To już 28.08.ad. Czas na zakończenie. Sezon miałem nie wpełni udany. Niewiele pstrągów, jeszcze mniej, tych godnych uwagi.
Dzisiaj ostatni(?) poranny wypad.
Woda niska, prześwietlona ale brań dużo. Ryby ochoczo współpracują. Mimo braku większych ryb, jestem zadowolony. Zmieniam miejscówki idąc brzegiem i brodząc, na przemian. Ryby wypinam w wodzie, bez wyjmowania (słońce coraz wyżej), lub pozwalam im na ucieczkę, luzując linkę.
Na bezzadziorowej, jest to dość proste.
Królem polowania jest obrotówka, wielkości Aglii nr 2.
Niestety, pstrągi wielkością nie powalały. Ot 20-33cm.
Ok. godz. 9.00, branie grubej ryby. To potężna i pięknie wybarwiona samica.
Na oko, ok. 55+cm. Gruba, wręcz spasiona.
Ryba wzięła na długiej lince i prze pod prąd. Próbuję ją zatrzymać. Po dłuższej chwili zatrzymuje się, nieustannie młynkując pod powierzchnią.
Próbuję sprowadzić ją z nurtem ale ryba nie ma zamiaru spłynąć ku mnie. Tkwi, jakby przyklejona do miejsca, w którym wzięła.
Mam starą linkę 0,20 (nie zmienianą od początku sezonu). Bojąc się o jej wytrzymałość ruszam, po skarpie, w jej kierunku.
Linka wciąż napięta a ryba nadal kręci swoje młyńce.
Dochodzę do miejsca, gdzie mogę zjechać na d..pie, do wody. Parometrowy ślizg i moje wodery lądują w płytkiej wodzie. Zatrzymuję się przy burcie brzegu i skracam dystans. Jednocześnie szykuję podbierak.
Gdy ryba już jest blisko, jakie 2-3m od podbieraka a ja kombinuję, jak cyknąć wieńczącą hol fotę........ Luuuuz.
I to byłoby na tyle. Może w przyszłym sezonie, będę miał okazję wyrównać rachunki