Witajcie!
Może ja wtrącę swoje 5 groszy odnośnie drop shota. W akcję "dropszotową" wpadłem jakieś 2 lata temu. Jak oszalały nakupowałem gumek, haków, fluoro coś tam coś tam. Przyszła wiosna i nad jezioro. Lunkerka do wody, woda czysta, płynie okoń widzę, dodam że próbowałem łowić 1 raz w basenie gdzie stacjonuje moja łódka z pomostu pod moimi nogami. Okoń podpływa, na gumkę patrzy jednym okiem, a drugim na mnie . Patrzy i patrzy i patrzy i ........ nic. Idę w drugie miejsce, podobna sytuacja. Tylko oglądały trzepiącą się gumkę. Próbowałem różnych metod poszarpywania. Na godzinę prób tylko 3 okonki.
Płynę łódką na jeziorko. Staję przy trzcinach, znowu próby trzepania gumą. Nic. A miejscówka 110 % pewna.
Zacząłem kombinować bo gumek mnóstwo.
Szybkie zamówienie główek do gumek lunkera.
Kolejna sobota, ta sama przystań i jezioro, na żyłce główka phenix z lunkerem.
I zdarzył się cud ... woda ożyła. niemal 95 % skuteczności. Myślę ok, dzisiaj są super brania, zakładam drop shota.
Woda - macham macham nic.... kurde niiiiiiicccccc.
główka + taka sama gumka lunkera - siedzi jeden za drugim.
Wnioski:
- na moim jeziorze drop shot sam w sobie się nie sprawdza,
- przynęty drop shotowe a i owszem,
Dodam, że jezioro niezbyt głębokie typowo okoniowe,
Zaznaczam, że nikogo nie chcę zniechęcać swoim wpisem, to tylko moje doświadczenia.
Pozdrawiam wszystkich.