Sandacz na Odrze,hmm łowiłem kilka razy na tej rzece. Moje spostrzeżenia pewnie nie są do końca miarodajne, ale też nie specjalnie różnią się od Wiślanych. O tej porze roku sandacze są aktywne cały dzień (zresztą dotyczy to całego sezonu), ale bardzo często są poza zasięgiem rzutu z brzegu. Jeśli masz możliwość popływać to dobrze, jeśli nie, to też nie jest źle
![:mellow:](/public/style_emoticons/default/mellow.png)
W ciągu dnia szukaj miejsc głębokich - zaczepy,kamienie tylko poprawią atrakcyjność potencjalnej miejscówki. To co napisał Friko, to stara prawda i nie należy o niej zapominać. Jeśli połowisz lub będziesz miał brania w danym miejscu, to warto się na nim skoncentrować i następnym razem. Ryby te lubią patrolować konkretne obszary wody. Często brania są falami, np. masz brania o 13 potem kilka godzin przerwy i powtórka. Często ryby bywają w łowisku tylko przez kilkanaście minut. Jak już ułożysz sobie grafik to wiesz na czym się skoncentrować. Bywa dość często że ryby nie odpływają dalej w poszukiwaniu pokarmu, ale znajdują się kilka metrów dalej i nie jesteśmy w stanie do nich dorzucić. Równie często sandacze robią patrol wzdłuż brzegu. W drugim przypadku kluczem do sukcesu jest określenie kierunku ich wędrówki i powrót na czas. W pierwszym, no cóż czekamy na następną falę lub idziemy poszukać ich w innym miejscu. Jeśli czekamy, to warto robić to aktywnie, bardzo często pojedyncze sztuki zapędzają się w interesujące nas miejsce. Żeby było śmieszniej, zazwyczaj różnią się gabarytami od tych stadnych.
Przynęty i prowadzenie. Pominę sposób o którym pisał Friko, skoncentruje się na dziennych połowach, tzn tych głębokich. W takich miejscach, z kilkumetrową głębią skazani jesteśmy w dużej mierze na gumy. Kolory. Tu każdy ma swoją teorie, szczególnie po artykułach w prasie. Nie ma chyba łowcy sandaczy który by się nie naczytał o seledynach jako magicznej przynęcie na mętnookiego. Być może coś w tym jest. Ja należę do osób które lubią sobie upraszczać życie, więc przynęty dzielę pod względem kolorów na naturalne i oczojeby
![<_<](/public/style_emoticons/default/dry.png)
Zaczynam od naturalnych jeśli nie mam wyników,lub delikatne skubnięcia przechodzę do żarów, i odwrotnie, jeśli na fluo kończą się brania zmieniam na naturę.
Obciążenie. Podobna historia. Zaczynam w miarę naturalnie. Obciążenie zmieniam. Stosuję główki od takich co niemożna doczekać się kontaktu z dnem, po bomby. Bardzo często ryby są w łowisku,ale nie reagują na dane prowadzenie. Czasami ślamazarne,wręcz wleczenie przynosi rezultaty, czasami odwrotnie. Na wodzie gdzie 12gr wystarcza w zupełności walę 50gr
Pozostałe przynęty. No cóż, nasz arsenał nie kończy się na gumach. W rzekach odpuszczam koguty, choć powoli i to się zmienia. Bardzo dobrą przynętą bywają zapomniane wachadłówki, prowadzenie raczej leniwe, choć własna inwencja mile widziana. Obrotówki,nie używam.
Woblery. Poza wieczornym łowieniem mam kilka typu SDR. Przydają się w miejscach gdzie równolegle do brzegu mamy głęboką rynnę, do której jesteśmy w stanie dojść.
Pozostałe pierdoły.
A więc kij. Każdy ma swoje preferencje. Dobrze spotkać się z kolegą który też łowi te ryby i połowić jego patykiem. Z kijów seryjnych pamiętam tyle że większość tego co proponowali producenci za cholerę mi nie odpowiadało. Kiedyś były to w większości kije miękkie, dlaczego? Ano takie wędki były używane przez łowców na filet, więc przenieśli to do spiningów. ponoć coś się zmieniło. Ogólnie, patyk ma Ci leżeć w ręku i mieć siłę aby zaciąć sandacza. Linka, moc 15-25lbs jest jakimś kompromisem. Jeśli dopiero poznajesz łowisko warto użyć mocy, tracisz mniej przynęt. Piętnastka pozwoli Ci dalej posłać przynętę.
Kołowrotek. Ma być sprawny z dobrym hamulcem. Przyda się z łożyskiem oporowym - nie ma cofnięcia linki przy zacięciu - ale poczciwe abu przy odrobinie wprawy będzie bardzo dobry.
Agrafka czy przypon? Ja stawiam na przypon, wyjątkiem są akweny w których szczupaka praktycznie nie ma. Unikniemy bardzo niemiłych niespodzianek. W takim kilkumetrowym dołku potrafi się przyczaić szczupak z tych nieco większych.
Główki. Przy zakupie sprawdzić ostrość haka, siłę pod jaką się rozginają. Zazwyczaj warto unikać tych miękkich ale podczas rozpoznawania łowiska pozwalają nam uniknąć dużych strat.
I najważniejsza rzecz. Cierpliwość i odporność na stres. Gdy pierwszy raz wybrałem się nocą nad Wisłę, w ciągu 3 godzin pozbyłem się dwóch pudełek przynęt. Bolało. Czasami mamy dość już łowienia, bo od 5 godzin nie mieliśmy kontaktu z rybami, a tu zaczyna zmierzchać, siąpi deszcz. Często bywa tak że zostając mokniemy jeszcze bardziej, ale czasami mamy eldorado...