Do czasu kiedy pokazały się na naszym rynku pierwsze wspaniałe kotwiczki Mustada woblery na pstrągi zawsze uzbrajałem w dwa różne rozmiary kotwiczek. Druciaki musiały przecież dawać radę. Nawyków jednak pozbyć się jest trudno więc kiedy Mustad stał się dostępny ( i był wspaniały !) nadal zbroiłem woblery w ten sam sposób.
Nie chodziło już wtedy tylko o samą moc. Przede wszystkim o lepszą stabilizację woblera. Sprawdza się to wyłącznie przy woblerach o dobrej pływalności. Jest to o tyle ważne, że nawet miligram wagi kotwiczki potrafi zamienić wobler pływający na tonący czy suspending.
Po za tym często zdarzało się, że lekkie woblery w kształcie papieroska zostawały niezłymi lotnikmi po zastosowaniu jednej, o 2 rozmiary większej kotwiczki na ogonku. Niby nic, a zasięg się robił ! Czasem wobler już w wodzie po zarzuceniu, albo stał jak spławik, albo delikatnie tonął. Jednak wcale nie jest to wada. Sprawdza się to na otwartej wodzie dużej rzeki. Niekoniecznie pstrągowej.
Roszady przy zbrojeniu zmieniają pracę woblerów. To jest bezdyskusyjne. Jednak dzięki temu można wspaniale ustawić sobie woblery.
Przy lekkich konstrukcjach istotny jest każdy miligram. Należy pamiętać, że kotwiczki w tym samym rozmiarze od różnych producentów ważą nie zawsze tak samo. Jest to jednak na plus dla naszej inwencji. Dotyczy to również woblerów seryjnych. Niby pianka, a w brew pozorom różnią się często, i to bardzo. Wystarczy pobawić się z kilkoma takimi samymi woblerami w różnym od fabrycznego ustawieniu.
Często zdarza mi się, że potrzebuję mocniej uzbrojonego wobka. Wtedy podnoszę rozmiar kotwiczki, ale korzystam z kotwiczek o krótszym trzonku. Waga pozostaje na odpowiednim poziomie, a moc idzie w górę !
Nie da się w zasadzie pogodzić zwiększania mocy kotwiczek i łatwiejszego ich rozginania. Choć kiedyś łowiłem ładne pstrągi w rzece z ogromną ilością zaczepów. Wtedy to po prostu rozcinałem cążkami uszka kotwiczek w odpowiednim miejscu i następnie lutowałem. Nigdy nie miałem sytuacji, że pstrąg rozgiął mi taką osłabioną kotwiczkę (nawet 50+), a jak doszło do zaczepu to odczepiacz na podwójnym sznurku od suszarek wspaniale dawał radę.
Według mnie ideałem są woblery pstrągowe bez obciążenia wewnętrznego. Oczywiście są to takie woblery gdzie "ciałka" mają jak najmniej. Ot taki "papierosek". Wtedy to kotwiczki i ich odpowiednie dobranie pokazuje cały ten temat idealnie !
P.S. Co do szczupaków, ale w wodach pstrągowych, to nigdy nie miałem sytuacji by szczupak głęboko zażarł woblera. Zawsze były zapięte delikatnie za koniuszek wargi. Wydaje się, że w górskiej wodzie są bardziej stonowane w swoich zachowaniach.
Użytkownik Tomek O edytował ten post 03 wrzesień 2015 - 15:14