Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.


Szukaj w artykułach


Reklama


Ostatnie na blogu


942 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)

829 gości, 2 anonimowych

Google, Bing, bogunow, DP Fishing, Okonek@123, Tomrusz, Janek7, Tokarz 2000, turik, Robert Crocker, elpojo, Patron, Wesol, hotpoint, virtusan, Drabek, DK1969, Czoper, keiko, dante, Niusio99, pilker, babakempas, wrozyn, norbert2808, Apisfisha, qaya, Maciej 77, gregory-171, ubot, silver102, Radbraw, lukasz_c, Gadget, Jacek_Dgl, Elatios, Novis, Andrzej Stanek, Maniekzns, didiunik, Olsztynteam, kartofelzmaslem, Robert22, k.gluchy, sdd_, binio1111, lax, Durzy, darek3523, bigi1, jachu, golenia, marcin186, Doman, Flame, cezar, Bulter, TeDDyBoY, ZIKU, michal6564, Lokityrem, Tomek Wielgus, rotacja, nitror1, Bazyl II, SilverN, Obserwator86, Elwojtas, Mysha, rybacz, ronin, Hirsbin, Tomek_, jacenty75, xnt@, kamyk9, SzczupakRzeczny, mario, Ardoro, omber3, Wojciech_B, Q4Z, Jaroch, Szymon82, Sylwek1981, compare70, wojti80, Godzio, kacperek993, Facebook, l.berlinski, Mawer, jarekbialapodl, LissioR, Wedkarz 1987, c00per, PAT-FISH, maciek1982, bolomistrz7, Staniu99, vastus, zandermafija*SpinnigistaWT, asp, marek_elitka, mietek1982, dziubas123, Welik, Pawel369, Marek1969, drakmen, marcothroll, Trout71, Pawele, slawek_2348


- - - - -

Łowcy prezentują - Bolenie na Hermesa, czyli duże bolenie żerują głębiej


Hermes przezimował u mnie w pudełku jakiś czas, zanim zdecydowałem się na użycie tej niby-super-przynęty. Łowiłem Hermesem bolenie, lecz rozmiarowo były to ryby, które nie robiły na mnie większego wrażenia… Wiedziałem, ze duże bolenie żerują głębiej. Nie pomyślałem jednak, ze woblera boleniowego można poprowadzić w pół wody, bądź w okolicach dna. Nie pomyślałem - to być może za mocne słowo – „nie miałem takiego woblera”, będzie właściwszym określeniem. Aż do momentu, gdy zacząłem na poważnie łowić Hermesem…



Zapraszamy na kolejne spotkanie z cyklu „Łowcy prezentują…” – tym razem, na początek sezonu boleniowego 2010, zapraszamy do lektury artykułu o łowieniu nie-powierzchniowych odrzańskich boleni na Gloog Hermesa przez Tomka Suleja. Artykuł zawiera naszym zdaniem ogromną ilość praktycznej wiedzy oraz wiele technicznych obserwacji z łowienia tych pięknych ryb w poszczególnych rzecznych miejscówkach – a o skuteczności tych rad niech świadczą okazy boleni przedstawione na zdjęciach Tomka.



Jak to się wszystko zaczęło…


Moja przygoda z Hermesami zaczęła się kilka lat temu. Pierwszego woblera dostałem od mojego serdecznego kolegi, Darka Mleczki z Sulechowa, który zapewniał mnie o skuteczności tej przynęty. Wobler ten przezimował u mnie w pudełku jakiś czas, zanim zdecydowałem się na użycie tej niby-super-przynęty. Łowiłem Hermesem bolenie, lecz były to ryby, które swoimi rozmiarami nie robiły na mnie większego wrażenia…

Wiedziałem, ze duże bolenie żerują głębiej. Nie pomyślałem jednak o tym, ze woblera boleniowego można poprowadzić w pół wody, bądź w okolicach dna. Nie pomyślałem - to być może za mocne słowo – „nie miałem takiego woblera”, będzie bliższym prawdy stwierdzeniem. Łowiąc denne rapy, jedyną przynętą, której bowiem używałem, była guma.



Gruby boleń z dna – marzenie wszystkich zarażonych „boleniozą”



Do każdej miejscówki na rzece trzeba dostosować się indywidualnie. Są miejsca głębsze i płytsze. Piszę o tym, ponieważ nie zawsze woblerem da się dobrze obłowić potencjalne miejsca przebywania grubych boleni. Wtedy do dyspozycji mamy gumowe przynęty.



Wróćmy jednak do woblerów. Według mojej opinii, Hermes jest najlepszym woblerem boleniowym obecnie produkowanym seryjnie. Jego drobna, lusterkująca akcja jest wzorem pracy woblera boleniowego. Ponadto także dużą zaletą jest to, że podczas prowadzenia nie stawia dużego oporu w wodzie. Przynęta sama jednak nie łowi i to od nas zależy, jak go podamy rybie i poprowadzimy.




Portret bolenia z dna




Moje początki z Hermesem były podobne jak z innymi woblerami. Łowiłem bolenie, lecz ich wielkość była standardowa. Kształt i waga Hermesa daje jednak możliwości poprowadzenia przynęty również głębiej i wolniej. Jeżeli okaże się, ze naszej przynęcie brakuje mimo to kilku gramów, to bez problemu możemy dołożyć do środkowej kotwiczki śrucinę ołowianą, bądź pasek lamety ołowiu. Postaram się teraz opisać w miarę dokładnie, jak i gdzie na niego łowię.




Główki


Nie każda ostroga jest dobra. Ja wybieram zawsze te główki, które mają długie przelewy. Najwięcej grubych boleni złowiłem na końcach przelewów, od strony zapływowej, a także na końcach warkoczy od strony nurtowej. To tam właśnie, na granicy rantu, ustawiają się najgrubsze rapy. Łowię z pontonu, więc mam możliwość dokładnego obłowienia miejscówki. Ustawiam się zawsze od strony napływowej przelewu - w takiej odległości, aby przynęta lądowała kilkanaście metrów za przelewem.


Boleń z długiej kamiennej ostrogi




Pierwsze rzuty oddaje zawsze w stronę środka rzeki, tak aby wachlarzem spenetrować jak największy fragment wody. Najwięcej brań mam w momencie, gdy wobler jest na wysokości przelewu lub w bliskiej jego odległości. Zdarzały się także brania prawie przy samym pontonie. Kolejne fragmenty wody obławiam wachlarzem w kierunku warkocza. Na łowisku staram się eksperymentować. Zawsze po oddaniu rzutu opuszczam woblera na napiętej lince w okolice dna. Następnie zaczynam ściągać przynętę w średnim jednostajnym tempie. Hmmm, ciężko jest opisać, co to znaczy „średnie tempo”. Sami musimy wyczuć pracę przynęty i szybkość jej prowadzenia. Podkreślam jednak, że na pewno nie uzyskamy oczekiwanych efektów prowadząc przynętę w ekspresowym tempie. Mam tutaj na myśli łowienie grubych boleni, a nie tzw „chlapaków”.




Piękny złoty odrzański boleń




Jeżeli łowiąc w ww. sposób, nie mam brań, zmieniam samo prowadzenie przynęty. Po oddaniu rzutu i opuszczeniu woblera w okolice dna, ściągam przynętę średnim tempem, z kilkoma dłuższymi przerwami - po to, aby wobler dotarł w okolice dna. Takie prowadzenie przynęty przypomina łowienie sandaczy z opadu. Różni się jednak tym, że opad jest zdecydowanie dłuższy, zaś sama przynęta przebywa dłużej nad dnem. Dużo brań jest także podczas opadu - dużą zaletą Hermesa jest to, że pięknie lusterkuje podczas opadu. Jest to bardzo ważne i sprawdza się rewelacyjne podczas łowienia nie tylko boleni.



Po dokładnym obłowieniu przelewu, przestawiam się pontonem na stronę zapływową – tak aby mieć w zasięgu rzutu koniec warkocza. Prawidłowo podana przynęta, powinna lądować w wodzie kilkanaście metrów za warkoczem. Sposób prowadzenia jest identyczny - tak jakbyśmy obławiali przelew. Najwięcej brań mam w momencie, gdy przynęta przecina okolice warkocza.




Opaski


Opaski to także kapitalne miejsca połowu grubych boleni. Nie wszystkie jednak są dobrymi „metami”. Łowiąc w Odrze kilka lat temu, znalazłem opaskę, która do tej pory obdarowuje mnie kapitalnymi rybami. Charakteryzuje się ona tym, iż położona jest po stronie nurtowej rzeki. Głębokość przy opasce nie przekracza 3-ch metrów. Im bliżej środka rzeki, tym dno staje się coraz płytsze - ale głębokość nie jest mniejsza niż 1,5 metra. Łowiąc w takim właśnie miejscu, ustawiam się w odległości ok. 4-5m od opaski. W zasięgu rzutu mam rant oddzielający wodę płytkę od głębokiej.


Szerokość płetwy ogonowej w stosunku do reszty ciała nie pozostawia wątpliwości co do możliwości szybkościowych tej pięknej ryby





Samo podanie i prowadzenie przynęty niczym nie różni się od tego co napisałem wcześniej. Najwięcej brań spodziewać się możemy na pograniczu wody płytkiej i głębokiej, a także przy samej opasce. Największą jednak zaletą tej opaski jest to, że tak długo jak tam łowię, nie spotkałem tam jeszcze wędkarza łowiącego z brzegu - głównym powodem braku wędkarzy na tej opasce jest brak dostępu do niej od strony brzegowej. Uważam, ze jest to jeden z głównych powodów, dla których miejsce to jest atrakcyjne dla boleni.




Rafy


Rafy to kolejne obiecujące miejscówki na grube bolenie. Pamiętam, jak kilka lat temu, łowiąc z kolegą z brzegu, na środku Odry zauważyłem wyskakujące w popłochu jazie. Sprawcą tych ataków bez wątpienia były bolenie. Rafa zaś znajdowała się poza zasięgiem rzutu - pozostało nam tylko podziwiać ataki grubych boleni. Odkąd zacząłem pływać tylko za boleniami, odwiedzałem to miejsce systematycznie.


Boleń złowiony o słonecznym świcie




Łowiąc tam zauważyłem, że jest ono atrakcyjne tylko o świcie i o zmierzchu. Jestem pewien, że ryby traktują to miejsce niczym stołówkę. Pory żerowania zaś są na tyle krótkie, że przebywanie i całodzienne łowienie w tym jednym miejscu nie ma sensu. Jedno jest pewne - że ryby, gdy nie żerują, przebywają w pobliżu żerowiska. Łowiąc z pontonu, ustawiam się zawsze tak, aby móc wachlarzem spenetrować cały fragment łowiska. Samo podanie i prowadzenie przynęty jest identyczne jak wcześniej opisałem.




Kolejny słoneczny boleń




Podsumowanie


O łowieniu boleni napisano już wiele. Każdy z nas ma swoje sposoby i ulubione przynęty. Kilkanaście lat temu, gdy łowiłem swoje pierwsze bolenie na własnoręcznie wykonane woblery, nie sądziłem, że te kapitalne ryby można łowić z powodzeniem w pół wody bądź z dna. Pamiętam, gdy czytałem wszystkie artykuły dotyczące połowu boleni. Fachowcy od łowienia boleni zawsze robili tajemnicę z tego, na co łowią. Dni, lata spędzone nad wodą uczyły mnie ciągle czegoś nowego. Przyszedł moment, kiedy myślałem, że o łowieniu boleni wiem już wszystko.

Dwa lata temu, podczas dłuższego wypadu nad Odrę, wszystkie moje teorie i wiedza na temat boleni poległy. O tym jednak napiszę już innym razem (trzymamy za słowo - przyp. redakcji). Wracając do wątku - każde miejsce na rzece jest inne i łowiąc, powinniśmy eksperymentować z przynętami. Okazać się może bowiem, że łowiąc woblerem nie będziemy mieli szans dotrzeć w okolice dna. Wtedy pozostaje nam szereg innych przynęt. Ja osobiście sięgam wtedy po gumę.




Biorą na Hermesy nie tylko podczas słonecznej pogody ...





Każda pora roku jest też inna. Łowiąc bolenie z premedytacją, nie możemy łowić schematycznie. Opaski czy główki, które obdarowują nas rybami w miesiącach letnich, niekoniecznie będą dobrymi łowiskami jesienią - wtedy kiedy mamy szanse na największe bolenie. Sam się o tym przekonałem w ciągu lat spędzonych na pływaniu za boleniami.



Jest jeszcze jeden ważny element przy polowaniu na grube rapy. Nie nastawiajmy się na ilość, ale na jakość. Pamiętam takie dni, kiedy to spływałem z wszystkich swoich „met” na przysłowiowe zero. A bywały i takie dni, gdy w ciągu jednego dnia łowiłem do kilkunastu grubych boleni. Znam kolegów, którzy łowili na Hermesy i mieli bardzo kiepskie wyniki. Dlaczego? Powodów jest kilka, ale najważniejszym powodem jest to, że prowadzili tego woblera, jak ich zdaniem przystało na boleniową przynętę – czyli „im szybciej tym lepiej”. Ja natomiast twierdzę: „im wolniej i głębiej, tym lepiej”.



Jestem przekonany, że jeśli zastosujecie się do moich rad, łowiąc Hermesem, mit o tym, iż jest to tylko zwykły wobler, przejdzie do lamusa. Dodam jeszcze, że przy tym sposobie łowienia, częstymi przyłowami będą także inne ryby tj. sandacze, szczupaki, klenie czy sumy. Sam tego doświadczyłem.




Ładny kleń przyłowiony na boleniowej miejscówce



Nie muszę chyba dodawać, abyśmy wszystkim złowionym boleniom darowali życie. Rzeka na pewno to doceni i obdaruje Was w nagrodę kolejnymi rybami.



Tradycyjnie – koniecznie wypuszczajmy wszystkie złowione ryby




Pozdrawiam,
Tomasz Sulej
A.D. 2010


Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum



<script type="text/javascript">
</script>
<script type="text/javascript"
src="http://pagead2.googlesyndication.com/pagead/show_ads.js">
</script>

 


  • mateusz998 i Woytec lubią to


0 Komentarze