Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu

Ostatnie komentarze


1122 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

1041 gości, 7 anonimowych

vincino, snoekje90, Bing, elmo, stigibingo, Andrzej6, staszek72, Google, hubert-wlkp, homax, Marek1969, Tomasz eS, m_ar, jalo1975, PIOTREK113, Kretek, krzysztof1983, Bartek1989, mekDa, PrzemekL, Doman, ricco, TomaszSz, zander90, dekosz, kondzio 77, adamooo, jajakub, WalterW, MATI87, Faer, Hubert 1987, TeDDyBoY, tymof, Sławek77, Gad1979, Pavko, PerchMaster, rybak109, Dedo, Bury knives, bieniu08, sylweczek, Elwojtas, kanu, pfk666, ja_krzysiek, szpieg, soyerek, zaru, Leszek-1975, Rybka 73, piernik, tiko, rally, Wacha, Cez@ry, tato1, Grzech76, Ferret, Tarłoś, losbebenos, carlus75, Miru, kolec, Jarek71, Wojciech_P, RIP, MARIUSZ 69, snup, Tokarz 2000, Mateusz95s, nevis, DonF, zandermafija*SpinnigistaWT, MARIO87


- - - - -

Regionalizm tworzenia woblerów w Polsce


Wstęp
Od kilkudziesięciu lat interesuję się woblerami, a ich twórcami od dobrych kilku lat. W moim kręgu zainteresowań są twórcy, którzy w XX w. rozpoczęli swoją przygodę z ich wytwarzaniem. Staram się to wszystko spisać, kolekcjonuję woblery, robię zdjęcia, bawię się w detektywa, przeprowadzam rozmowy z twórcami lub osobami Ich znającymi. W kolekcjonerstwie nauczyłem się cierpliwości. Będąc w danym mieście zwykle pierwsze kroki stawiałem w sklepie wędkarskim pytając o woblery lokalnych twórców. Pozwoliło to na zauważenie pewnych faktów, którymi chciałbym się podzielić z Wami.
To były trudne czasy dla twórców. Młodszym przypomnę, że nie było wówczas internetu. Sam w drugiej połowie lat 90. XX wieku uczyłem się na uczelni korzystania z poczty elektronicznej, a strony internetowe otwieraliśmy w trybie tekstowym, bo transfer danych, karty sieciowe i skończywszy na kartach graficznych komputerów mocno odbiegały od dzisiejszego sprzętu. Dziś trudno w to uwierzyć, ale tak było. Większość z nas nie posiadała własnego środka lokomocji i w związku z tym podróże wędkarzy po Polsce w celu poznawania nowych łowisk oraz wędkarzy były ograniczone. Zdarzali się zapaleńcy, którzy jeździli na Pomorze za trocią wędrowną, pstrągarze uganiający się za pstrągami, czy też łowcy głowacic, ale nie odbywało się to na tak szeroką skalę jak obecnie. Wszystko to nie sprzyjało wymianie informacji w tworzeniu woblerów. Ponadto dostęp do zagranicznych woblerów, które często były pierwowzorami dla tworzonych przez Nich rękodzieł, był utrudniony. A jak już podjęta została decyzja o tworzeniu pierwszych woblerów, to brakowało materiałów do ich wykonywania. Robiono je często z tego, co było dostępnego pod ręką.
Okazało się, że ten brak wymiany informacji pośród twórców woblerów pozytywnie wpłynął na ich działania. Każdy musiał na swój sposób rozwiązać problem z wykonaniem pierwszych woblerów, a to sprzyjało kreatywności. I te różnice są zauważalne. Można się pokusić zatem o stwierdzenie, że w owych czasach występował regionalizm tworzenia woblerów w Polsce.

Woblery
Prawdopodobnie każdy łowiący ryby za pomocą woblerów zetknął się z wyrobami z Czarnego [6, 11]. Ich cechą charakterystyczną jest to, że wykonane ręcznie korpusy oklejane są tkaniną brokatową, nierzadko nazywaną szmatą. Jest to żmudny proces ozdabiania korpusów, ale bardzo efektowny. W Czarnem w ten sposób tworzyło znaczne grono wędkarzy. Pierwszy, który zaczął oklejać tkaniną korpusy woblerów był Lech Dylewski, chętnie udzielający porad młodszym kolegom.

 

Dołączona grafika

Wobler Lecha Dylewskiego

W ten sposób powstała szkoła tworzenia woblerów w Czarnem. Jego uczniami byli: Piotr Kardas, Dariusz Kręcigłowa, Marcin Osowski, Dariusz Szyszka.

 

Dołączona grafika

Wobler Dariusza Szyszki

 

Dołączona grafika

Wobler Marcina Osowskiego

Swoimi sposobami tworzyli także Adam Bil, Zbigniew Kajtowski, Łukasz Sołowiej, Tomasz Kacpura, Andrzej Kumoch, ale nie raz konsultowali się z Lechem Dylewskim, czy też z Jego uczniami. W sąsiadujących miejscowościach z Czarnem także kilku wędkarzy tworzyło woblery oklejając tkaniną ich korpusy. Jednakże, może niektórych z Was zaskoczę informacją, to nie w Czarnem jako pierwsze powstały woblery, których korpusy oklejane były tkaniną brokatową. Najprawdopodobniej, powtarzam najprawdopodobniej tak zdobione woblery Lech Dylewski po raz pierwszy zauważył u Krzysztofa Greckiego ze Słupska, którego spotkał podczas łowienia ryb. Natomiast, czy Krzysztof Grecki był prekursorem takiego dekorowania korpusów woblerów, to tego nie wiadomo. Pytani Panowie o te zagadnienia solidarnie, ale wymownie milczą. W początkowym okresie tak dekorowania korpusów woblerów do Czarnego przybył Edward Jankowski, który z kolei nauczył się oklejać korpusy tkaniną brokatową od wędkarzy z Białegostoku [8].

 

Dołączona grafika

Wobler Edwarda Jankowskiego

Niemniej należy podkreślić, docenić to, że to w Czarnem opanowano do perfekcji technikę oklejania korpusów tkaniną brokatową.
Kolejnym szczegółem odróżniającym woblery z Czarnego jest płasko ustawione oczko mocujące tylną kotwicę. Ma to zapobiegać zaczepianiu się tylnej kotwicy o przednią, zwłaszcza w mniejszych woblerach. Warto wspomnieć także o malowaniu na czerwono miejsca osadzenia oczka mocującego tylną kotwicę. Nie jest to konsekwentnie stosowane, gdyż spotyka się woblery z Czarnego, w których oczko tylne jest pionowo ustawione, a „dupka” ogonka nie jest malowana na czerwono.
Na ścianie wschodniej Polski również wędkarze łowiący woblerami wykazywali się kreatywnością w ich tworzeniu. Na pewno z tym regionem kojarzą się nam woblery Morel Team, zwane Morelkami. Wyróżniały się dekorowaniem korpusów.

 

Dołączona grafika

Wobler Wojciecha Grocholi

Były oklejane skórą ściągniętą z ryb a potem malowane [9] lub jedynie malowane z użyciem farb do szkła, ale w sposób bardzo charakterystyczny, rozpoznawalny. Malowanie odbywało się po wklejeniu steru do korpusu. Zwykle w większości woblerów innych twórców ster był wklejany po malowaniu korpusu. Morelki wyróżniały się także tym, że dwóch twórców z Bychawy: Andrzej Kułak i Rafał Bancerz wykonywali imitacje raczków oraz żab, przy czym były to całkiem inne konstrukcje, ale miały także jedną wspólną cechę. Ich woblery posiadały oczko mocujące linkę umieszczone w sterze i formowane było w taki sposób, że drut po zawinięciu oczka nie wracał do korpusu, tylko był ucinany tworząc pętlę.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

Woblery Andrzeja Kułaka

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

Woblery Rafała Bancerza

Imitacje ryb wykonywali Wojciech Grochola z Kraśnika oraz Krzysztof Łuczkowski z Lublina. Wojciech Grochola wykonywał także imitacje żab i raczków. Oczko mocujące linkę umieszczone w sterze wykonywał identycznie jak jego koledzy z Bychawy. Z kolei Krzysztof Łuczkowski znany był przede wszystkim z wykonywania łamańców, a zwłaszcza trój członowych imitacji minogów. Oczko mocujące linkę umieszczone w sterze formował podobnie jak większość twórców w Polsce, czyli po uformowaniu oczka drut wraca do korpusu.

 

Dołączona grafika

Wobler Krzysztofa Łuczkowskiego

Do grona Morel Team należał także Piotr Zieleniak z Niedrzwicy Dużej, który specjalizował się m.in.: w wykonywaniu imitacji żab oraz cierników.
W Puławach kilku zapaleńców łowienia pstrągów potokowych w pobliskich rzeczkach musiało dopasować swoje woblery do warunków w nich panujących. Są to małe rzeczki, często z krótkimi dołkami, w których przebywały pstrągi. W takich warunkach nie zawsze pływający i wolno nurkujący wobler sprawdzał się zwłaszcza, gdy był krótki do jego poprowadzenia odcinek rzeki w pobliżu dołka. Zanim zanurkował na właściwą głębokość, to był już poza dołkiem. Wymyślili zatem wobler tonący ze sterem o dużej powierzchni, to pozwalało na szybkie jego sprowadzenie w głębinę dołka, a ster tej wielkości umożliwiał wyczuwalną pracę. Ponadto, w celu poprawy celności rzutów takim woblerem, był on obciążony w części ogonowej, co również było istotne aby trafić w pobliże dołka. Takimi woblerami mógł pochwalić się Andrzej Bełcikowski.

 

Dołączona grafika

Wobler Andrzeja Bełcikowskiego

Jego woblery charakteryzowały się również sterami w kształcie rynienki, co miało wpływ na zwiększenie pracy lusterkującej. Wycinał je z butelek dla niemowlaków.
Warto wspomnieć, że woblery z drewnianymi korpusami i sterami w kształcie rynienki w początkach swojej twórczości wykonywał Marek Wieczorek ze Zwolenia, znajdującego się niedaleko Puław. Obecnie jego woblery znane są pod nazwą Siek. Także krakowscy twórcy: Janusz Czulak i Zbigniew Prałat tworzyli woblery (Krakuski) ze sterami w kształcie rynienki [3]. Stery w ich woblerach różniły się od puławskich grubością i metodą wykonywania. Były zdecydowanie grubsze i kształtowane w rynienkę po ich nagrzaniu.

 

Dołączona grafika

Wobler Krakusek

Wracając do puławskich twórców możemy jeszcze zauważyć, że woblery Roberta Choluja oraz Andrzeja Dobrosielskiego posiadały korpus w kształcie banana. Były to najczęściej woblery z dużymi, płaskimi sterami, wyważone na ogon, ale pływające.

 

Dołączona grafika

Wobler Roberta Choluja

 

Dołączona grafika

Wobler Andrzeja Dobrosielskiego

Podobieństw do woblerów puławskich możemy doszukać się także w woblerach usteckich, których twórcami byli Kazimierz Michalak oraz Sławomir Proczek. Ich woblery posiadają bananowaty kształt korpusu, duże płaskie stery, są tonące i wyważone na ogon. Zamiarem takiego wykonania woblera było szybkie jego sprowadzenie w pobliże dna oraz stabilna praca w rynnie. Ze względu na dużą odległość, ponad 600 km, pomiędzy Puławami a Ustką można założyć, że były one wykonane niezależnie od siebie przez twórców w tych miejscowościach.

 

Dołączona grafika

Wobler Kazimierza Michalaka

 

Dołączona grafika

Wobler Sławomira Proczka

Pozostańmy jeszcze na chwilę w Puławach, gdyż pod koniec lat 90. XX w. funkcjonowała firma TEX, której właściciel wdrażał w życie ciekawe rozwiązania konstrukcyjne woblerów [2]. Pierwszy model woblera był wykonywany w taki sposób, że zarówno korpus jak i ster były wykonane z jednego materiału, jako jeden element. Jego pierwowzorem był wobler indiański, często zwany jest „kaczką” ze względu na kształt steru.

 

Dołączona grafika

Woblery TEX

Podobne woblery produkowała firma Rapa z Wrocławia. Drugim modelem jest wobler charakteryzujący się tym, że zarówno stelaż jak i ster były wykonane jako jeden element poprzez odpowiednie wycięcie i zagięcie blachy. Korpus ze styropianu był nakładany na stelaż podczas jego formowania na gorąco. Jak na tamte czasy było to nowatorskie rozwiązanie, które zostało opatentowane. W rowek stelaża można było umieścić świetlik lub dodatkowe obciążenie powodując zmianę charakterystyki pracy woblera.

 

Dołączona grafika

Wobler TEX

Będąc po stronie wschodniej Polski warto wspomnieć o woblerach Stork z miejscowości Poniatowa. Co prawda korpusy są oklejane sreberkiem z opakowań po papierosach, co wielu twórców wówczas czyniło, ale są bardzo starannie wykonane i to, co je odróżniało, to posiadały gruby, polerowany ster.

 

Dołączona grafika

Wobler Stork

Łowcy głowacic oraz pstrągów potokowych w podkarpackich rzekach szybko zorientowali się, że stery z tworzyw sztucznych przegrywają z kamieniami osadzonymi na dnie zimnych rzek oraz ze szczękami głowacic. Ów problem rozwiązali stosując metal do ich wykonywania, czyli można wyróżnić stery mosiężne, miedziane, aluminiowe, z alpaki oraz wycięte z ocynkowanej blachy stalowej. Wśród twórców można wyróżnić: Janusza Wieczorka i Janusza Widła z Nowego Sącza, Krzysztofa Wójcika z Tomaszowa Lubelskiego, Tadeusza Ćwika oraz Jerzego Niewiarowskiego z Krakowa. Także twórcy Krakusków [13] wykonywali woblery z metalowymi sterami. Zaczęto również wykonywać woblery kilku częściowe, tzw. łamańce.

 

Dołączona grafika

Wobler Janusza Widła

Jednakże ze sterami metalowymi pojawiał problem podczas ich montażu do korpusów. Nie zawsze trzymały się trwale w wyciętym rowku ze względu na kłopoty z doborem właściwego kleju. Swoje rozwiązanie znalazł Jerzy Niewiarowski mocując je, oprócz klejenia w rowku, za pomocą metalowych kołeczków. Ster był wycinany w przyrządzie z odpowiednimi wąsami służącymi do przymocowania steru do korpusu. Rozwiązanie nieco podobne do zastosowanego w woblerach Magnum fińskiej firmy Rapala.

 

Dołączona grafika

 

Dołączona grafika

Wobler Jerzego Niewiarowskiego

 

Dołączona grafika

Woblery Krakuski

Generalnie w tamtych czasach był kłopot z doborem materiału na stery. Poliwęglan wówczas jeszcze nie był powszechnie znany. Z kolei pleksi było kruche i trudne w obróbce oraz łatwo pękało, także po kontakcie z przeszkodą w wodzie. Zatem naturalnym było szukanie rozwiązania w sterach metalowych. Już pod koniec lat 70. XX w. pierwsze woblery z korpusami wykonanymi z twardego styropianu i metalowymi sterami zaczęła produkować Spółdzielnia Rzemieślnicza "Centrum" z Warszawy. Ponadto kształty korpusów odpowiadały nazwom woblerów tj.: Sum, Płoć, Szczupak.

 

Dołączona grafika

Woblery Spółdzielni Rzemieślniczej "Centrum"

W początkowej fazie swojej twórczości metalowe stery stosował także Andrzej Konowrocki z Jastrowia. Ale nie ster wyróżniał jego woblery, lecz kształt korpusu. W dolnej części był ścięty po linii prostej w literę V.

 

Dołączona grafika

Wobler Andrzeja Konowrockiego

Pośród wielu polskich twórców można zauważyć woblery, których korpusy są podobne do korpusów woblerów Oryginal lub Countdown firmy Rapala. Trudno tutaj wskazać regionalizm, gdyż dostęp do woblerów Rapala był w wielu miejscach Polski. Niemniej warto wspomnieć tutaj środowisko warszawskie skupione przy AKW Bzdykfus, a zwłaszcza Tadeusza Mikołajuka i Stanisława Ciosa. Nie można także, nie wymienić Józefa Sendala z Oławy (obecnie Borne Sulinowo) i jego woblerów Balskor, a obecnie zwane są Sendalami [5] oraz Henryka Gębskiego z Lędyczka twórcy woblerów Gębala [1, 14]. Oczywiście ich woblery z biegiem lat troszkę zmieniały swój pierwotny kształt.

 

Dołączona grafika

Wobler Józefa Sendala

 

Dołączona grafika

Wobler Henryka Gębskiego

 

Wspomniałem o dekorowaniu korpusu woblerów w przypadku woblerów z Czarnego (oklejanie tkaniną brokatową) oraz Morelek (oklejanie skórą z ryb lub malowanie farbami). Korpusy woblerów były także malowane kredkami, czy też oklejane sreberkiem z opakowań po papierosach. Jednakże to nie jedyne sposoby. Warto zwrócić uwagę na wyroby Januarego Pawlosa ze Świdwina. Są perfekcyjnie oklejane kalkomanią, która wyróżnia jego woblery spośród innych. Początkowo korpusy były drewniane, a później z pianki.

 

Dołączona grafika

Woblery Januarego Pawlosa

 

Dołączona grafika

Woblery Januarego Pawlosa

Do tej pory mowa była o woblerach nurkujących, ale polscy twórcy woblerów nauczyli się łowić także ryby z powierzchni. Do tego potrzebne były przynęty, które niezbyt głęboko nurkowały lub poruszały się po powierzchni wody. Służyły głównie do łowienia kleni i jazi. Pierwowzory dzisiejszych woblerów powstawały w latach 90. XX w. w rękach Dariusza Duszy, Dariusza Mleczki z Ciborza oraz Andrzeja Lipińskiego z Wrocławia. Dariusz Mleczko dopracował imitacje: chrabąszcza, pływaka żółtobrzeżka, stonki, biedronki [7,12].

 

Dołączona grafika

Woblery Dariusza Mleczki

Nieco inne podejście do kształtu, bazujące na uwypukleniu szczegółów, miał Andrzej Lipiński. Korpusy miały inny kształt, mniej płaski niż woblery Dariusza Mleczki. Posiadały imitacje odnóży wykonane z cieniutkich gumek.

 

Dołączona grafika

Wobler Andrzeja Lipińskiego

Przedstawione woblery powierzchniowe powstały w większości przypadków podyktowane startem w zawodach wędkarskich. W niektórych sytuacjach dawały przewagę nad rywalami nie posiadającymi takie woblery. Ale był też taki jeden gatunek ryby, który spędzał sen z powiek niektórym wędkarzom. Widowiskowo żerował, ale był trudny do złowienia, podejścia, gdyż żerował na uklejach przy powierzchni wody. Mowa oczywiście o boleniu. Potrzebny był wobler, którego można daleko zarzucić i poprowadzić po powierzchni wody. Te wymagania spełniał wobler łomżyński. Był to jeden z pierwszych bezsterowców do połowu boleni wymyślony i dopracowany przez Marka Myślińskiego i Tomasza Siudakiewicza z Łomży. Charakteryzował się tym, że był mocno tonący, co umożliwiało dalekie rzuty, powierzchnia czołowa uformowana w literę V pełniła rolę steru niezbędnego do nadawania pracy woblerowi. A miał on ze względu na swój ciężar, niewielką powierzchnię oporową i korpus o płaskich bocznych ściankach i małej zbieżności pracę lusterkującą o niewielkiej amplitudzie i mógł być przemieszczany po powierzchni wody z dużą prędkością.

 

Dołączona grafika

Wobler Tomasza Siudakiewicza

Była już mowa o kształtach korpusów i ich dekorowaniu, sterach, oczkach mocujących linkę, to warto także przedstawić nowatorskie rozwiązania z oczkami mocującymi kotwice. Nie stały się one powszechne, ale jak najbardziej można zaliczyć je do regionalizmu w wykonywaniu przynęt w Polsce. Wspomniany wcześniej Krzysztof Wójcik z Tomaszowa Lubelskiego w swoich głowacicowych woblerach przednią kotwicę przed plątaniem z linką zabezpieczał w ten sposób, że wykonywał dodatkowe oczko, przez które przechodził trzonek kotwicy, co powodowało, że kotwica ta była blisko korpusu i równolegle do niego ułożona [15]. Natomiast Aleksander Krówka z Bogatyni rozwiązał problem z zaczepianiem się o siebie kotwic w małych woblerach. Otóż oczko mocujące tylną kotwicę umieścił na grzbiecie woblera, a nie na jego końcu [4, 10].

 

Dołączona grafika

Wobler Aleksandra Krówki

Podobne rozwiązanie zastosował w jednym ze swoich modeli woblerów Kazimierz Satora z Krakowa, twórca woblerów pod nazwą KSK.
Wracając jeszcze do oczka mocującego linkę, to Marian Szumełda z Przemyśla ustawił je poziomo w swoich woblerach tworzonych w latach 80. i 90. XX w. Zazwyczaj tak ustawione oczko możemy spotkać w woblerach bez steru, ale wówczas ich nie produkowano.

 

Dołączona grafika

Wobler ALMA

Nie wszystkie odmienne cechy wytwarzanych woblerów możemy zauważyć nieuzbrojonym okiem. Czasami niezbędne jest zaglądnięcie do środka woblera, aby przekonać się o pewnych różnicach. Myśląc o stelażu, do którego zamocowana jest linka oraz kotwice wyobrażamy sobie, że jest wykonany jako jeden element z wygiętego drutu. I tak znakomita większość woblerów jest zrobiona. Jednakże nie każdy poszedł tą drogą. Wspomniany wcześniej Józef Sendal od początku tworzenia woblerów stosuje tzw. wkrętki, czyli oczka wykonuje ze skręconego drutu i oddzielnie wkleja je w korpus woblera.

 

Dołączona grafika

Wobler Józefa Sendala

Tak też były wykonywane woblery z drewnianymi korpusami firmy MRM. Drugą różnicę, której nie jesteśmy w stanie zauważyć, to rozkład dodatkowego obciążenia. Henryk Gębski i Józef Sendal nie stosowali dodatkowego obciążenia. Niektóre modele Minnow firmy Salmo także nie miały dodatkowego obciążenia. Twórca Sendali obciążał całą objętość korpusu woblera, a nie punktowo np.: za pomocą ołowiu, gotując korpusy w pokoście. Wówczas korpus wchłaniał pokost bardzo szybko, zwiększając ciężar. Natomiast pozostali twórcy punktowo obciążali korpus za pomocą ołowiu, najczęściej w okolicy przedniej kotwicy starając się zachować stabilne położenie woblera. Niewielu w początkach tworzenia woblerów zauważyło, że ilość, jak i rozmieszczenie obciążenia, może wpływać na charakterystykę pracy woblera, ale to już całkiem inna historia.

 

Podsumowanie
Przedstawione powyższe przykłady świadczą o tym, że twórcy wykonywali odmiennie woblery i w sposób różnorodny rozwiązywali problemy związane z wykonaniem, czy też z zastosowaniem tej przynęty. W większości przypadków w XX w. tworzenie woblerów łączyło się z łowieniem ryb szlachetnych. Zauważyli, że to bardzo skuteczna przynęta, wówczas niezbyt powszechnie stosowana, co było związane z utrudnionym dostępem do niej. W związku z powyższym w regionach, w których występowały rzeki, rzeczki pstrągowe lub do których wpływały trocie powstawały woblery a ich twórcy tworzyli w odizolowanym środowisku. Ta izolacja związana była z brakiem możliwości przepływu informacji pomiędzy twórcami w różnych miejscach Polski. Rozwiązywanie problemów z tworzeniem przynęt w różny sposób jest bardzo wyraźne, ale można także dopatrzeć się podobnych rozwiązań w różnych regionach, choć nie zawsze intencje były identyczne. Być może słowo „regionalizm” użyte w tytule niniejszego artykułu jest użyte na wyrost, ale w tej chwili nie odnajduję innego określenia, aby przedstawić odmienność rozwiązań w poszczególnych regionach Polski. Być może „różnorodność” lub obecnie modne pojęcie: „innowacyjność” byłoby właściwsze.
Obecnie ów regionalizm zaciera się, choćby z powodu łatwego dostępu do informacji poprzez internet, czasopisma oraz możliwość kupna dowolnego wręcz woblera. Po roku 2000 nastąpiła eksplozja twórców woblerów, którzy podpatrując inne dzieła zaczęli robić je dla siebie, czy też na sprzedaż. Stąd można zauważyć różne zapożyczenia w ich wyrobach, a to powoduje, że trudno określić z jakiego regionu dany wobler pochodzi.
Chciałem jasno podkreślić, że jest to moje autorskie, być może subiektywne, spojrzenie na tworzenie woblerów w Polsce do końca XX w., co prawda poparte analizą co najmniej 100 twórców, przejrzeniem ponad 1000 modeli woblerów, ale nie każdy musi się z nim zgadzać. Z niecierpliwością czekam na dyskusję, propozycję pochylenia się nad nie wymienionymi twórcami.

 

Literatura:
[1] Branowski W.: Gębale, Wędkarz Polski, Nr 1/1994, str.22÷23.
[2] Cholewa W.: TEX, Świat Spinningu, Nr 11/97, str.55.
[3] Czulak J.: Krakuski, Świat Spinningu, Nr 3/97, str.54÷45.
[4] Dębicki W.: Górna Nysa Łużycka, Wędkarz Polski, Nr 2/2003, str.53÷58.
[5] Dębicki W.: Woblery Sendala, Wędkarz Polski, Nr 4/1997, str.31÷33.
[6] Dylewski L.: Woblery nie po sznurku chodzące, Wędkarz Polski, Nr 6/2000, str.71÷76.
[7] Firlej M.: Woblerami z powierzchni, Wędkarz Polski, Nr 7/2006, str.76÷77.
[8] Jankowski E.: Okopane pstrągi, Wędkarz Polski, Nr 6/2005, str.32÷33.
[9] Jaroszyński T.: Oryginalne woblery, Wędkarz Polski, Nr 2/2004, str.9.
[10] Krówka A.: Mój kolega wobler, Wędkarz Polski, Nr 3/2000, str.66÷67.
[11] Krupa Z.: Czarne story, Świat Spinningu, Nr 1/97, str.55.
[12] Mleczko D.: Uważnie obserwowałem żerujące jazie i klenie, Wędkarz Polski, Nr 11/2000, str.72÷74.
[13] Prałat Z.: Pstrąg i woblery, Wędkarz Polski, Nr 2/2004, str.8.
[14] Szymański M.: Gębale, Świat Spinningu, nr 2/97, str.11.
[15] Wójcik K. Trzynastka, Wędkarz Polski, Nr 1/1997, str.25.




78 Komentarze

Sławku
Jedyne ci przychodzi mi do głowy : Marian Woronin - sprinter ,lekkoatleta.[emoji3]
Zapytam w sklepie wędkarskim w którym to czasem wpada trochę różnego rodzaju rękodzieła . 

Mnie też utkwiła w pamięci sylwetka naszego sprintera do takiego stopnia, że pomyliłem imię ;) . Chodzi o Andrzeja.

    • _Xo lubi to

Mogło tak być  :lol: .


Choć sam śp Henryk Gębski nie może sie wypowiedzieć w tym temacie.

Slawku wsadziles kiij w mrowisko fajnie ze watek sie rozwija bedzie co czytac w zimowe wieczory  pozdrowienia  i Wesolych Swiat dla wszystkich .

    • Friko, jachu i Banjo lubią to

Choć sam śp Henryk Gębski nie może sie wypowiedzieć w tym temacie.

 

No niestety.

 

Zanim ten artykuł pojawił się na jb, to umarł Andrzej Kułak "Wajo".  

 

Trzeba szybko spisywać na papier, bo twórcy za wcześnie odchodzą do krainy wiecznych łowów.

No niestety.

 

Zanim ten artykuł pojawił się na jb, to umarł Andrzej Kułak "Wajo".  

 

Trzeba szybko spisywać na papier, bo twórcy za wcześnie odchodzą do krainy wiecznych łowów.

A przecież nie tak dawno pożegnaliśmy Andrzeja Konowrockego. Przypominam sobie Sławku takie spotkania sprzed lat, przeważnie gdzieś w okolicy Lędyczka. Andrzej Konowrocki, Witek Blażejczyk, Piotrek Piskorski, koledzy z Wybrzeża, którzy zwykle przy takich okazjach wpadali do Henia Gębskiego uzupełnić pudełka. Andrzej zanim zamieszkał w Jastrowiu, mieszkał w kilku miejscach na Pomorzu (jak pamiętam, jakiś czas w Ustce), Wiktor znał wielu ludzi z Warszawy, więc pewnie i dawnych twórców woblerów ze stolicy, a Piotr miał wówczas Salmo chyba jedynie w planach, ale o historii kortowskich woblerów mógłby powiedzieć wiele. Jaka szkoda, że Ciebie wtedy tam nie było. Nocne Polaków rozmowy o woblerach. ;)

    • Banjo lubi to

Slawku wsadziles kiij w mrowisko fajnie ze watek sie rozwija bedzie co czytac w zimowe wieczory  pozdrowienia  i Wesolych Swiat dla wszystkich .

 

Andrzeju, jakie mrowisko, samo przyjazne środowisko  ;)  :) .

A przecież nie tak dawno pożegnaliśmy Andrzeja Konowrockego. Przypominam sobie Sławku takie spotkania sprzed lat, przeważnie gdzieś w okolicy Lędyczka. Andrzej Konowrocki, Witek Blażejczyk, Piotrek Piskorski, koledzy z Wybrzeża, którzy zwykle przy takich okazjach wpadali do Henia Gębskiego uzupełnić pudełka. Andrzej zanim zamieszkał w Jastrowiu, mieszkał w kilku miejscach na Pomorzu (jak pamiętam, jakiś czas w Ustce), Wiktor znał wielu ludzi z Warszawy, więc pewnie i dawnych twórców woblerów ze stolicy, a Piotr miał wówczas Salmo chyba jedynie w planach, ale o historii kortowskich woblerów mógłby powiedzieć wiele. Jaka szkoda, że Ciebie wtedy tam nie było. Nocne Polaków rozmowy o woblerach. ;)

 

Janusz, jakbym wiedział, że będę pisać o twórcach woblerów, to bym jeździł z Wami  ;)  :) . O woblerach z Kortowa co nie co wiem z dwóch niezależnych źródeł  ;) . Trochę pstrągarzy tam studiowało .

Wspomniany Patyczak Cezarego Wrzyszcza z Gdyni:

 

Załączony plik  _MG_4061.JPG   46,35 KB   12 Ilość pobrań

 

Trochę umknął mi w rozważaniach  ;) .  Niespotykany u innych twórców kształt korpusu, prawie o jednakowej wysokości i szerokości, lekko wygięty. Ponadto czoło korpusu mocno ścięte. 

 

Znalazł naśladowców. 

 

Marcin Skawiński (Skawa) z Gdańska

 

Załączony plik  _MG_6127.JPG   41,14 KB   13 Ilość pobrań

 

Roman Rulski również z Gdańska

 

Załączony plik  _MG_8827.JPG   34,19 KB   13 Ilość pobrań

Wrzyszcze trociowe też miały ciekawy kształt:

0ee6ea731fbcd0d8med.jpg

A z naśladowców "patyczaków" były też inne, mam z inicjałami P.P.
 

Pewnie było wielu, aż tak bardzo nie zagłębiałem się w naśladowców tym bardziej, że nie wszystkich kojarzę.

 

Trociowe uznałem, że podobne są do jugolek  ;) .

Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
24 sty 2023 08:43

W starym komunistycznym Empiku można było bez problemu kupić egzemplarze Blinker, Fisch und Fang. Rybołow sportsmien. Pecheur. Bywały w nich czasem samouczki. Na bazarach oferowano amerykańskie katalogi - a w nich literalnie wszystko. W Czuj Czynie balsa..

 

No to się kopiowało, jak ktoś był chętny, ambitny i do tego zdolny. No i jak widzę, bardzo szybko dogoniliśmy i  przegoniliśmy naszych mistrzów. Nadal kopiujemy :)     

    • Banjo lubi to

Tak panie Slawku to wszystko sie zgadza kopalnia wiedzy o ksztaltach i barwach woblerow byly przywozone w walizkach katalogi cabelasa gdzie byly woblery i przynety spinningowe dla nas z kosmosu to sie staralo kopiowac . Cabelas mial i ma caly czas duza oferte do wlasnorecznego wykonywania przynet to sie kopiowalo Czlowiek  wiedzial jak te narzedzia maja wygladac i adoptowalo sie to co u nas bylo dostepne albo wymyslalo sie i robilo zamienniki a Polak potrafi . Tak sie rodzily tech niki wykonywania przynet o ktorych inni nawet nie myleli . Prawda ze jedynym miejscem gdzie dostepna byla  balsa to Skladnica  Harcerska i modele samolotow  wielu tworcow stawalo sie modelazami bo tylko modelarnie mialy dostep do balsy .Ale jak to mowia to sie nie wroci tylko ryby bylly inne jak to Jahoo kiedys napisal wszystko sie wzielo z biedy jaka byla ,  

    • Sławek Oppeln Bronikowski, salmo, Greku35 i 1 inna osoba lubią to
Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
24 sty 2023 20:48

Wbrew temu co nam się usilnie zewsząd wmawia, jesteśmy narodem niegłupim i kreatywnym. Żadna  komuna nie da sobie z nami rady  :)

 

Kopiowaliśmy głównie dla siebie kilka prostych i dobrych wzorów;  abu-owskie hi lo i killery, DAMy, Penny, big esy, rebele, stare bombery i mannsy. Później to poszło w indywidualizm i konkurencję, dwóch chłopaków wyemigrowało po stanie wojennym i przepadli w wielkim świecie  :) Był nawet w Łodzi lat 80' gość potrafiący samemu zmajstrować twistery i rippery - ale tylko pomarańczowe, bo tylko taką mieszankę na politechnice wykołował. A Andrzej Frankenberg robił lepsze wersje Meppsów, Orionów, Rublexów. Jego trójka long była po mistrzowsku dopracowana, płynęła bardzo wąsko, w poziomie, i prąd jej nie wynosił. Do tej pory biorę od niego rozmaite skrzydełka..

Kiedy wystartowała giełda wędkarska na Starcie, sypnęło hand made'm na wielką skalę, ale na tak prostym poziomie, że ci co wcześniej pokątnie dłubali zwinęli żagle.. A jakie chałupnicze belzebuby tam widywałem! I wszystko szło.

 

Teraz, nasze polskie woblery, to jest najwyższej klasy rękodzieło. Bywają genialne  :)     

    • Banjo i bob74 lubią to

Od Józka słyszałem inną historię  ;)  :) .
 
Cieszę się, że podoba się.


Moze bylo gdzies napisane ale Jozek twierdzi, ze ksztalt Gebali jak i jego wyrobow pochodzil od jakies baaardzo starej Rapali jaka pojawila sie na moment i znikla. Nie mial zdjec.
Zdjęcie
Sławek Oppeln Bronikowski
25 sty 2023 19:08

Stare mannsy chyba pierwsze pokazały taki kształt - brzuch i cienki wygięty ogon. Masa kopii była na początku, prostokątne stery Witka Błażejczyka to prosto z DAMa wzięty pomysł. Przed połówkowymi jugo i SS były drewniane bagleye z poprzecznie wklejanym wałkiem. Matko, jak to dawno było.. 

    • Banjo lubi to

Józek na Rapale łowił pstrągi nad Kwisą, dostawał je od brata pracującego w Niemczech..

Zdjęcie
Sławek68
19 lut 2023 23:20
Bardzo interesujący artykuł, wiele ciekawych informacji. Jednym słowem „woblerowa skarbnica” !!!
    • Banjo lubi to

Mam kilkanaście woblerów Januarego Pawlosa, kupiłem wiele lat temu na Allegro i po zobaczeniu ich w artykule od razu widać rękę twórcy, są niepowtarzalne.

    • Banjo lubi to

Pierwsze wystrugane przeze mnie woblery były kopią szczupaczka (GoldFish). Z patyków lipy najprostsze do wykonania. Moje nie przetrwały a oryginały wraz z "baryłką" przekładane z pudełka do pudełka jakoś się uchowały:)

Załączony plik  IMG_20230829_133302072.jpg   156,67 KB   5 Ilość pobrań

 

Nie wiem jakiej firmy, ale następne były wzorowane na styl Gębali. To był krótki epizod w 90 latach. Później nastąpiła przerwa, by wrócić do strugania po dwudziestu latach. Gębale to był mój żelazny wzór. Oryginały, jeszcze z podpisem. Były niemiłosiernie gryzione przez sandacze.

Załączony plik  IMG_20230829_134644616.jpg   172,6 KB   6 Ilość pobrań
Załączony plik  IMG_20230830_132619712.jpg   85,68 KB   6 Ilość pobrań

 

Podobało się mi w nich, że nie miały twardej powłoki i można było rozpoznać, czy rzeczywiście branie było sandaczowe. Życzę tym, co nie idzie, przynajmniej tak pogryzione woblery w pudełku. Ten 8 cm, to wygląda, jakby ktoś go wsadził między drzwi a futrynę. Trochę go ratowałem zwykłymi lakierami. Nie odnawiałem, bo nie było potrzeby. On bez farby miałby wzięcie;)

Załączony plik  IMG_20230829_134552121.jpg   124,92 KB   6 Ilość pobrań
Załączony plik  IMG_20230830_133120596.jpg   123,67 KB   6 Ilość pobrań

 

Jak to u spinningisty, znajdą się w moich pudełkach Krakuski, Sendale, woblery A Lipińskiego, J. Arłukowicza, D. Tyszkiewicza, czy Lovec Rapy i inne.

Załączony plik  IMG_20230829_133809218.jpg   157,95 KB   6 Ilość pobrań
Załączony plik  IMG_20230830_130851446.jpg   131,45 KB   6 Ilość pobrań

 

Załączony plik  IMG_20230830_131339466.jpg   110,01 KB   6 Ilość pobrań

 

Dziękuję Sławku za fajną lekturę. Wspomnienia odżyły:)

   

Jacku, 

bardzo cieszę się, że książka przywołała miłe wspomnienia  :) .

 

Jednym z zamiarów napisania pierwszej części książki, czyli o twórcach polskich woblerów było oczywiście zapisanie ich historii, drugim, to przywołanie pozytywnych emocji nie tylko dla tych co robili woblery, ale także dla tych którzy na te woblery łowili, czasami nawet nie wiedząc kto jest ich twórcą. Trzecim zamiarem, i to się dzieje obecnie, to "ujawnienie się" kolejnych twórców, o których nic nie wiedziałem  ;)  :) , książka poszła w Polskę i jest przeglądana, budzi zainteresowanie, co mnie także cieszy  :) . 

Czwartym efektem wydania książki, którego nie spodziewałem się, to osoby, które pomagają mi w uzupełnieniu wiedzy o twórcach woblerów  :) , za co Im bardzo dziękuję.

    • BOB, jaceen i Delbanka lubią to
Pojawili się nowi twórcy sprzed 2000r tak jak Twoja książka zakłada?

Pewnie trzeba będzie uzupełnić te dane które pojawiły się po wydaniu super książki 😀

Piotrku, już w trakcie wydania wiedziałem, że paru twórców doszło  ;)  :) .

    • Andru77 i Delbanka lubią to
Sławku jakbym zapisywał wszystkie ciekawe historie usłyszane od Janka był by niezły materiał do książki, tylko czy by się spodobał niektórym ???

Załączony plik  IMG_20231129_170424.jpg   27,71 KB   5 Ilość pobrań
6

 

 

A co powiecie na to ? 

Większy to naturalna rybia skóra, mniejszy pięknie malowany ręcznie. 

Oba są dziełami rodzimych rękodzielników, ciekawe czy ktoś zgadnie czyje ?

    • salmo lubi to

Tego owada mam, kilka sztuk. Są tonące i mam zamiar max. zminimalizować wielkość steru (może nawet go jakoś usunę całkowicie). Chciałbym nim turlać, bez pracy, po dnie ciągnąc z prądem rzeki.

    • Delbanka lubi to