającej niedaleko lewego brzegu drogi na Sandomierz). Płynąc w dół można wygodnie zatrzymać się na główkach po prawej stronie i przejść się 200m, żeby oblukać którą stroną targać dalej. Ewentualnie przenieść bety. Po minięciu zakrętu odwrotu nie będzie. Woda jak woda, tylko że zapiernicza między skałami. Można i płynąć w ciemno, tylko że wolałbym być pewny, co zastanę za ostrym zakrętem. Raz widziałem tam naniesiony spory konar. A jak nie to zostanie tylko krótka chwilka na wezwanie do Santa Mariji i ew. do Świętego Judy Tadeusza (ten od spraw beznadziejnych) . Można przez chwilę poczuć się jak w górach:
Ot i popołudnieTrzech Króli minęło J