Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Wokół łowiska Piaseczno - reportaż


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 OFFLINE   Marcin Goralewski

Marcin Goralewski

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 735 postów
  • LokalizacjaWarszawa
  • Imię:Marcin
  • Nazwisko:Goralewski

Napisano 07 październik 2008 - 12:00

http://www.pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=2ea0d3eb-6b15-48de- b070-bee181698c8e

Był Michalczewski, był Wałęsa, będzie też ogród

Rafał Kerger
07.10.2008 07:52

W Orlu król bursztynu stworzył z żoną znane królestwo eksluzywnego wędkowania. Maria i Klaudiusz Buzalscy obiecują też otworzyć dla zwiedzających swoje arboretum.
Orle. Pogranicze Kociewia i Kaszub. Do Kościerzyny — 18 km. Do Kartuz — ze 40. Z Warszawy pięć godzin samochodem. Tę bramę przy lokalnej drodze nie każdy może jednak przekroczyć.

Natalia — jedyna w Polsce instruktorka łowienia ryb na muchę — wyciąga rękę:

— Dzień dobry. Co pan zje? Mamy maślakową, barszcz z kołdunami albo golonko.

Staje na golonku.

Parę kurtuazyjnych zdań, później jesteśmy już na ty. Natalia zaprasza po kolacji na dół — do nas. Na ryby pójdziemy rano. Potem spotkanie z właścicielami.

Łowisko Piaseczno to jedyne w Polsce naturalne jezioro z tak licznymi ławicami dużych ryb łososiowatych. I do tego prywatne. Należy do Marii i Klaudiusza Buzalskich. W latach 90. kupili należące niegdyś głównie do PGR 90 hektarów.

Łowisko — co trzeba podkreślić — jest ekskluzywne, bodaj najdroższe w Polsce. Dzienna licencja na wędkowanie kosztuje 90 zł, wstęp na jezioro w jednym czasie może mieć tylko kilku wędkarzy. Nie można tu przyjechać z ulicy. Liczą się tylko rezerwacje — najlepiej z polecenia. Kto tu wędkuje? Płażyński, Daukszewicz, Michalczewski, to tu kręcono program telewizyjny Z Wałęsą na rybach. To tu wreszcie spotkałem w pubie rozbawionych menedżerów Rolls-Royce Marine.

Właśnie! Pub. Tu było rzeczone, enigmatyczne u nas. W podziemiach pensjonatu Neptun, położonego w parku tuż obok Łowiska Piaseczno, wiele jest ze sztampy. Poza jednym. Jego obsługa — Natalia i Artur — przesiadują przy stole, konstruują sztuczne przynęty, zwane muszką, i składają tradycyjną metodą bambusowe wędki muchowe. Imitującą owada uwiązaną na haczyku kombinację piór, nici i innych materiałów — na przykład przędzy czy sierści — można kupić po 5 złotych za sztukę. Wędka to już droższa zabawka — za 3 tys. zł.

Bursztynowy szlak

Południe. Piękne jesienne słońce. Klaudiusz Buzalski na spotkanie nie miał daleko. Ponad połowa z ogromnego obszaru okalającego łowisko to prywatna posiadłość rodziny: wejścia strzegą stosowne tabliczki. Z domem, basenem i przepastnym, urzekającym jesienią ogrodem. Widać zresztą już na pierwszy rzut oka, że w sąsiedztwie łowiska Klaudiusz Buzalski czuje się jak u siebie w domu. Przyniósł nawet własne piwo.

Z wykształcenia jest prawnikiem, był w Solidarności na początku lat 80. Wyleciał za to ze stanowiska w znanych gdyńskich zakładach C. Hartwig, w których był zastępcą szefa związku.

Pieniądze zaczął robić pod koniec lat 80. Niczym prawdziwy morski kupiec: na bursztynie.

Jego firma Amber powstała w 1989 roku. Buzalski, decydując się na własne przedsiębiorstwo, wykorzystał doświadczenie zdobyte w państwowych zakładach Jubiler, w których znalazł pracę po wyrzuceniu z Hartwiga.

— Zaczęliśmy produkcję biżuterii z bursztynem, sprowadzaliśmy na polski rynek kamienie półszlachetne z Indii. I skórzane zwierzęta, które na początku lat 90. były poszukiwaną ozdobą. Potem przyszedł czas na eksport. Internet w tamtych czasach nie istniał, komputery były rzadkością. Godziny spędzone nad maszyną do pisania i faksem trudno zliczyć, wtedy była to codzienność pracy eksportera — uśmiecha się Buzalski.

Jego firma stała się silnym graczem na rynku w połowie lat 90. Wsparcie przyszło z zupełnie nieoczekiwanej strony. W roku 1993 r., za sprawą wytwórni Universal Studios, na ekranach całego świata królował film Park Jurajski. Przypomnijmy: głównych bohaterów tego filmu, dinozaury, odtworzono z uszkodzonego DNA ich przodków, odnalezionego w krwi wyssanej przez prehistoryczne moskity, uwięzione na wieczność w bursztynie.

— Prawdziwy przełom! Świat Zachodu opanowała dinozauromania, a wraz z nią — wielka moda na bursztyn. Zaczął się dla nas złoty czas. Co ciekawe, dostawcą bursztynu dla Spielberga był nasz największy w tamtych czasach odbiorca, firma Amberman. Możemy więc śmiało powiedzieć, że to nasze kamienie były rekwizytami w Parku Jurajskim — opowiada z nieskrywaną dumą Buzalski.

Mocny dolar, tanie srebro i surowiec bursztynowy, brak znaczącej konkurencji oraz tania siła robocza — wszystko to sprawiło, że Amber stał się bardzo zyskownym przedsiębiorstwem.

— Po Stanach Zjednoczonych rozpoczęliśmy ekspansję do Kanady i Meksyku, na Wyspy Brytyjskie, do Francji, Hiszpanii, Włoch, Niemiec, Czech i Turcji. Wtedy też wybudowałem pensjonat przy łowisku. Bez kredytu. A właściwie jedynym źródłem finansowania stały się różnice kursowe. Był bowiem taki czas, że ceny bursztynu na dolary przeliczałem po kursie w okolicach 3,5 zł, a gdy płacono — było już 4,7 zł za dolara — wylicza Klaudiusz Buzalski.

Ogrody też zwiedzimy

Madera. Ogrody Palheiro Ferreiro. Założone ongiś przez arystokratów angielskich, dziś w posiadaniu rodziny Blandy, która produkuje najbardziej znany trunek z wyspy — maderę oczywiście. Egzotyczne rośliny, piękne aleje. Zacienione zakątki. Po sąsiedzku — pole golfowe. Wstęp do ogrodu: 10 EUR za osobę, obojętnie, czyś dorosły, student, czy emeryt. Dobre wzory...

— Tu będą wybrukowane aleje. To żywopłot, który wyrośnie w labirynt. W tamtej części już jesteśmy gotowi — pokazuje dzieło swoje i męża Maria Buzalska.

Stoimy na mostku, wśród obsadzonych alejek. Początkowo miał to być ogród chiński. I choć koncepcja nieco się zmieniła, nadal czuć chińszczyznę w tym miejscu ogrodu Buzalskich.

— Właśnie rejestrujemy nasz ogród. Chcemy wpuszczać zwiedzających — dodaje Maria Buzalska, pokazując ze wzniesienia, jak duży i różnorodny jest należący do nich teren, graniczący z łowiskiem. Buzalscy, pod opieką dendrologów, przygotowują tu arboretum — trochę ogród, trochę leśny park, przeznaczony do uprawy różnych gatunków drzew i krzewów — rodzimych i obcych. Do celów naukowych, badawczych, ekologii, aklimatyzacji i hodowli. W Polsce najstarsze — i największe — arboretum spotkamy w Kórniku (założył je w I poł. XIX w. Tytus Działyński) — o powierzchni ponad 100 ha.

— Wszystko, co tu robimy, zarówno jeśli chodzi o udostępnianie i zarybianie jeziora, pensjonat, jak i o budowę ogrodu, ma sprawić nam satysfakcję. Poświęcamy temu właściwie cały czas, bo firmę prowadzi już syn. Oczywiście chcemy także tak zagospodarować te nasze dziesiątki hektarów, by teren sam zarabiał na swoje utrzymanie. Żeby nasi spadkobiercy nie mieli z nim kłopotu — wykładają swoją filozofię Buzalscy.

Jako ich gość mogę potwierdzić, że są na dobrej drodze. Weekend tu spędzony pozwala odetchnąć, odpocząć, zapomnieć o codziennym tempie.

A co do ryb, na które zaprosiła mnie na początku pobytu w Orlu, instruktorka Natalia? Mój talent do muszkarskiej techniki wędkowania nie jest aż tak duży. Zatem ryby były. Efektów w saku jednak niestety, nie.


  • jerzy lubi to




Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych