Jakos tak sie ostatnio zlozylo ze poniedzialek zrobil sie dla mnie bardzo wedkarskim dniem. W pracy jest luzniej i wczesniej koncze. Wtedy szybkie pakowanie i nad wode. Poniewaz jest to wyjazd tylko na 2-3h to najczesciej udaje sie na szczupaki na poblskie jezioro, o ktorym juz wielokrotnie pisalem. Wczoraj postanowilem odpoczac od muchowki, ktora kawtowalem wode ostatni miesiac i wzialem jerkowke (ta jerkabait'owa.pl jeszcze do mnie niestety nie dotarla i chyba ja dostane dopiero na poczatku pazdziernika
![:angry:](/public/style_emoticons/default/angry.png)
) Poniewaz w gre wchodzi tylko brodzenie to moj zestaw ograniczylem do slidera i malego skinnera, jak sie pozniej okazalo z drugiego wogole nie korzystalem. Skonczyly sie juz upaly i woda znacznie sie oczyscila z alg i innych glonow. Szczupaki staly sie niezwykle aktywne i zabawa byla przednia. Samego lowienia bylo troche ponad 1,5h i w tym czasie udalo mi sie wyjac z wody 3 zebate: 73cm, 72cm i kolo 45cm. Poza tym nie zacialem sporego szczupaka (strzelam ze z przedzialu 90-100cm) ktory dwokrotnie atakowal, ale nie na tyle skutecznie zeby z nim walczyc. Potem dlugo jeszcze to miejsce oblawialem na przemian sliderem i skinnerem, ale juz sie nie pokazal. Kilka zebaczy wjechalo w zielsko, ktorego jest pelno i sie wypielo w tym grubasek ponad 80cm, ktory zazar slidera 3m ode mnie i dal nura w krzaczory. Mialem tez okazje pobawic sie z takim okolo 60cm, ktory na dlugosci kija ode mnie kilkakrotnie atakowal przynete, ale ja nie zacinalem. Po chwili wypluwal z pyska, ja wprawialem jerka w ruch i kolejny atak itd, ubaw po pachy
![:lol:](/public/style_emoticons/default/laugh.png)
Jeszcze dodam, ze drugi co do wielkosci z wyjetych szczupakow mial w pysku zestaw do zbrojenia trupka. Udalo mi sie go uwonic z pierwsze kotwiczki, ale druga gleboko tkwila w przelyku, w koncu skorodowane oczko peklo i kotwiczka sie schowala na tyle globoko, ze juz nie mialem dostepu, nie meczylem ryby sesja zdjeciowa i szybku zwrocilem do wody, w zasadzie nie musialem mu dlugo pomoagac,zeby doszedl do siebie, ale nie wiem czy przezyje, wygladalo to tak jakby przelyk mial calkowicie zablokowany a skorodowanie tego zelastwa pewnie sporo potrwa, wiec raczej obstawiam ze bedzie wkrotce pozywieniem dla innych mieszkancow jeziora. W zalaczniku fotki najwiekszego wyjetego i zwloki zmasakrowanego slidera, ktory przed lowieniem byl gryziony tylko kilka razy i nie byl zadnych powaznych ran. W tym tygodniu chyba bedzie ciezko znowu wybrac sie nad wode, ale jesli mi sie uda i beda wyniki to nie omieszkam sie tym podzielic z Wami.
Pozdrawiam