W skrocie: jakie mielidcie plany na 2008 i jak bylo z ich realizacja?
Nie w skrocie:
- planujecie/improwizujecie
- przelozenie planowania na wyniki
- jak mocno trzymacie sie planu
itd
Plany i ich realizacja w 2008
Started By
hlehle
, 29 gru 2008 20:15
8 odpowiedzi w tym temacie
#1 OFFLINE
Napisano 29 grudzień 2008 - 20:15
#2 OFFLINE
Napisano 29 grudzień 2008 - 21:35
Plany zrealizowane w 100-ty procentach, przynajmniej wyjazdowo i kilometrowo
1.01 styczeń, otwarcie sezonu Parsęta, po 4 dniach rzeka zamarzła, ja oczywiście bez ryby (4 sezon, 36 dni nad wodą)
kwiecień Rio Ebro, wyniki na 50 procent, największy 160cm, ale było fajnie, zapłaciliśmy frycowe, wprzyszłym też jade
1 Maj, Kaszuby, były szczupaczki, spodziewanego rozmiaru ,
później Odra/Warta - pierwsze bolenie .
od połowy czerwca pogoń za mentnookim tak do końca grudnia ,
w międzyczasie kilka razy Bukówka, Turawa i dwa razy Słowacja, tutaj plan wykonany w stu procentach, założenia plus konsekwentna ich realizacja zaowocowały bardzo dobrymi wynikami .
Oby przyszły sezon, nie był gorszy, czego sobie i wam życze
1.01 styczeń, otwarcie sezonu Parsęta, po 4 dniach rzeka zamarzła, ja oczywiście bez ryby (4 sezon, 36 dni nad wodą)
kwiecień Rio Ebro, wyniki na 50 procent, największy 160cm, ale było fajnie, zapłaciliśmy frycowe, wprzyszłym też jade
1 Maj, Kaszuby, były szczupaczki, spodziewanego rozmiaru ,
później Odra/Warta - pierwsze bolenie .
od połowy czerwca pogoń za mentnookim tak do końca grudnia ,
w międzyczasie kilka razy Bukówka, Turawa i dwa razy Słowacja, tutaj plan wykonany w stu procentach, założenia plus konsekwentna ich realizacja zaowocowały bardzo dobrymi wynikami .
Oby przyszły sezon, nie był gorszy, czego sobie i wam życze
#3 OFFLINE
Napisano 31 grudzień 2008 - 13:43
Moim planem, a raczej celem na ten rok było złowienie klenia oraz bolenia - ponieważ dopiero uczę się połowu tych ryb.
Swój cel osiągnąłem
Swój cel osiągnąłem
#4 OFFLINE
Napisano 31 grudzień 2008 - 17:05
U mnie tosięwszystko przekręciło ale jak napisałem jestem zadowolony
Pozdrawiam
Remek
Pozdrawiam
Remek
#5 OFFLINE
Napisano 31 grudzień 2008 - 18:10
Ja planowanie zaczalem juz w 2007. Podzielilem rok na okresy poswiecone poszczegolnym rybom i metodom. Obiecalem, ze odstepstwa bede musial sam sobie uzasadnic (np. Odkrycie lowiska/metody , ktore w danym momencie dawaly duze szanse na sukces). Tak wygladalo planowanie w skali roku - klenie do maja, krotko szczupaki i bolenie, pozniej sumy oraz klenie na muche dla relaksu. Jesien to szczupaki i sandacze. Plan sie modyfikowal wiele razy. Juz na poczatku roku, podczas drogi na kleniowisko natknalem sie na rewelacyjna okoniowa miejscowke - kleksy musialy poczekac. W maju bylo Syrsan oraz troche boleniowania. W czerwcu i lipcu bardzo dobrze braly grube klenie i sandacze, wiec sumy czekaly. Po drodze kolega zarazil mnie lowieniem brzan (nie nastawialem sie na nie juz od ponad 5 lat). Sierpien i wrzesien to ryby wasate - slize i sumy. Sukcesem zakonczylo sie jedynie lowienie tych pierwszych. Od pazdzienika mialy byc sandacze i szczupaki - lowilem je praktycznie do konca roku, a efekty (szczegolnie jesli chodzi o pajki) mile mnie zaskoczyly. Zaniedbalem po drodze muszkarstwo, ale i tak mocno sie podszkolilem.
Jesli chodzi o planowanie krotkoterminowe to praktycznie kazde wyjscie na ryby bylo wczesniej przemyslane. Od miejscowek, ktore zamierzalem oblawiac po metody i przynety. Oczywiscie wszytko obwarowane bylo warunkami, czyli np. Jesli bedzie latal chrust zaczne od lowienia na Tiny, jesli bedzie wial wiatr to... Itp. Nie znaczy to wcale, ze nie bylo miejsce na improwizacje - czesto na niej sie konczylo, po obserwacjach poczynionych nad woda. Jednak bazowy plan zawsze byl. Kazde wedkowanie staralem sie zakonczyc analiza tego co sie wydarzylo i wstepnym planowaniem/przemysleniem nastepnego lowienia. Czesto staralem sie trzymac planu mimo wstrzelenia sie w metode/przynete i tak jak zamierzalem wczesniej, kontynuowalem kombinowanie. Dzieki temu zauwazylem nie raz, ze przy intensywnym zerowaniu ryby mialy gdzies co im sie pod nos podsuwa i jadly wszystko, czasem jednak tylko jedna przyneta czy sposob jej podania dawaly gwarancje sukcesu.
Tak, wiec moje lowienie w 2008 opieralo sie na planowaniu i analizowaniu. Mam nadzieje ze w 2009 nie odpuszcze i dalej tak to bedzie wygladalo
Jesli chodzi o planowanie krotkoterminowe to praktycznie kazde wyjscie na ryby bylo wczesniej przemyslane. Od miejscowek, ktore zamierzalem oblawiac po metody i przynety. Oczywiscie wszytko obwarowane bylo warunkami, czyli np. Jesli bedzie latal chrust zaczne od lowienia na Tiny, jesli bedzie wial wiatr to... Itp. Nie znaczy to wcale, ze nie bylo miejsce na improwizacje - czesto na niej sie konczylo, po obserwacjach poczynionych nad woda. Jednak bazowy plan zawsze byl. Kazde wedkowanie staralem sie zakonczyc analiza tego co sie wydarzylo i wstepnym planowaniem/przemysleniem nastepnego lowienia. Czesto staralem sie trzymac planu mimo wstrzelenia sie w metode/przynete i tak jak zamierzalem wczesniej, kontynuowalem kombinowanie. Dzieki temu zauwazylem nie raz, ze przy intensywnym zerowaniu ryby mialy gdzies co im sie pod nos podsuwa i jadly wszystko, czasem jednak tylko jedna przyneta czy sposob jej podania dawaly gwarancje sukcesu.
Tak, wiec moje lowienie w 2008 opieralo sie na planowaniu i analizowaniu. Mam nadzieje ze w 2009 nie odpuszcze i dalej tak to bedzie wygladalo
#6 OFFLINE
Napisano 02 styczeń 2009 - 16:36
hlehle - fajnie to napisałeś ja również powoli przestawiam się na łowienie zaplanowane, jednak jest to raczej powolny proces
#7 OFFLINE
Napisano 02 styczeń 2009 - 16:55
Ja powiem tak: w tym roku miałem mało czasu na ryby, ale też jak już byłem na rybach, to łowiłem dość chaotycznie - być może wynikało to z faktu, że najczęściej byłem ogólnie tak zmęczony, że sam fakt bycia na rybach i wyłączenia się to już był cel sam w sobie Poza tym obławiałem zwłaszcza miejscówki miejskie - wrocławskie, zaledwie kilka razy wybrałem się dalej - np. nad Odrę w Brzegu Dolnym.
W zasadzie mało planowałem i cieszyłem się z każdej chwili nad wodą. A zatem mało planowałem, mało łowiłem, raczej improwizowałem na rybach.
W tym roku chciałbym wygospodarować więcej czasu na klenie, jazie, bolenie - chciałbym łowić właśnie w sposób zaplanowany, i tak, żeby wybierać miejscówki, w których chcę łowić, a nie te, na które jestem skazany - co miało miejsce często w tym roku,
pozdro
Michał
W zasadzie mało planowałem i cieszyłem się z każdej chwili nad wodą. A zatem mało planowałem, mało łowiłem, raczej improwizowałem na rybach.
W tym roku chciałbym wygospodarować więcej czasu na klenie, jazie, bolenie - chciałbym łowić właśnie w sposób zaplanowany, i tak, żeby wybierać miejscówki, w których chcę łowić, a nie te, na które jestem skazany - co miało miejsce często w tym roku,
pozdro
Michał
#8 OFFLINE
Napisano 03 styczeń 2009 - 00:29
Z planami krótkoterminowymi było nieźle.
Jak wiedziałem że pojadę, gdzie będę i w jaką pogodę
to już myślałem co połowię i od czego zacznę.
Jeśli sytuacja na łowisku mnie nie zaskakiwała, to realizowałem swoje założenie.
Trudno mi mówić o prawidłowościach i wynikach płynących akurat z tej konsekwencji,
bo na przykład rzadko byłem w tym samym miejscu dwa dni z rzędu...
Z planów długoterminowych, to wypalił jeden większy wypad, gdzie okazów nie było ale było świetnie (nowa dla mnie woda)
więc zdawałem się tylko na swój nos i połowiłem lepiej od mojego przewodnika
ale zwracam mu honor, że głównie on nawigował, a ja napalałem się na łowisko jak szczerbaty na suchary...
Jak wiedziałem że pojadę, gdzie będę i w jaką pogodę
to już myślałem co połowię i od czego zacznę.
Jeśli sytuacja na łowisku mnie nie zaskakiwała, to realizowałem swoje założenie.
Trudno mi mówić o prawidłowościach i wynikach płynących akurat z tej konsekwencji,
bo na przykład rzadko byłem w tym samym miejscu dwa dni z rzędu...
Z planów długoterminowych, to wypalił jeden większy wypad, gdzie okazów nie było ale było świetnie (nowa dla mnie woda)
więc zdawałem się tylko na swój nos i połowiłem lepiej od mojego przewodnika
ale zwracam mu honor, że głównie on nawigował, a ja napalałem się na łowisko jak szczerbaty na suchary...
#9 OFFLINE
Napisano 04 styczeń 2009 - 10:36
Realizacja planów- hmmmm, staram się je realizować, ale co zrobić jak dzwoni kumpel i mówi że znalazł szalejące bolki, lub mowy fajny ciorek ?????????/ Czasami trzeba coś poswięcić dla wspólnego dobra
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych