Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu

Ostatnie komentarze


891 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

770 gości, 8 anonimowych

Bing, nevis, Kejkosz, daniel., lukson, damien79, damianowy, AustinSELF, Fatso, PaPaDaNcE, coma, ask, Google, Robert.B, drateffka83, bartosz_lukasiewicz, brek69, ksywa, koszka, bony20, StevenOa, bartolo, ozzy321, Leszek-1975, wacior84, Maniek600, Matyz, czocho, remek1, ms80, rothen, Skalmar76, bercik69, Trociowy, PerchMaster, PiotrN, szpaczek23, Zybi81, szaker, dekosz, Wesol, soyerek, didiunik, piter v, PABL0, 5384, M@W9, lukilures, Marek Tański, elpojo, Robert_103, Blasdfa, milczacy, filu, brox, Wojciech_B, mopar, SzczupakRzeczny, Greg Greg, stoen, robal28, Paprykarz, slawek_2348, Cargados1985, jacek.hetflaisz, sebam3, Cez@ry, Myszon, spayol, Krankfrank, kyller, bolomistrz7, gerwazy, Alek., jakub.dębski, helikon, maciej smochy, rafcool, Houdini, pano112, Stafford, Guzu, migdau, hanz, kamiloniemy, andrew16, Intro, Żbik, dd300, Domixon37, Pescador de caña, Łukasz90, Okonek@123, BartiX_77, mietek, karkoszek, Jaqbek, Slig, WHITE14, Fifik, Sławek77, Kacper Kniaź, Tomasz eS, Grimminger, Mariusz B., Kniaziu, siarq, skorupa13, Xibi, vako, skrzyp, Szysz00nia, krzysztof1983, bardzozlymisio, lenny


- - - - -

Edge


Co sprawia, że niektórzy wędkarze łowią więcej ryb od innych? Posiadają tajemną przynętę, łowią w super miejscu, a może to szczęście, taki niesprawiedliwy czynnik losowy mający swoje źródło pośród gwiazd?
Nigdy nie wierzyłem w przypadki i nie chciałem się im poddawać. Uważam, że oczywiście można złowić szczęśliwie jedną, wielką wspaniałą rybę, czasem całkowicie przypadkowo.
Ale już powtarzalne wyniki w postaci wielu ryb średnich i dużych w sezonie, a tym bardziej w kilku sezonach pod rząd to kwestia umiejętności – wypadkowej ciężkiej pracy i wrodzonych predyspozycji.
Po dłuższym zastanowieniu jestem zdania, że wędkarski sukces, rozumiany jako łowienie wielu ładnych ryb sezonie, często okazałych jest wprost proporcjonalny do sumy efektywnych czasów łowienia przemnożonych przez współczynniki głodu:

 

Dołączona grafika

 

Przez efektywny czas łowienia rozumiem moment, gdy atrakcyjna dla danych ryb przynęta znajduje się w odpowiednim miejscu w wodzie i jest prezentowana w sposób dla ryb interesujący. To znaczy musimy dobrze wybrać miejsce, czas łowienia, przynętę i jeszcze poprawnie ją poprowadzić. Wszystko musi się tu zgrać. Po uwzględnieniu współczynnika głodu, czyli miary aktywności ryb (powiedzmy nieżerująca głowacica - 1, boleń na tarle uklei - 10) osiągamy całkowity wynik. I tak przez cały sezon. Maksymalizujemy sumę iloczynów.
Na całkowity czas przeznaczony na wędkarskie wyprawy często nie mamy wpływu. Albo inaczej, w dużym stopniu jest od nas niezależny. Pasja jest niezwykle ważna, pozawala nam zachować równowagę, dostarcza radości, satysfakjci, ale nie może, nie powinna powodować zaniedbywania rodziny, czy pracy. Maksymalizacja czasu na wyprawy kosztem na przykład dzieci była by szaleństwem, głupotą. Tego Wam nie życzę.
Co więc możemy zrobić? W ramach dostępnego czasu możemy maksymalizować efektywny czas łowienia: skrócić dojazd, czas na przebranie, przyszykowanie sprzętu, dojście na łowisko. Możemy odłożyć rozmowy z kolegami na potem i być w pełni skupieni na łowieniu, nie oddawać byle jakich rzutów.

 

Dołączona grafika

 

Ja sam zawsze staram się „wyciągnąć” z wolnego czasu ile tylko się da. Między innymi dlatego wybieram szybciej zakładające się wodery połączone z gumowymi butami, czy też bardzo szybko poruszam się po kamienistych rafach. Nie, nie biegnę by pierwszy zająć tajne miejsce. Po prostu chcę łowić 10 minut dłużej. Niby mało, ale na 100 wyjść robi się już sporo dodatkowych godzin. Dodatkowych godzin, które pośrednio przekładają się na dodatkowe ryby.
Ponadto, by lepiej zarządzać czasem jeszcze w domu, ewentualnie w drodze na łowisko, na czerwonych światłach ustawiam sobie kilka budzików. Dzięki nim sprawniej rozdzielam czas pomiędzy miejsca oraz przynęty. Już wcześniej wiem, gdzie, jak długo i na co będę łowił.
Po maksymalizacji czynnika ilościowego pozostaje trudniejsze, czyli czynnik jakościowy. Coś pozornie nieuchwytnego, dzięki czemu wiemy kiedy i gdzie być nad wodą, jaką wybrać strategię, na jaką rybę się nastawić, jak się zachować, ale również co zmienić ze względu na szczególne, nieprzewidywalne warunki, niestandardowe zachowanie ryb, nagłą zmianę pogody, wymuszoną zmianę miejsca zajętego przez innego wędkarza. Tutaj nie ma prostej drogi. Liczą się skumulowane godziny nad wodą z całego naszego wędkarskiego życia. Ale, by nie było tak łatwo, jest to pewna wypadkowa ciężkiej pracy i indywidualnych zdolności, inteligencji. Nie wystarczy tylko nad wodą być. Trzeba ją bacznie obserwować i wyciągać słuszne wnioski. Jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej, c'est la vie!

 

Dołączona grafika

 

Powyższe zdjęcie to kwintesencja doświadczenia mojego wyspiarskiego przewodnika. Nie ma w nim nawet pixela przypadku. Czterdzieści minut spędzone tylko na tym, by w ciemnościach, z dala od brzegu dobrze postawić łódź z uwzględnieniem pory roku, fazy księżyca, zachmurzenia, godziny, silnego wiatru, pożądanej głębokości, ukształtowania dna…
Na koniec należy pamiętać, że przyda się też podstawa teoretyczna - czytanie, rozmowy oraz obserwacja bardziej doświadczanych wędkarzy. Najfajniej wszystko odrywać samemu, ale gdy do danego miejsca już nie wrócimy efektywniejsze będzie poleganie na doświadczeniu innych. Powodzenia!

 

Artykuł bierze udział w konkursie "wygraj wędkę marzeń"




33 Komentarze

Zdjęcie
guciolucky
29 paź 2020 21:41
Nie chodzi o problemy ze zrozumieniem, bynajmniej po mojej stronie, zwyczajnie szkoda mi ciekawego wątku, miejsca gdzie zaistniała ciekawa wymiana informacji. Parafrazując, wszyscy wiemy jak łatwo zepchnąć temat na totalnie inny tor, co moim zdaniem, rozpoczynasz ;)
Zdjęcie
Wojtek Krasnopolski
05 gru 2020 17:52

"Szybciej zakładające się wodery" ? Dlaczego nie jeszcze szybsze ? Gdzie w tym wszystkim jest przyjemność ?

Wędkowane to etapy. Pogoń za ilością, pogoń za okazami, stawanie w szranki zawodów podwórkowych, okręgowych, GP i MP, a potem przychodzi ten właściwy czas. Zdobyłeś wszystko, albo nic, ale masz praktykę, wiedzę i wyciągnąłeś wnioski.

Wreszcie jesteś zdystansowany, zrelaksowany i czerpiesz czystą przyjemność nawet z samego wędkowania w jedynych i niepowtarzalnych okolicznościach przyrody. Najlepiej w doborowym towarzystwie tych, którzy do tego dojrzeli :).

    • Sławek Oppeln Bronikowski, Mysha, gracek i 2 innych osób lubią to

Nie wiem, czy jest tak, że jest to ewolucja.
Jedni lubią rywalizacje, inni pogoń, trzeci relax.
Wędkarstwo, dla tych którzy traktują je poważnie, jest ważną częścią ich życia.
A życia prowadzimy różne / różnie .
Brzmi być może banalnie. Ale irytuje mnie ten model narracji , dochodzenia do jakiegoś ZEN w wędkarstwie.
Jako pasja jest za bardzo związane z emocjami , a te z założenia są subiektywne.
To o czym pisze @gucio, o rozmawianiu, czy też braku możliwości rozmowy - to wynika z osiągniętego poziomu umiejętności , świadomości i czucia tematu - czyli konkretnego łowienia. Łowienia rozumianego jako interakcja z mieszkańcami środowiska wodnego. Własna refleksja, analiza, nie szukanie drogi na skróty - to wpływa na rozwój rozumienia tego co się odbywa w warunkach podwodnych.
Narracja o istnieniu hiper przynęt i inne marketingowe tricki są tak samo pułapka jak przekonanie, że przynęta nie ma znaczenia.

Odnosząc się do poruszonego w tekście Piotra zagadnienia, czyli tych czynników składających się na sukces... To im mniejsza wiedza i znajomość łowiska i warunków tym większe wrażenie o wadze szczęścia jako czynnika decydującego o sukcesie. Czy sukcesach.
W kompleksowych warunkach łowisk splot okoliczności, które rozumiemy sprawia że zdarza się, że dochodzi do sytuacji jak podczas tarła uklei czy jętki. Sygnały które odbieramy z otoczenia, interpretujemy i na tej podstawie łowimy. Ale to właśnie ta wiedza i rozumienie uwarunkowań umożliwia wykorzystanie tych sytuacji występujących w przyrodzie.
Im większa wiedza i doświadczenie tym więcej schematów, sytuacji, które rozumiemy, czujemy, czy po prostu interpretujemy na naszą korzyść.

Z upływem lat widzę, że tak lubiana przez wielu chęć porównywania swoich wyników, okazow czy też chierarchizowanie wędkarzy na lepszych / gorszych itd. to raczej czysto ludzka cecha. Wystepujaca przeciez nie tylko w wedkarstwie. Cecha niemajaca związku z doświadczeniem wędkarskim czy osiąganymi wynikami. Po prostu są osoby, które lubią się mierzyć miara innych albo w porownaniu z innymi.

Pozdrawiam

Zdjęcie
Rheinangler
07 gru 2020 07:29

Ot taka konkluzja mnie naszla po przeczytaniu ostatnch postow,- bez filozoffi - wylowionemu/wyluzowanemu latwiej o luzniejsza gume w majtach  ;)

Jednak proporcji wylowienia do wyluzowanej gumy  nie jestem w stanie ujac, bo mam napiete stosunki z matematyka  :lol:

    • Mysha i Wojtek Krasnopolski lubią to

Wojtek,
odpowiadając na pytanie gdzie przyjemność.

Tak jak wspomniał Daniel, pasja jest częścią życia, zmienia je, ale też styl bycia jednostki wpływa na podejście do pasji.

W moim przypadku przyjemnością jest możliwość łowienia. Wole łowić dłużej niż krócej. Ale jak mam do wyboru Most Północny (słynny wypływ ścieków do Wisły) i Podlaski przełom Bugu, to jednak więcej przyjemności czerpię z łowienia nad Bugiem.
Kiedy mam spędzić czas w pięknych okolicznościach przyrody - super, ale jeszcze lepiej gdy złowię wtedy trochę rybek. Nie ma co się oszukiwać - łowić ryby to większa frajda niż tylko chodzić na pusto. W moim przypadku jeszcze większą frajdę przynosi celowe złowienie okazu, najlepiej z gatunku który najbardziej lubię łowić (brzana, sum na spinning). Akurat zawody mnie nie kręcą, bo wole samotne polowanie i okazy od szybkościowego łowienia małych i co najwyżej średnich ryb (a taka strategia jest najlepsza na cykl GP) chociaż jak już startowałem dobrze mi szło.

Wyłowienie to kwestia dyskusyjna. Niby przez 25 lat złowiłem tak duże ilości ryb, że już dawno nie popadam w euforie, nie drży mi ręka przy podbieraniu okazów, spokojnie podchodzę do porażek. Mogę co najwyżej powiedzieć, że jestem spełniony w pewnych gatunkach. Ale całościowo? Przecież nie miałem okazji, aby spędzić 2 listopadowych tygodni nad Dunajcem, Sawą, czy też styczniowych nad Parsętą. Nie brodziłem zimą w morzu. Z sumów nie złowiłem jeszcze piraiby, nie złowiłem wielu, wielu ryb morskich z marlinem na czele. Nie wiem kiedy będę spełniony. Pragnę spędzić miesiąc na Syberii, ze 2 tygodnie nad Wielkim Jeziorem Niedźwiedzim, złowić rekina grenlandzkiego. Chcę niby tego samego co inni, tylko czasem więcej.

Życie jest krótkie, a ja nie znoszę marnowania czasu. Staram się wyciągnąć ile się da. Jak szybciej się przebiorę, moje szczęście wzrośnie. Będę dłużej łowił :)
Codziennie, gdy odwożę dzieci 15min jazdy wykorzystuję na uczenie ich angielskiego, w drodze do pracy ustalam zadania z podwładnymi, wracając realizację. W długich trasach słucham audiobooków, rozmawiam z bliskimi, ze znajomymi ze studiów których dawno nie widziałem.
Nie płaczę, że dużo godzin w pracy i dzieci uniemożliwiają mi rozwój. Jak trzeba wstaję o 3 lub 4 rano i w nocy uczę się do międzynarodowego egzaminu. Wszystko się udaje. Klucz to wiara i zarządzanie czasem.

Co do porównywania się z innymi. Mnie osobiście mało interesuje otoczenie. Raczej skupiam się na swoich celach. Nie obchodzi mnie, czy ktoś złowił jednego dnia 11, czy 17 boleni, czy jego największy miał 68, czy 84 cm. Nudzi mnie to. Wędkarzy dzielę na tych co zjadają i tych co wypuszczają ryby. Wartościowanie doświadczenia co najwyżej pojawia się w momentach, gdy poszukuje wiedzy, rozwoju. Staram się uczyć od najlepszych i takich to pytam o zdanie.

Przy okazji czynników decydujących o skutecznym łowieniu zacząłem się zastanawiać nad jeszcze jednym aspektem. U nas jest to rzadkie, bo rybostan przeważnie słaby, ale wyobraźmy sobie, że mamy rybne łowisko.
Jak spośród kilku gatunków zajmujących wspólną niszę łowić ten jeden pożądany. Jak wyłuskać dużą rybę z wielu małych i średnich?

Jak unikać łowienia sumów podczas tarła uklei, co zrobić, by w Piasecznie złowić nie tęczaka, a palię? Miałem jeszcze takie zadanie - uniknąć pacu oraz niszczuk i złowić araphaimę.
 

    • Adrian Tałocha lubi to
Zdjęcie
Wojtek Krasnopolski
07 gru 2020 15:13

Piotr, pytanie rzucone było pół żartem, pół serio. Wędkarstwo z małymi przerwami towarzyszy mi całe życie, a swoje lata już mam :).  Podzieliłem się z Tobą swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi zmiany swojego jak i wielu przyjaciół,  podejścia do tej zabawy, ba nawet pasji.  Od jakiegoś czasu najbardziej kręcą mnie podróże związane z wędkowaniem. Kocham poznawanie nowych miejsc, ludzi i ryb (zdarzały się endemiczne). Lubię dzicz, namiot i nie przeszkadza mi tułaczka nawet ryzykowna. By do tego dojrzeć przeszedłem etapy, o których pisałem. Teraz najważniejsze na rybach i wyprawach jest towarzystwo. Wyścigi z innymi i z samym sobą są już mi obce. Być może nowy rozdział i nowe przyjemności ? Tego Ci życzę :).

Podróże wiadomo, to jeden z lepszych sposobów na wydanie pieniędzy. Zwiedzanie, poznawanie odmiennych zwyczajów, podziwianie architektury, smakowanie potraw. Wyprawy wędkarskie to już całkiem super.
Jakiś czas temu sobie policzyłem, że olewając zobowiązania itd. i licząc 26 dni urlopu, święta oraz urlop za nadgodziny mógłbym w ciągu roku zorganizować 10 tygodniowych wypraw wędkarskich. A będąc na home office, tak jak teraz od połowy lutego, mógłbym dodatkowo sobie tylko zmieniać co 3 tygodnie lokalizacje, w dzień pracować z hotelu, a o świecie i po zachodzie łowić różne kolorowe ryby z zębami :) Potem tydzień w dziczy i znów 3 tygodnie na jakiejś wyspie.

Ale wracając do rzeczywistości, na wszystko w życiu jest czas. Na razie jestem na takim, a nie innym etapie. Liczę minuty i maksymalizuje efekty dla z trudem wygospodarowanego czasu. Dziś 30min, jutro 40, w piątek może godzina :)
Jak plaga przeminie wrócą zagraniczne wyjazdy - 4 gwiazdki i trekking dla żony, plaża dla dzieci, dla mnie oil fishe i inne egzotyki.  W tym roku musiałem odwołać wszystkie 3 planowane wyprawy, ale chociaż odkułem się zawodowo :)

A wyścig, kto wie. Może kiedyś mi się zmieni. Na razie lubię się ścigać z samym sobą, nie ważne w jakiej dziedzinie - sporcie, pasji, rozwoju zawodowym.. zwłaszcza, że robię co lubię, co chciałem.
 

    • Guzu lubi to