Kategorie Wszystkie →
Szukaj w artykułach
Reklama
Ostatnie na blogu
-
Omlet ok..
Sławek Oppeln Bronikowski - wczoraj, 22:30
-
Koniec... i wędkarskie życie po nim
Guzu - 29 paź 2024 12:00
-
sztuka łowienia
Sławek Oppeln Bronikowski - 07 paź 2024 20:22
-
i tak dalej
Sławek Oppeln Bronikowski - 17 wrz 2024 20:04
-
Nudy
Sławek Oppeln Bronikowski - 05 sie 2024 10:00
Ostatnie komentarze
-
Aliexpress - sprzęt muchowy, materiały, narzędzia
Richi55 - dziś, 09:25
-
Łowienie białorybu na spinning
Friko - dziś, 08:50
-
BIG GAME - popping, jiging
wujek - wczoraj, 13:16
-
Casty Sakura
S.N. - wczoraj, 11:44
-
Zestaw castingowy pod okonie
S.N. - 19 lis 2024 14:12
-
RANKING NAJGORSZYCH SKLEPÓW WĘDKARSKICH ONLINE
mario - 19 lis 2024 12:10
Tagi
- ogłoszenie
- wędki
- przelotki
- inne
- kołowrotki
- konkurs
- wodery
- śpiochy
- rodbuilding
- kołowrotek
- video
- dolnik
- catch and release
- pracownia
- fly fishing
- naprawa
- catch&release
- spacing
- motorowodne
- odzież
- blank
- phenix
- uchwyt
- spinning
- artykuł
- #pstragi
- szczupak
- rękojeść
- woblery
- serwis
- okoń
- pstrąg
- step-by-step
- sandacz
- tech
- autorski
- miasto
- street fishing
- c&r
- autorski-rb
- tech-rb
- #refleksje
- fuji
- buty do brodzenia
- mhx
- kleń
- glass
- tuning
- przynęty
- blanki
1312 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)
tomkosto, Bing, omber3, sslonio, Fatso, Bolesław, maryjanl, WalterW, Acho, Google, cezar, Voldemort, puszek7, womaly23, masaj, Mundurowy, rotacja, Abs142, Areq, saitt, Marszal, migdau, SzymonM, Framuga, _hubercik_, Robert Crocker, lukgor, qaya, Drabek, tetsu, pano112, Tomasz eS, Adam K., włóczy kij, Mawer, mercoss, Adrian95, mopar, Tomek109, hasior, Forecast, pele, asp, szekspir, remek1, kazo57, uszkin, Banjo, Bulczenzo, Novis, hotpoint, coma, rower26, pablo23004, Zbynio63, bieniu08, SID, mokilok, Jacques, jjjbbb, norbertz, Q4Z, xnt@, bartolomeo213, adis, Damian Knieja, Szczupakos, brek69, Sumito, darsio, Tomasz1990, nuka, tomwes, Adi123, Tommek, Matiz992, TATA MAKSA, l.berlinski, Dziad Wodny, marcin186, Sobota1986, majunio, Pat92, markverc, Durzy, krusio, DaMeK
Wertikal: Cienie i blaski
Wertikal - to metoda wędkarska, która wielu wędkarzom kojarzy się bardzo różnie. Dla jednych jest to metoda, która budzi kontrowersje, wychodzi poza ramy wędkarstwa, jest niezgodna z tzw. etyką wędkarstwa i oznacza wędkarstwo na poziomie mięsiarstwa lub w ogóle nie jest już wędkarstwem itd… Jeszcze dla innych to nowy świat, świat nowoczesnej technologii, nowych przeżyc i doznań. Świat gdzie można o wiele więcej zobaczyć i lepiej poznać zwyczaje ryb. Wertikal jest kojarzony często z metodą łatwą, pozbawioną finezji, emocji, zaskoczenia, no i przede wszystkim niewymagającą zbyt wiele od wędkarza. ALE czy napewno tak jest…?
Witam wszystkich, mam na imię Andrzej. Na stałe mieszkam w zachodniej Szwecji. Chciałbym przybliżyć wam mój wertikal na jeziorach, jego cienie i blaski, bazując na moim doświadczeniu i obserwacjach. Zapraszam do czytania.
W moim przypadku fascynacja wertikalem nastąpiła naturalnie, jako kolejny rozdział wędkarstwa, który przechodzę i próbuję zrozumieć jego istotę działania. Nie ukrywam - wciągnęło mnie to już kilka lat temu i nieustannie nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu. Metoda wertykalna jest dla mnie trochę odwrotnością wędkarstwa ryb drapieżnych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Zazwyczaj nasze przynęty penetrują wodę, żeby zwabić rybę lub ryby. Łowimy w interesujących nas miejscach, różnymi metodami. Tutaj przy pomocy sprzętu i nowoczesnej technologii wyszukuję interesującą mnie JEDNĄ rybę i wtedy próbuję ją złowić dobierając odpowiednią wertykalną metodę i przynętę. Moje skupienie jest tylko na jednej wybranej rybie. Przypomina to często walkę na arenie, walkę oko w oko z przeciwnikiem, niemalże poczucie jego oddechu, tylko ja i on. Jedynym łącznikiem jest ekran echosondy. Wertikal daje mi w pewnym sensie wybór z kim chcę walczyć na tzw. arenie. Przy odpowiednim zrozumieniu potrafię odseparować mniejsze ryby i skupić sie właśnie na tych wybranych.
W tej metodzie uważam, że nie ma przypadków. Chyba że przypadkiem nazwiemy okazjonalnie napotkaną rybę na jeziorze. Chociaż zawsze można sobie wytłumaczyć, że to ona nas spotkała przypadkowo a nie my ją, coś w stylu Pan tu nie stał Tu wiemy często z kim przyjdzie nam się mierzyć i kogo będziemy chcieli przechytrzyć.
Jest to metoda, która tylko z pozoru wydaje się łatwa a która wymaga dużej wiedzy o sprzęcie, wymaga również dużych umiejętności na wodzie, doświadczenia, znajomości detali i precyzji w każdej czynności. Właśnie o tych aspektach dużo z nas zapomina oglądając innych czy to w TV czy w gazetach. Tych kilka rzeczy powoduje, że z pozornego ”tylko” robi się poważne ”aż”. Ta metoda, żeby była efektywana musi być jak dobre danie lub coctail, w którym wszystkie składniki współgraja ze sobą, łączą się tworząc taki miks doskonały.
O technice łowienia i emocjach.
Jeszcze kilka lat temu uważałem, że wertikal jest łatwy, prosty i zwyczajnie nudny. Bo co może być ekscytującego w podrzuceniu rybie przynęty pod nos, kiedy później w zasadzie wszystko odbywa się już samo. Przyznam, że jeśli bym tak myślał i robił to straciłbym 99% ryb. Tu można by było doznać szoku jak przebiegłe i czujne są ryby. Tu słowa Będzie Pan zadowolony lub Jak boga kocham spotykają się z bolesną prawdą i weryfikacją. Jak dużego wachlarza technik i przynęt trzeba używać, żeby wymusić reakcje i próbę pochwycenia przynęty, wie tylko ten, kto spróbował tej metody.
Jako że dysponuję echosondą obrazowania 2D, jak i techniką dającą możliwość zobaczenia ryby bez konieczności napływania na nią, pozwala mi to lepiej zaplanować strategię, ale daje też mnóstwo informacji o zwyczajach ryb.
W zależności od rodzaju ryb na jakie sie nastawiam dobieram Technikę łowienia. Z czasem nauczyłem się, że inaczej polują szczupaki a inaczej sandacze, a jeszcze inaczej palje jeziorowe czy okonie. Choć część przynęt można używać na te same drapieżniki, to już technika łowienia ich różni się od siebie.
Hmm…Więc na czym to w ogóle polega? Jedną z najistotniejszych rzeczy, jaką musiałem zrozumieć jest to, że nie mogę podrzucać rybie przynęty pod nos. Podrzucenie przynęty pod nos powoduje zwyczajnie spłoszenie, podejrzenia lub czujność ryb, a mi chodzi o coś zupełnie innego. Istotą jest, żeby moja przynęta znalazła się w pobliżu ryby i dzięki mojej pracy przynętą przyciągneła rybę do siebie. To ryba ma do mnie przypłynąć a nie odwrotnie. Kolejną z istotnych spraw jest precyzja. Muszę być bardzo dobrze zorientowany, gdzie jest moja przynęta, czy łódz się nie przemieszcza pod wpływem wiatru lub czy jestem prawidłowo ustawiony nad rybą. W większości przypadków ryby są w ruchu i panowanie nad łódką w warunkach bojowych to swojego rodzaju wyzwanie. Czasami mam kilka sekund, żeby odpowiednio zaprezentować przynętę. Przypadki, że ryby mnie widzą i uciekają przed łódka nie należą do rzadkości. Zakup kajaka w pewnym stopniu wyelimonował to zjawisko, ale nie do końca. Ryb w jeziorach szukam przeważnie na głębokości do 10 m. W tym przedziale wertikal jest dla mnie najbardziej skuteczny. Głębsze łowienie wiąże się z ryzykiem uśmiercenia ryby a mi raczej nie o to chodzi. Płytsze łowienie z kolei, odstrasza część ryb. Złowienie ich wymaga metody, która nie jest już wertykalna, ale do której używa się również echosondy. Przynętmi raczej nie skacze góra dół jeden metr, lecz w przypadku szczupaków czy sandaczy tylko wykonuje lekkie, kilku centymetrowe ruchy. Ale technikę trzeba zawsze dopracować w realu, jednym słowem - trzeba sprawdzić na jakiego kęsa mają dziś ochotę. Wspomnę jeszcze o tym później. Osobiście opuszczam przynętę w pobliże ryby i zbliżając się do niej powoli obserwuję na ekranie echosondy kiedy zareaguje, jesli zauważę reakcję, zatrzymuję przynętę i ruchem próbuję ją zwabić. W praktyce wygląda to tak że np: szczupak spokojnie zlokalizuje przynętę, która będzie od niego 2-3 metry, sandacze 1-1.5m, natomiast makrele czy palie jeziorowe powyżej 5 metrów. Bywają dni, kiedy trzeba eksperymentować z techniką, tu ogranicza nas tylko nasza własna wyobraźnia. Ja czasami wykonuje jeden silny podskok przynęty, żeby zwabić rybę, następnie w ogóle nią nie ruszam i czekam na branie ryby. Innymi razy podskakuję przynętą co kilka sekund w sposób ciągły. Inną moją techniką jest sposób na uciekiniera. Polega ona na tym, że po zwabieniu ryby do przynęty zaczynam uciekać kilka cm przed rybą, tak jakby ona nie mogła jej dogonić. Czesto okazuje się to skuteczne w słabsze dni.
Fragment dnia. 31 grudzień 2019…Płynę kajakiem na sandacza, którego wypatrzyłem zaraz po kawie wypitej w zaciszu zatoki. Obserwuję rybę przez kilkanaście sekund, jest w małym ruchu, ustawiona bokiem do mnie. Wiatr dość mocno pcha na lewą burtę, w dodatku lekko kropi deszcz. Wiem, że to mało optymalne ustawienie, ale myślę, że zdążę zaprezentować przynętę zanim wiatr przepchnie mnie znad ryby. Wyjmuję wędkę z uchwytu. To powinno być klasyczne napłynięcie i prezentacja przynęty w pionie. Jedną ręką kieruję czujnikiem od echosondy na przemian ze sterem od kajaku. W drugiej ręce trzymam gotową wędkę. Muszę płynąć dość szybko, bo dziś jest silny wiatr, jak znajdę się nad rybą wyhamuję szybko kajak. Da mi to kilka sekund na prezentację przynęty. Opuszczam wabik i zatrzymuję około 2 metry przed rybą. Nie widzę reakcji. Opuszczam jeszcze pół metra, lekko skaczę co kilka sekund wabikem, nic sie dzieje…. Opuszczam kolejne pół metra. Jest reakcja ryby, widzę, jak się obraca i zaczyna zbliżać. W miedzy czasie wiatr przepycha kajak, tracę rybę i przynętę z ekranu. Nie mam czasu poprawić ustawienie czujnika, branie może nastąpić w każdej chwili. Intuicyjnie wiem, że ryba może znajdować się przy wabiku. Wciąż ruszam co kilka sekund lekko przynętą……..PAC! Jest! czuję spory opór i następuje piękna walka. Chwila i już razem uśmiechamy się, choć w przypadku sandacza uśmiech jest jakby… nieszczery Piekny, 82 cm, wyczekany, na tzw czuja…Szybka fotka i uwolnienie, do zobaczenia i ruszam dalej… Wciąż ciągnie mnie do obszaru, który bardzo dobrze rokował wczesniej, postanawiam tam wrócić wieczorem…
Szczupaki mają swoje, wypracowane techniki łowieckie, bazujące na szybkości. Bardzo często po zlokalizowaniu przynęty robią szybki skok i… PAC!. Szybkość jest ich głównym atutem, są też mniej płochliwe od sandaczy, takie cwaniaki w jeziorach, można by powiedzieć. Inaczej się sprawy mają przy sandaczach, które są zdecydowanie ostrożniejsze i mają inną technikę łowiecką. Mniejsze sandacze, takie powiedzmy do 50 cm przeważnie pływają w stadach po kilka sztuk, schowane gdzieś przy dnie w ciągu dnia. Średnie i te największe sztuki często spotykam w całej toni wody, nawet na jednym metrze głębokości. Czasami sandacze określam leniwymi, bo faktycznie zdecydowana większość sandaczy powyżej około 5 kg raczej nigdy nie rzuca się na przynętę. Sandacz dla mnie jest trochę jak widmo, powoli się porusza w wodzie, nigdy nie robi dziwnych ruchów. Zawsze opanowany bez gorącej głowy. Skrada się do swoich ofiar powoli i gdy jest w odległości kilku centymetrów często przygląda się jeszcze przez chwilę… po czym… PAC! Czasami zastanawiam się, o czym wtedy myśli (jeśli w ogóle to robi), czy jest to coś w stylu… już cię mam i już mi nie uciekniesz, czy może jest taki jak wyrafinowany sadysta, że jeszcze chwilę spojrzy swojej ofierze w oczy, po czym wykonuje precyzyjne cięcie. Może ktoś z was ma inną ciekawą teorie? Myślę, że pierwsze 5 sekund, gdy ryba znajdzie się przy przynęcie jest decydujące. Później nasze szanse spadają o 95%… niestety. Okonie dla odmiany są bardzo zazdrosne. Tu obowiązuje zasada, kto pierwszy ten lepszy. Jeśli uda się skusić jednego osobnika w stadzie to zazwyczaj reszta się chętnie przyłączy.
Zupełnie inaczej jest przy Palji jeziorowej, której technika połowu jest zgoła inna. Te ryby łowię wertykalnie w jednym z piękniejszych jezior Szwecji, Vättern. Tu przejrzystość wody sięga 17 m, i przy sprzyjającej pogodzie ogląda się tu ryby na 10 m jak w akwarium. Palje jeziorowe to piękne i szybkie ryby. Szukam ich na głębokościach 10-30m. Tu dobieram przynęty, które przypominają ukleję. Sposób zbrojenia, jak na zdjęciach. Po zlokalizowaniu ryby opuszczam przynętę i w momencie, kiedy widzę na ekranie echosondy, że ryba zlokalizowała już przynętę i dosłownie trochę się ruszyła w jej kierunku, zaczynam zwijać w dość szybkim tempie z powrotem. Te ryby nie mają problemu by zlokalizować przynęte z odległości 8 m i doskoczyć do niej w ciągu 1-3 sekundy! Sam moment brania nie jest silny, ale już hol jest bardzo dynamiczny, emocjonujący i ekscytujący.
Fragment listu@2018 „Vättern- Bez soczystego”…
Vättern jezioro, które budzi zmysły, jest jednym z trzech w koronie szwedzkich jezior. Jezioro, które wydaje się niedostępne, już po samej temperaturze wody… nie, nie....nie jest zimna....jest lodowata! I jednocześnie tak przejrzysta, że widoczność sięga 17m! 516km linii brzegowej i 1912 km2 powierzchni. 135km długości. To robi wrażenie, jak na jezioro. Czy takie jezioro może być łaskawe? Gdzie tu szukać ryb? Jak i czy są? Dużo pytań. Pośród tego niedostępnego środowiska są ryby i to piękne Już w porcie widać raki, cierniki, szczupaki ba to w końcu tu jest sportowy rekord Szwecji szczupaka. Ale tym razem nie on jest naszym celem. To palia jeziorowa nas tu przyciągnęła. Ryba, która właśnie dzięki takim unikatowym warunkom tu jest. Ryba piękna, szybka niczym torpeda, tak panowie ta ryba potrafi ruszyć z 40 m głębokości za przynętą pod powierzchnię i zajmie jej to mniej czasu niż wam zwinięcie przynęty w najszybszym tempie. Potrafi płynąć 5 cm za przynętą przez całą głębię i zawróci 1 m od łódki, niczym tuńczyk popłynie z powrotem w głębię. Moim marzeniem było złowić jedną sztukę, tak właśnie tylko jedną. Tym razem jadę z synem na naszą pierwszą wyprawę…
Czy w takim wędkarstwie jest jeszcze miejsce na emocje? Tu zdecydowanie odpowiem, że tak. I to emocje na poziomie ekstremalnym. Już samo szukanie ryb jest dla mnie pasjonujące i wciągające. Świadomość, że teraz następuje próba złowienia szczupaka 100 cm albo okonia 45 lub sandacza 90 cm powoduje niesamowity przypływ adrenaliny. Ciężko zachować spokój w takich sytuacjach. Serce wchodzi w inny rytm jak zaczyna się polowanie. Wszystko odbywa się relatywnie szybko i nie ma czasu na zastanawianie się, trzeba być gotowym do działania. Moment, kiedy widzimy jak duża ryba zbliża się do przynęty potrafi czasami trwać wiecznie, te 5sek kiedy sandacz obserwuje naszą przynęte nie ma końca! Jestem napięty jak struna. Czekam na moment brania i nie mogę zapomnieć o pracy wabika, o łodzi, o wietrze i innych ważnych sprawach i to wszystko pod ogromną presją czasu. Każdy z nas, kto znalazł się w sytuacji, kiedy w krystaliczej wodzie widzimy czarny cień podążający za naszą przynętą, lub kiedy ogromny szczupak próbuje zgarnąć naszą przynętę 1m od łódki, zrozumie z jakimi emocjami mam do czynienia, przy każdej próbie złowienia ryby.
Z tą metodą niestety albo ”stety” wiążą się jeszcze inne ważne emocje i zachowania… jakby dla równowagi i balansu. Pojawia się rozczarowanie, rozgoryczenie, brak uwagi na otoczenie, porażka, smutek. To strona wertikala, którą mniej lubię. Moje skupienie na ekranie powoduję, że coraz mniej zauważam otoczenie, coraz mniej patrzę w górę i wokół siebie. Nierozłączny kiedyś dla mnie element otaczającej mnie przyrody zostaje gdzieś zamazany i zgubiony. Dalej wydawałoby się, że jeśli już znajdę rybę i moją przynętą zainteresuję ją, to osiągnę sukces. Otóż NIE, zapewne ku rozczarowaniu wielu… Ryby, szczególnie te duże też umieją kalkulować, są wytrawnymi łowcami, są jakby profesorami. Potrafią często się zorientować, że coś jest… nie ten teges… Duża część wyjść do przynety nie jest wykańczana braniem a my zostajemy właśnie z tymi emocjami. Emocjami, które zostają długo z nami, emocjami, że spotkaliśmy olbrzyma a on odpłynął olewając naszą przynętę i nas. Dlaczego w zasadzie tak się dzieje? Przypuszczam, że zwyczajnie coś spowodowało, że ryba wyczuła zasadzkę, przejrzała nas, można by powiedzieć. Albo zwyczajnie spotykamy ryby, które odpoczywają. Takich osobników nic nie jest w stanie zmusić do zmiany reakcji. A czasami bywa też, że ryby tylko zainteresują się tym, co się dzieje i odpływają dalej. Przyzam, że czasami lepiej nie wiedzieć, bo świadomość spotkania dużej ryby zostaje na długo w pamięci.
Jako że wertikal jest dla mnie miksem różności, to nie mogę nie wspomnieć o nocnym łowieniu. Nocne łowienie np: sandaczy przenosi nas w jeszcze bardziej tajemniczy świat. Świat mroku, innych zmysłów i doznań. Gdy zapada noc i cisza, spada temperatura powietrza, pojawia się mgła i ty w kajaku na środku jeziora z tzw latarką w ręku, polujący na duże ryby. To wyzwanie dla bardziej doświadcznonych wędkarzy, które może opiszę jak zdobędę sam więcej doświadczenia.
Mój PRZEPIS na wertikal:
Składniki, czyli wertykalowy niezbednik.
- Łódz lub inny środek pływający
- Wiedza i doświadczenie
- Echosonda
- Wędka
- Przynęty
W moim przepisie środek pływający odgrywa istotną rolę. Doświadczenie nauczyło mnie, że tzw. półśrodki przy wertikalu po prostu nie działają. Tu najmniejsze detale mają znaczenie. Odpowiednie zestrojenie całego ekwipunku na łodzi przenosi się realnie na nasz efekt. Wygodna pozycja do kierowania łodzią, odpowiednie miejsce zainstalowania czujnika, ekran echosondy w zasięgu ręki, uchwyt na wędkę i wiele innych mniejszych spraw ma ogromny wpływ na jakość i wspomniany wcześniej efekt w postaci złowionych ryb.
Echosonda jako jedno z ważniejszych narzędzi do wertykalnego łowienia jest naszym łącznikiem, ale to od naszej wiedzy zależy czy będziemy umieli wykorzystać potencjał tego urządzenia. Osobiście często zmieniam ustawienia w zależności od jeziora, dużej zmiany głębokości a nawet pory dnia. Szukam optymalnego ustawienia za każdym razem. Wiedza o czujnikach, kątach, ustawieniach, jak i o ograniczeniach echosondy jest niezbędna i przenosi się na ilość wyszukanych szans. Dzisiejsza technika daje olbrzymie możliwości, od tradycyjnych echosond z obrazowaniem 2D, poprzez sonary boczne, do echosond z obrazowaniem na żywo, dzięki którym już nie potrzebujemy napłynąć na interesującą nas rybę, bo możemy ją zobaczyć wcześniej. Daje to olbrzymie korzyści, bo możemy lepiej się przygotować i dokonać lepszej oceny. Oczywiście sonarem 2D też da się łowić, choć będzie to wymagało więcej wiedzy od wędkarza. Jeśli chodzi o wędki to u mnie dobrze się sprawdzają wędki castingowe o mocnym dolniku, dzięki którym obsługa sprzętu przy tej metodzie jest po prostu bardzo wygodna.
Lubię też, jak mam kontrolę nad wabikiem, ale nie kosztem sztywności całej wędki.
Przynety: takie, które da się szybko sprowadzić na wymaganą głębokość lub dopasować do odpowiedniej techniki prezentacji. Kolory to już jeden wielki poligon. Choć ja uważam, że lubianym przez ryby kolorem jest róż i często sięgam własie po ten kolor. Wielkości przynęt, jakich używam do sandaczy i szczupaków to 10-20cm a ciężary zależą od warunków pogodowych i są to najczęściej 20-50g. Zawsze staram się tak uzbroić zestaw, żeby w miarę lekko zaprezentować wabik, jednocześnie osiągając kompromis względem głębokości i warunków pogodowych.
Zakończenie
Dla mnie wędkarstwo wertykalne jest swojego rodzaju osobistym spotkaniem z dużymi rybami. Jest jakby zaproszeniem do loży VIF (Very Important Fish). Nie zawsze udaje mi się tam dostać, ale samo obserwowanie zachowań dużych ryb i obcowanie z nimi jest dla mnie bardzo pasjonujące. Wędkarstwo wertykalne czasem bywa kapryśne i niezrozumiałe, ale może być zarazem emocjonujące. Zachęcam wszystkich do spróbowania tej metody, która być może okaże się bardziej wyzywająca niż to się wydaje na pierwszy rzut oka.
Do zobaczenia nad wodą
Pozdrawiam Andrzej.
Artykuł bierze udział w konkursie "wygraj wędkę marzeń"
- Friko, szczuply_maciek, CLAUDIO i 9 innych osób lubią to
32 Komentarze
To jest wędkarstwo na pełnej pi.... ! Trochę zazdroszczę muszę powiedzieć, ale w pozytywnym sensie. Bardzo ciekawie czytało się zwłaszcza obserwacje zachowań ryb - czuć że tekst płynący z praktyki. Solennie sobie obiecuję zacząć przygodę z verticalem, postaram się wykorzystać Twoje podpowiedzi Andrzeju - dzięki !
Dzięki za przybliżenie bez wątpienia ciekawej metody.
Ale - no jakże inaczej - bez ale się nie obędzie.
Trochę takie wędkarstwo przypomina współczesne samoloty bojowe. Zdobycze techniki umożliwiają takie łowienie, gdy padnie bateria w echosondzie to po zabawie.
I to co Kolega sam zauważył -
"jakby dla równowagi i balansu. .......... To strona wertikala, którą mniej lubię. Moje skupienie na ekranie powoduję, że coraz mniej zauważam otoczenie, coraz mniej patrzę w górę i wokół siebie. Nierozłączny kiedyś dla mnie element otaczającej mnie przyrody zostaje gdzieś zamazany i zgubiony."
Walka myśliwców w pierwszej WŚ była bardziej naturalna - i wędkarstwo w tradycyjnej postaci też takie jest - przynajmniej dla mnie. Nieprzewidywalność to jego cały atut, a tego pozbawiają nas nowoczesne gadżety.
Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów:)
Wiele przydatnych informacji .
Sam jestem anty-wertikalny, lecz artykuł bardzo fajnie napisany i ciekawie przedstawia tę metodę.
Należą się koledze brawa za ten artykuł.
Bardzo fajnie się to czytało
Fajnie, że przyznałeś, że ta metoda mimo wszystko zabiera część z prawdziwego wędkarstwa.
Właśnie dlatego dzień dzielę sobie na pół, trochę spiningowania, trochę vertikala
Fascynujący materiał ! Bardzo żałuję , że na moich wodach nie mam warunków do tego typu polowania . Chociaż w tym roku kilkukrotnie mogłem doświadczyć namiastki tych emocji , które opisał Andrzej , kiedy na głębokości 4-5 m prowadziłem grę z czymś dużym , co postanowiło zainteresować się podrygującą niemrawo gumką . To napięcie , które towarzyszy takim spotkaniom , jest niebywałe .
Świetny artykuł .
Pozwole sobie odniesc sie do pojawiajacej sie tutaj kwestii.
Mianowicie na tych kilka odpowiedzi pod naprawde wartosciowym i technicznym tekstem traktujacym o pewnej technice wedkowania, pojawiaja sie wpisy... no chyba wlasnie "naturalistow". Ze nowoczesne technologie w wedkarstwie niszcza nimb tajemniczosci swiata podwodnego?
Nasuwa sie wiele skojarzen z innych sfer zycia (badania USG, korzystanie z nawigacji satelitarnej, map, globusa...).
Nie bardzo znajduje w tekscie Andrzeja gloryfikacje czy tez namawianie do takiego lowienia. A raczej kompendium wiedzy wyjasniajace wiele technicznych aspektow dla osob, ktore takiego lowienia chca probowac / probuja / ucza sie.
Wraca motyw, ze lowienie na trolling, ze echosonda...
Zawsze jest alternatywa :
https://pl.wikipedia.org/wiki/Amisze
W sumie myślę że ja to bym chyba dał radę kontemplować piękno przyrody w przerwach pomiędzy holowaniem ryb na verticala a tak całkiem poważnie to w wędkowaniu najbardziej lubię polowanie "na upatrzonego" - dla mnie jest to kwintesencja wędkarstwa i w verticalu, może nieco naiwnie, dostrzegam szansę na realizację takiego założenia w warunkach które do tej pory to wykluczały czyli poza zasięgiem wzroku
Ja tam lecę na dwa ekrany i czasem coś nagram dla znajomków ze Szwecji
Mam jezioro o dość jednostajnej głębokości 5-7 metrów i ryby są w ciągłym ruchu - ja też.
Wynik z piątku - 15:0 dla szczupaków (15 nie wzięło)
Wynik z poniedziałku - 40:2 dla szczupaków
Dla mnie wędkarstwo to czytanie rzeki, jej tajemnic, zawiłości nurtu a co za tym idzie ukształtowania dna okiem uzbrojonym w co najwyżej w okulary polaryzacyjne...
z twojego zdjecia widze, ze bardzo blisko zatrzymujesz przynete nad ryba. u mnie to odwrotnie. jak dam metr to ucieka, minimum te 3-4 z poczatku. wyskakuja tak czy siak jak sa zainteresowane, sandacze czy szczupaki. jak u ciebie z tym ?
Chociaż telewizja to potęga.. jakoś nie oglądam
Fajny tekst, bardzo ciekawe jest to co piszesz. Z jakiej odległości poszczególne gatunki reagują na przynęty. Do tej pory myślałem że szczupaki "czują" przynętę z dużo większej odległości np: 10m
Dobre pytanie, też jestem ciekawy odpowiedzi
Zdjęcie odnosi się bardziej do ustawień echosondy niż do samej techniki łowienia. Szukam na łowisku najbardziej skutecznej techniki i po kilku próbach można wyczuć na ile pozwalają ryby tzn jak blisko można się zbliżyć.
Może rozczaruję was ale nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z moich obserwacji wnioskuję że to zależy od łowiska, rodzaju przynęty, jak też od tego, na jakie ryby trafiam - takie które są aktywne i żerują, czy tylko pływają albo czy odpoczywają (Trawią pokarm). Ryby mniej aktywne wykazują mniejsze zainteresowanie tu zdecydowanie trzeba bliżej podać wabik. Szanse ich złowienia są też mniejsze ale nie zerowe. Ryby które aktywnie szukają pokarmu wychodzą naprzeciw. Jeszcze przynęta nie zatrzyma się w pobliżu a już ryba płynie w jej kierunku. Ryby, które odpoczywają np: na dnie, wykazują niemalże zerowe zainteresowanie.
Andrzeju a jak to się ma do porady z artykułu że to ryba ma podpłynąć do przynęty a nie my z przynętą do ryby ? Dajmy na to opuszczasz przynętę 4-5 metrów od ryby, widzisz że ryba nie reaguje to co robisz ? Zmieniasz przynętę / sposób prezentacji czy od razu podpływasz bliżej żeby podać przynętę bliżej ryby ?
Również z mojego doświadczenia wynika, że jeżeli ryba ( sandacz) nie nie atakuje po wcześniejszym zainteresowaniu się przynętą, co następuje prawie zawsze, bo sandacze są bardzo ciekawskie, to jak napisał Andrzej, nasze szanse na branie spadają o 95 procent. Mało aktywne sandacze "sklejają się" z przynętą czasem nawet na kilka minut i nie kończy się to braniem.
Widzę Paweł że drążysz temat czyli będzie operacja i rozkład organów
Część odpowiedzi znajdziesz tu Fragment dnia. 31 grudzień 2019… oraz Osobiście opuszczam przynętę w pobliże ryby i zbliżając się do niej powoli obserwuję na ekranie echosondy kiedy zareaguje, jesli zauważę reakcję, zatrzymuję przynętę i ruchem próbuję ją zwabić. W praktyce wygląda to tak że np: szczupak spokojnie zlokalizuje przynętę, która będzie od niego 2-3 metry, sandacze 1-1.5m
Zdarza się że zwyczajnie warunki pogodowe lub same ryby nie pozwalają na idealną prezentacje wabika. Wtedy ryzykuję i dość blisko (1m) zaczynam prezentacje.
Przynętę zmieniam kiedy po 2-3 razach ryby od niej odpływają, lub kiedy ryba odpłyneła ale wciąż jest szansa na ponowną prezentacje przynęty. Z mojego doświadczenia wynika że podrzucenie pod nos, tak jak napisałem wcześniej w większości przypadków straszy ryby i uciekają.
PS.Ändy niezle Ci idzie te sandaczowanie :-)
Super się czyta , fajny artykuł , brawo dla autora.
Bardzo fajny artykuł.
Wydaje mi się, że to się posiadany sprzęt decyduje o wrażliwości na otaczającą przyrodę.
Miałem możliwość wędkować vertykalnie z Autorem artykułu... wstawie kilka fotek z okolicznościami tych łowów
12.jpg 125,33 KB 10 Ilość pobrań
21.jpg 125,85 KB 10 Ilość pobrań
IMG_20201026_074729715_HDR.jpg 75 KB 10 Ilość pobrań
IMG_20201026_125803703_HDR.jpg 102,31 KB 10 Ilość pobrań
IMG_20201028_115901863_HDR.jpg 62 KB 11 Ilość pobrań
IMG_20201029_084912761_HDR.jpg 154,38 KB 11 Ilość pobrań
Pytanie które mi się nasunęło. Rozumiem że musisz widzieć rybę na echu żeby przed nią "zagrać"? Czy grasz też gdy na echu nic nie ma ale np: miejscówka jest obiecująca np: uskok/kamień itp. ? Pytam się bo często gdy łowię w trollu nie ma ryb na echu a mimo to są brania.
Zgadza się, muszę widzieć rybę. Wyjątki stanowią sytuacje, kiedy wiem, że ryba znajduje się pode mną, ale ograniczenia sondy uniemożliwiają pokazanie jej na ekranie. Natomiast to, że nie widać ryb na ekranie da się często wytłumaczyć poprzez złożenie kilku faktów.