Kategorie Wszystkie →
Szukaj w artykułach
Reklama
Ostatnie na blogu
-
Omlet ok..
Sławek Oppeln Bronikowski - wczoraj, 22:30
-
Koniec... i wędkarskie życie po nim
Guzu - 29 paź 2024 12:00
-
sztuka łowienia
Sławek Oppeln Bronikowski - 07 paź 2024 20:22
-
i tak dalej
Sławek Oppeln Bronikowski - 17 wrz 2024 20:04
-
Nudy
Sławek Oppeln Bronikowski - 05 sie 2024 10:00
Ostatnie komentarze
-
Aliexpress - sprzęt muchowy, materiały, narzędzia
Richi55 - dziś, 09:25
-
Łowienie białorybu na spinning
Friko - dziś, 08:50
-
BIG GAME - popping, jiging
wujek - wczoraj, 13:16
-
Casty Sakura
S.N. - wczoraj, 11:44
-
Zestaw castingowy pod okonie
S.N. - 19 lis 2024 14:12
-
RANKING NAJGORSZYCH SKLEPÓW WĘDKARSKICH ONLINE
mario - 19 lis 2024 12:10
Tagi
- ogłoszenie
- wędki
- przelotki
- inne
- kołowrotki
- konkurs
- wodery
- śpiochy
- rodbuilding
- kołowrotek
- video
- dolnik
- catch and release
- pracownia
- fly fishing
- naprawa
- catch&release
- spacing
- motorowodne
- odzież
- blank
- phenix
- uchwyt
- spinning
- artykuł
- #pstragi
- szczupak
- rękojeść
- woblery
- serwis
- okoń
- pstrąg
- step-by-step
- sandacz
- tech
- autorski
- miasto
- street fishing
- c&r
- autorski-rb
- tech-rb
- #refleksje
- fuji
- buty do brodzenia
- mhx
- kleń
- glass
- tuning
- przynęty
- blanki
1281 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)
Fatso, tomkosto, Bing, WalterW, masaj, Mundurowy, rotacja, Abs142, Areq, Google, Voldemort, saitt, Marszal, migdau, puszek7, SzymonM, Framuga, _hubercik_, Robert Crocker, lukgor, qaya, maryjanl, Bolesław, Drabek, tetsu, pano112, Tomasz eS, Adam K., włóczy kij, Mawer, mercoss, Adrian95, mopar, Tomek109, hasior, Forecast, pele, asp, szekspir, remek1, kazo57, uszkin, Banjo, Bulczenzo, Novis, hotpoint, coma, rower26, pablo23004, Zbynio63, bieniu08, SID, mokilok, Jacques, jjjbbb, norbertz, Q4Z, xnt@, bartolomeo213, adis, Damian Knieja, Szczupakos, brek69, Sumito, darsio, Tomasz1990, nuka, tomwes, Adi123, Tommek, Matiz992, TATA MAKSA, l.berlinski, Dziad Wodny, marcin186, Sobota1986, majunio, Pat92, markverc, Durzy, krusio, DaMeK, GroPerch, roberto_s, pawel79ozo, godski
4 dni w szczupakowym raju
W tym artykule opowiem Wam historię najlepszego wędkowania jakie miałem okazję przeżyć. Dokładnie to 4 dni łowienia, których prawdopodobnie nigdy nie zapomnę, ale o tym później.
Planowanie.
Czy grube łowienie można zaplanować? Pewnie wielu z Was myśli, że nie, ale ja uważam, że posiadając odpowiednie doświadczenie (czyt. znajomość zwyczajów ryb w danym łowisku) pewne rzeczy można zaplanować. Potrzeba odrobinę szczęścia, żeby pogoda odpaliła i mamy sukces.
Cała ta przygoda zaczęła się, można powiedzieć już w marcu. Dlaczego w marcu? Jak pewne wszyscy wiedzą żyjemy w dziwnych czasach, w których jeden Chińczyk zjada nietoperza, a następstwa tego są katastrofalne. Irlandia miała dość “inne” podejście do ograniczeń niż to miało miejsce w Polsce i w połowie marca został u nas ogłoszony “Lockdown” całkowity. Jest zakaz opuszczania domów, jeżeli nie jest to absolutnie konieczne, większość biznesów stoi, a my mogliśmy się poruszać na maksymalnie 2km od domu. Wędkowanie dozwolone było jedynie w obszarze tych 2km na max 1.5 godziny więc tylko wybrańcy mogli sobie pozwolić na łowienie ryb. Pech chciał, że 3 dni przed ogłoszeniem lockdownu, podczas mojego pierwszego wypadu na jezioro na własnej łajbie miałem awarię silnika i musiałem wzywać pomoc. Zostałem odholowany. Silnik zepsuty, brak możliwości poruszania się i zawiezienia go do “swojego” mechanika zmusił mnie do poszukania jakiegoś lokalnego “machera”. Po kilku długich tygodniach koczowania restrykcje zostały powoli luzowane co pozwoliło nam na poruszanie się w obszarze do 20km od domu co w moim przypadku pozwalało już na łowienie ryb lokalnie, gdyż miałem kilka jezior w tym obrębie. Podczas lockdownu planowaliśmy sobie z kolegą Jackiem grube łowienie, gdyż zdejmowane restrykcje nałożyły się prawie idealnie z odpowiednią fazą księżyca, czyli pełnią. Z naszych doświadczeń z poprzednich lat wynikało, że te największe ryby, czyli ryby powyżej 115cm, łowione były zwykle w okolicach pełni, a dokładnie kilka dni po niej. Czerwcowa pełnia jest jednak wyjątkowa, dlaczego? Bo pokrywa się ona mniej więcej z tarłem płoci.
Zaczynamy.
Gdy nadszedł długo wyczekiwany czas łowienia, ustaliliśmy z Jackiem, że na pierwszą wyprawę pojadę z naszym wspólnym kumplem Łukaszem, zrobić rozeznanie. Była to sobota. Na niedzielę zaplanowany miałem wypad z moim 7 letnim synem, który po 3 miesiącach niewychodzenia z domu i brakiem kontaktu z osobami, bardzo chciał pojechać z tatą na ryby. W sobotę bladym świtem, po dotarciu i zwodowaniu łódki okazało się, że silnik nie startuje... Byliśmy załamami... 6 rano jesteśmy nad wodą po tak długiej przerwie, a silnik po prostu nie działa... Wtedy mówię do Łukasza “dzwonimy do Jacy”. Dzwonimy, drugiej stronie zaspany Jaca pyta “Co jest?” na co pada odpowiedź “Jak to co? Gdzie jesteś, czekamy na Ciebie”. Jacek nie bardzo przytomny, nie wiedząc o co chodzi pyta “Cooooo?”. Odpowiadam, że czekamy nad jeziorem z Łukaszem, tak jak się umawialiśmy. Po chwili wytłumaczyłem mu, że silnik nam nie odpalił i potrzebujemy łódź. Chwila ciszy i pada odpowiedź “Dobra będę za trochę ponad godzinę, bo muszę się obudzić.”.
1.5 godziny później nad jeziorem melduje się Jaca. Pakowanie łódki zajmuje nam sekundy, gdyż od dłuższego czasu byliśmy już gotowi i nie tracąc czasu nareszcie wypływamy łowić.
Ciekawostka - tego roku Irlandia miała najgorętszą wiosnę od ponad 150lat, a co za tym idzie był rekordowo niski poziom wody - najniższy, odkąd zaczęto przeprowadzać pomiary. Spadek o ok 1.5 metra spowodował, że szczupaków po prostu nie było na ich standardowych, wiosennych stanowiskach. Szczupaki jak wiadomo podążają za pokarmem, czyli w tym wypadku za płociami, które były zgrupowane na tarło. Z powodu bardzo niskiego stanu wody płocie przesunęły się na głębsze partie jeziora, a szczupaki oczywiście poszły za nimi. Co ciekawe, najlepsze miejsce jakie znamy na jeziorze, które płaciło co rok pięknymi rybami, i to w dużych ilościach było puste. Poziom wody spadł, ryby się z tego stanowiska wyniosły i już nie wróciły tam w ogóle. Nie złowiliśmy tam do końca sezonu ani jednej konkretnej ryby, jedyne jakieś pistolety.
Szczupaki łowiliśmy w dryfie, z ręki, łowiąc dużymi przynętami. Ja używałem oczywiście swoich Baby Shad’ów, Jacek łowił swoimi Disco Pajkami, a Łukasz wszystkim po trochu. Zlokalizowanie ryb zajęło nam trochę czasu, gdyż jak wcześniej wspomniałem przesunęły się ze standardowych stanowisk. Po spudłowanym braniu, czy też odprowadzeniu stawaliśmy na spot-locku i obławialiśmy tą miejscówkę bardzo dokładnie. Pierwsza fajniejsza ryba zameldowała się u mnie w okolicach południa i mierzyła 106cm. Złowiona na Baby Shad’a w moim ulubionych kolorze, czyli biało-pomarańczowym.
Kolejne dryfy produkowały jakieś mniejsze ryby, ale dopiero na chwilę przed 16 wydarzyło się coś wspaniałego. Łukasz zacina rybę, jak się po chwili okazuje, potężną rybę, która mierzyła aż 119cm. Dodatkowo ucieszył mnie fakt, że ryba została złowiona na Baby Shada! Była to największa dotychczas złowiona ryba na moją przynętę.
Oczywiście Łukasz, jak to Łukasz nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i 20min później zaciął kolejną metrówkę na Baby Shada.
12min po wypuszczeniu ryby Łukasza, tym razem mój Baby Shad sprowokował kolejną metrówkę. Na pokład wjechała gruba 105-tka.
3 metrówki w 40min, w tym jeden potwór długości 119cm, złapany przez najlepszego przyjaciela. Lepiej bym sobie tego nie mógł wymarzyć.
Ryby mieliśmy zlokalizowane! Teraz wystarczyło poprzestawiać plany życiowe odrobinę i wyciągnąć z łowiska, ile się da zanim zostanie ono najechane przez hordy po-lockdownowych, wygłodniałych wędkarzy, którzy już za kilka dni będą mogli podróżować bez ograniczeń!
Tego dnia doławiamy jeszcze chyba dwie dziewięćdziesiątki i udajemy się do domu, ładować baterie i szykować się na kolejny dzień.
Dzień drugi.
Kolejnego dnia wypływamy już tylko z Jackiem, a na wodzie meldujemy ok godziny 7:30. Pierwszy dryf w zlokalizowanej dzień wcześniej miejscówce zaowocował 90-tką. Później Jacek łowi 2 kolejne 90-tki na Disco Pajka.
Dzień zdecydowanie większej aktywności, kilka dobrych ryb w pierwszych dwóch dryfach, jeden spad. Wtedy wiedzieliśmy już, że złowimy coś konkretnego, ale to co się wydarzyło godzinę później przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Pamiętacie rekord Łukasza z dnia pierwszego? Długo nie nacieszył się on tym rekordem, ale o tym za chwilę 😉
Dokładnie o godzinie 9:00 słyszę od Jacka “siedzi”. Po chwili już wiedzieliśmy, że to fajna ryba. Zdecydowanie największa ryba Jacka z ostatnich 2 dni. Po krótkim holu w podbieraku ląduje przepięknej kondycji ryba długości 111cm i przepięknym, mało spotykanym w Irlandii ubarwieniu. Już było dobrze!
Jak pewnie pamiętacie z początku artykułu, w niedzielę miałem zaplanowane łowienie z Frankiem, moim 7 letnim synem. Umówiliśmy się z żoną, że koło godziny 10 wyszykuje ona młodego, a gdy będą gotowi to da mi znać, a ja podjadę po niego i spędzimy resztę dnia nad wodą. Powiedziałem wtedy Jackowi, że musze jechać, ale najpierw zróbmy szybki, krótki dryf w miejscu, gdzie wyjechały te największe ryby. Na jeziorze zaczynało być tłocznie. Ustawiliśmy dryf dokładnie na najlepszą “miejscówkę” a na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Wtedy wydarzyło się coś niesamowitego. Zaciąłem rybę, a jakąś sekundę po mnie Jacek zacina kolejną i wbija spotlock. Mamy podwójny hol! Ja wiedziałem, że u mnie jest dobrze. Jacek też miał fajną rybę (wysoka 90-tka, może mały metr?), ale po zobaczeniu mojej ryby otworzył kabłąk i załapał za podbierak. Wolał nie ryzykować utraty mojej ryby, a po jej podebraniu złapał za swoją wędkę. Niestety jego ryby już nie było. Po szybkim mierzeniu okazało się, że moja ryba ma trochę ponad 120cm! Ryby tej wielkości, czyli Łukasza 119-tka z dnia pierwszego oraz moja 120-tka łowi się w Irlandii niezwykle rzadko. Aby zobrazować Wam jak rzadko, weźmy tu za przykład Jacka, który jest zdecydowanie najlepszym przewodnikiem wędkarskim w Irlandii, który spędza od wielu lat około 300 dni w roku na wodzie, a ryby przekraczającej 120cm wówczas jeszcze nie złowił (kiedy piszę ten artykuł Jacek już może pochwalić się nowym rekordem 122cm).
Niestety zdjęcia jakie mam z mojej 120-tki są koszmarne :/ dostałem ogonem po twarzy i ryba mi zwyczajnie uciekła.... No ale jeszcze kiedyś ją dorwę i wtedy zrobię sobie odpowiednią sesję zdjęciową!
Magia spotlocka!
Jak napisałem wyżej, Jacek w momencie ostatnich brań wbił spotlock. Dla osób, które nie wiedzą czym jest spotlock jest to opcja w silnikach elektrycznych, która za pomocą pozycji GPS automatycznie utrzymuje łódź w tym samym miejscu. Taka elektryczna kotwica, tyle, że nie trzeba się namachać, a co najważniejsze nie płoszy się ryb, jak to ma miejsce przy wyciąganiu normalnej kotwicy, która utknęła w tonach zielska. Zaraz po wypuszczeniu 120-tki powiedziałem Jackowi ze robimy jeszcze 2-3 rzuty i będę jechał po Franka. Na kolejną rybę nie czekaliśmy za długo, gdyż Jacek w pierwszym rzucie po 120-tce zacina kolejnego klocka, czyli rybę długości 114cm! Czy udało by się nam to osiągnąć bez spot-locka? Nie ma takiej opcji, gdyż dawno byśmy zdryfowali poza stanowisko ryb przy holu 120-tki.
Po wypuszczeniu 114-tki poprosiłem Jacka o podwózkę do samochodu i udałem się do domu odebrać syna.
Po naszym powrocie brania odrobinę zwolniły, ale co jakiś czas udawało się nam wyjąć jakieś ryby 90cm+ i kilka mniejszych. Zacinane przez nas ryby dawaliśmy Frankowi do holowania, gdyż on doczekał się tylko jednego brania i to nie zaciętego.
Gdy całkowicie ucichły brania zrobiliśmy sobie przerwę na grilla i Vifona.
Po grillu Franek wyholował sobie jeszcze jakieś rybki i zakończyliśmy dzień. Jednej z największych Franka ryb nie zmierzyliśmy, niewytłumaczalne niedopatrzenie, ale patrząc po zdjęciach mogła się ona zakręcić koło metra. Jak myślicie?
Dzień 3 – rozbestwienie.
Na 3 dzień łowienia wybraliśmy się po kilku dniach przerwy. Pogoda po naszej ostatniej wyprawie była średnio szczupakowa. Mały lub praktycznie zerowy wiatr nie wróżył sukcesów. Szczupaki najlepiej biorą podczas dużej fali, więc daliśmy im odpocząć kilka dni i zameldowaliśmy się nad wodą w czwartek, kiedy warunki były odpowiednie (czyt. większość została by w domu). Na wodzie byliśmy już po 4 nad ranem i łowiliśmy ponad 18h tego dnia! Nie będę wchodził w szczegóły, żeby nie zanudzać. Tego dnia złowiliśmy aż 24 ryby, w tym 3 metrowe sztuki. 106-ka oraz 103-ka Jacka na Disco Pajka oraz moją 112cm na Piranię w kolorze Blue.
Po skończonym wędkowaniu zostaliśmy nad jeziorem, aby jak najbardziej zmaksymalizować czas łowienia. Rozpaliliśmy grilla i z piwkiem w ręce obmyślaliśmy plan na kolejny dzień. Przyznam szczerze, że nastroje nie były najlepsze. Większość osób nam znanych spływając z jeziora z 24 fajnymi rybami skakała by z radości, a my po dwóch tak wspaniałych dniach na wodzie z rybami 119 oraz 120cm mieliśmy niedosyt. Nie było 120-tki, więc dzień był taki sobie! Tak wygląda totalne rozbestwienie!
Na 4 dzień łowienia dołączyć miał do nas Łukasz, na parę godzin z rana i podczas grilla padło stwierdzenie “zobaczysz, wpadnie jutro Łukasz i z racji, że meta jest już dość przeorana i szczupaki coraz słabiej reagują na nasze przynęty Łukasz wrzuci 40-tkę do wody i złowi potwora!”. Czy tak się stało?
Dzień 4 – 18kg.
Dzień 4 zaczęliśmy dość wcześnie, bo jeszcze się dobrze nie rozjaśniło, kiedy byliśmy na wodzie. Z racji noclegu w samochodach nad wodą wystarczyło zjeść szybkie śniadanie i mogliśmy wypłynąć! Worek z rybami otworzyłem ja łowiąc rybę 90+, później Jacek zaczął swój dzień łowiąc metrówkę (106cm) i chwilowo ucichło. Po dołączeniu Łukasza i powrocie w rejon łowienia chłopaki odwalili niezły numer. Zanim zdarzyłem wykonać mój pierwszy rzut, oni już mieli podwójny hol zacinając ryby dokładnie w tym samym momencie. Jacek złowił wysoką 80-tkę, rybę ok 87-88cm, natomiast Łukasz po chwili pozował do zdjęcia ze swoją rybą z pierwszego rzutu – 107cm. Czy wspominałem już, że Łukasz ma niesamowicie dobrą rękę do szczupaków?
Kilka dryfów później, a dokładniej po godzinie 10:00 Jacek oznajmia, że zbliżamy się do mety, gdzie wychodziły te największe ryby. Zaraz po zwinięciu przynęty Łukasz odłożył wędkę na bok i wziął do ręki drugą, z wyrzutem do kilograma przystosowaną do rzucania największymi kotletami. Przez 4 dni łowienia 97% czasu łowiliśmy z pięknymi wynikami przynętami przekraczającymi 30cm – Disco Pike, Baby Shad itp. Niestety czasami 30cm nie jest wystarczające do poderwania z dna tych największych mamusiek. Czasami, a zwłaszcza w okresie pełni, a zwłaszcza wtedy, gdy zauważamy aktywność tych największych ryb wrzucenie do wody czegoś jeszcze większego może być kluczem do sukcesu. Łukasz o tym wiedział, my zresztą też. Jednak obaj z Jackiem jako “producenci” przynęt woleliśmy łowić na swoje wabiki. Łukasz natomiast na koniec zestawu założył Line Thru Trouta 40cm i kilka rzutów później naszym oczom ukazało się jedno z najbardziej widowiskowych brań jakie widzieliśmy. Nie więcej jak 1m od łódki potężna ryba zdjęła przy samej powierzchni przynętę Łukasza (podczas grilla noc wcześniej wykrakaliśmy dokładnie tą sytuację). Ryba była tak duża, że mieliśmy spory problem z wpakowaniem jej do podbieraka. Było potwornie nerwowo, ale udało się! Cała nasza trójka, która nie jednym bardzo dużym szczupakiem miała do czynienia, spanikowała!
Po podebraniu wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z wielką rybą, ale dopiero podczas ważenia zdaliśmy sobie sprawę z jakiego kalibru rybą mamy przyjemność!
Po włożeniu jej do siatki podbieraka waga pokazała ponad 18kg! Ogromna fala na jeziorze nie pomagała w ważeniu i odczyty się trochę wahały. Po zmierzeniu miarka pokazała całe 120cm! Po wypuszczeniu ryby i zważeniu siatki podbieraka, która to wahała się między 1.2 a 1.3kg założyliśmy, że ryba ma co najmniej 16.5kg. Uznaliśmy, że 16.5kg to będzie uczciwy odczyt.
Zakończenie relacji z łowienia taką rybą będzie, chyba jak najbardziej na miejscu, bo kto by chciał dalej słuchać o kolejnych 90-takach?
Ogólnie, przez 4 dni łowienia złowiliśmy ponad 70 ryb. Zdecydowana większość z nich to ryby powyżej 85cm. Co najmniej połowa to ryby ponad 90cm. Ryb powyżej metra było 13, w tym 6 ryb powyżej 110cm!
111, 111.5, 114, 119, 120 i 120!
Jak prowadziliśmy przynęty?
Bardzo często dostaje od klientów zapytania, jak mają prowadzić zakupione u mnie przynęty. Często jestem pytany o to “Ile musze dopalić Baby Shada żeby zszedł na 5m?”. Otóż przynęty, niezależnie czy jest to guma czy np. Jackowy Disco Pike lub Miuras Mouse należy prowadzić wolno! Oprócz tego należy je prowadzić jak najwyżej w toni, idealnie by było zaraz pod powierzchnią! Z naszych doświadczeń wynika, że przynęty prowadzone bardzo wysoko bardzo dobrze działają niezależnie czy mamy pod nami 1 czy też 7m wody. Dopalanie gumy i opuszczanie jej do 5m na 5m wodzie według mnie nie ma sensu. Dla szczupaka podniesienie się z 5m do przynęty to pewnie ze 2 machnięcia ogonem i pokonuje ten dystans w mgnieniu oka. Podczas opisanych 4 dni łowienia wszystkie ryby złowione były między 3 a 8m metrami głębokości, a przynęty prowadzone były zawsze tak samo!
Gdzie szukać ryb na dużej wodzie?
Szczupaki zawsze znajdują się tam, gdzie znajduje się ich pokarm. W naszym przypadku chodziło o grube płocie zgrupowane na tarło. Bardzo częstym błędem mniej doświadczonych wędkarzy jest uparte obławianie przybrzeżnych trzcinowisk. Co prawda można tam połowić ryb prawie zawsze, ale nie będą to ryby duże. No chyba, że z jakiegoś powodu szczupaki żerują w trzcinowiskach np. gdy odbywa się tam tarło leszcza, wtedy jest to jak najbardziej zasadne. Dla przykładu, w drugi dzień łowienia, gdy na naszej łodzi wjechały ryby 111,114 i 120cm, mój znajomy z uporem maniaka atakował trzcinowiska na tym samym jeziorze, i co prawda złowił tak jak my kilkanaście ryb, ale nie przekroczył 80cm. My natomiast nie złowiliśmy ryby poniżej 85cm. Kolejnym kluczowym punktem programu jest wielkość przynęt. Drugiego dnia łowienia byliśmy śledzeni przez jednego lokalnego wędkarza. W każdy dryf ustawiał się za nami i nas obserwował, starając się łowić dokładnie w tych samych miejscach co my. Skąd to wiem? Odezwał się do mnie chłopak kilka tygodni później i umówił po odbiór przynęt. W rozmowie przyznał się, że był tego dnia na wodzie i nie był w stanie zrozumieć, dlaczego tylko my łowimy ryby. Oni złowili jedną 80-tkę, my znacznie więcej. Powodem był rozmiar przynęt. Musimy to sobie powiedzieć wyraźnie moi drodzy, czy nam się to podoba czy nie, rozmiar ma znaczenie!
Bonusowy akapit – Catch & Release!
Po napisaniu tego artykułu, jeszcze przed jego publikacją, kiedy pokazałem znajomemu zdjęcie mojej 120-tki okazało się bez żadnych wątpliwości, że ryba ta została złapana już wcześniej, a dokładnie co najmniej dwa razy!
W czerwcu 2018r mierzyła ona 118cm. We wrześniu 2019r miała 119cm, a gdy została złapana przeze mnie w czerwcu 2020r miarka pokazała 120cm! Niech mi teraz ktoś powie, że Catch & Release nie działa!
Żeby tego było mało Łukaszowa 120-tka została wcześniej złowiona w lipcu 2017r. Mierzyła wtedy 109cm, a szczęśliwym łowcą był nikt inny jak Łukasz!
Czy wspominałem już, że Łukasz ma niewiarygodnie dobrą rękę do szczupaków? 😀
Pozdrawiam,
Melek
Artykuł bierze udział w konkursie "wygraj wędkę marzeń"
- Friko, Robson1981, CLAUDIO i 12 innych osób lubią to
34 Komentarze
Dobrze się czyta takie przygody.
Ryby przepiękne, sposób łowienia bardzo w moim stylu, ten rok przełowiłem sporymi przynętami, w tym Twoimi. Efekty niestety znacznie słabsze, bo i wody chyba uboższe, ale kilka razy znajomi zadziwili się skutecznością wielkich gum. I co ciekawe, faktycznie brania miałem głownie na wysoko chodzące przynęty. Nie potrafiłem tego odczytać, bo zbyt rzadko coś się trafiło, ale faktycznie teraz po analizie muszę przyznać, że gros brań miałem na wysoko prowadzoną gumę
Pozdrawiam i życzę pobicia tych pięknych rezultatów.
Tomek
KONKRET !
Czapki z glów (jeśli ktoś czyta w czapce) !
Jakis czas temu wymienialismy poglady na temat wielkosci przynet na szczupaki i przyznaje ze wraz z uplywem czasu raczej coraz blizej mi do Twoich rozmiarow wabikow
Po tym łowieniu decyzja, którą przeciągałem w czasie o stworzeniu większej przynęty niż Baby Shad zapadła!
Brakowało mi czegoś większego w arsenale ze swojej "stajni". Tak powstał/a Mamma Shad Taki Baby Shad na sterydach 42cm.
IMG_2381.JPG 43,72 KB 30 Ilość pobrań
Jakby coś to zapraszam na priv, luba na Fejsa jak masz to pogadamy dalej na temat czy rozmiar ma znaczenie
Pozdr
M
Petarda
400 g czy 500 ?
Obstawiam, że około 700g?
650g
EDIT: żeby nie zaśmiecać i wyprzedzić pytania. Tak, łowimy tym z łapy
Uhuhhuu
Świetnie napisane i fotograficznie udokumentowane . Wyniki obłędne nawet w wędkarskim raju , który ( jak się okazuje nie po raz pierwszy ) trzeba sobie samemu otworzyć . Gratuluję połowów i tekstu .
Maciej jakim kijem rzucacie takie klocki?
No, i nie trzeba już sprzątać na Święta
Maćku,brawo.Super.Tak z rana do porannej kawki coś ekstra poczytać...
Edit.Kawa wypita bez cukru.Zapomniałem posłodzić...
A ja, przez ten artykuł piłem zimną kawę ... po przeczytaniu .
Brawo Maciek i gratulacje dla całej ekipy!!!
Dobry tekst, nasuwa mi się jedno pytanie. Napisałeś że kolega zaczął rzucać 40cm czy to jest tak że jak czujesz/czujecie że miejsce jest grube albo mieliście jakieś brania to wtedy przesakujecie oczko wyżej na super duże przynęty? Pytam się bo jakoś nie widzę rzucania takimi przynetami cały dzień z drugiej strony uważam tak jak Wy że takie przynety mogą otworzyć wodę. I zastanawiam się kiedy najefektywniej takimi przynetami łapać.
Świetny artykuł, piękne ryby. Gratulacje
Tomku, na codzień bym nie polecał łapania cały czas 40+, chociaż znam kilku wariatów, którzy tak robią Jeden z nich zjechał do Polski w zeszłym roku a kilka tygodni temu na 40-tkę z łapy złowił Polską 120-tkę - nowy PB. Ja na wiosnę będę łupał Mamma Shadami od rana do wieczora dzień w dzień ale dlatego, że jestem ich twórcą i po prostu kocham to!
Generalnie widzę to tak, łowienie przynętami 300g cały czas, a gdy zauwazamy, że pokazują się duże ryby i wiemy gdzie są wtedy przyduszamy przynętą 40+. Wiem, że dla wielu wydaje się to absurdalne, ale przyznam szczerze, że odkąd firma sg wprowadziła 30cm przynęty zaczęliśmy łowić więcej ryb i większe ryby a jak to mówią apetyt rośnie w miarę jedzenia!
40cm przynęta, zwłaszcza w malowaniu biało pomarańczowym to doskonały "szukacz". Nawet jak ryba nie weźmie to się pokaże/odprowadzi przynęte. Wtedy klikamy waypoint i wiemy gdzie mieszka. Można ją pomęczyć w przyszłości
Kiedyś Łukasz z kolegą rzucając przynętami 27,5cm nie mieli kontaktów z rybami a po zmianie na 40cm woda się otworzyła, tak jakby. Nie złowili tego dnia ryby ale co się naoglądali to ich. Ryby były skupione w jednym miejscu i nawet po 2 na raz im odprowadzały 40-tki. Praktycznie co rzut pojawiały się ryby 110+ ale żadna nawet nie musnęła przynęty. Taki dzień.
Brania na taką przynętę są niesamowite. Tam już nie ma skubnięć bo szczupak wie, że w taki kąsek musi "przypierdzielić" jak najmocniej się da żeby zabić/ogłuszyć ofiarę jednym strzałem!
Pozdr
M
Takie teksty czyta się z zapartym tchem ,czując ,że w następnym wersie mamy coś lepszego . I jak to Bob napisał wcześniej -kawa wystygła ,trzeba sobie drinka zrobić .Brawo Melek .
I pytanie, macie super wodę trollingujecie tam za szczupłymi? Wtedy możnaby założyć 2kg przynętę 70cm i zobaczyć co się stanie
Maćku,
Gratuluję wspaniałego wyniku. Powiedziałbym "lapoński", choć ryby nieco większe i bardzo, bardzo odpasione. Po lekturze nasunęła mi się taka uwaga... Czy zasadna w stosunku do treści artykułu - niech każdy oceni sam. Natomiast niewątpliwie poparta wieloletnim doświadczeniem wielu kilkudniowych wypraw wędkarskich, na 1, 2 i 3 łodzie.
Z Twojej relacji wnoszę (oczywiście mogę się mylić), że łowiliście ryby na dooooobrym ciśnieniu (jest na to i inne określenie ). Ewidentnie miały wielkie żarcie i wskazują na to zarówno pękate brzuszyska, jak i duży odsetek ryb największego kalibru. Z mojego doświadczenia wynika, że takie ryby nie biorą zawsze (tylko wystarczy im podać odpowiednią przynętę) tylko bardzo rzadko, ale bardzo intensywnie, na górce cyklu żerowego. Aktywne ryby, choćby było 8 i więcej metrów głębokości, będą stały np. na 2-4 metrach i spokojnie można je kusić przynętą, która nie idzie metr czy dwa pod powierzchnią wody. Powiem więcej: jeżeli aktywna ryba stoi na wodzie 8-9 metrów metr czy dwa nad dnem, spokojnie podniesie się do mocno pracującej przynęty prowadzonej na 2-3 metrach. I to nie są moje przypuszczenia, tylko pewność, poparta godzinami przepływanymi w trolu po spotach z jednoczesną obserwacją echa. Mam takie miejsce, gdzie odczyt jw. jest w zasadzie równoznaczny z braniem kilka- kilkanaście sekund później. Kiedy jednak na tej samej mecie ryby stoją przyklejona do dna (najczęściej jej wtedy nie widać), nie ma takiej opcji żeby wzięły z wysokiego prowadzenia. Trzeba im wtedy przejechać przynętą przed nosem/wrzucić im na głowę. Podobne doświadczenia miałem z rzecznymi szczupakami: jak nie żarły i stały pod opaską albo na krawędziach dołków trzeba było konkretnie opukać dno, żeby je sprowokować. Czy to gumą, czy woblerem.
Z głębszej wody miałem np. takie doświadczenia: jak stały między 10 a 5 metrem w zasadzie obojętne było, czy prowadzę na 8, 5, czy 3 metrach. Jak schodziły na 12-15m i głębiej, ciąganie przynęt po ok. 10, może 11 metrach praktycznie mijało się z celem.
Tomku,
Bardzo rzadko sięgam po przynęty dłuższe niż 20cm i to praktycznie zawsze lekkie i smukłe. Moje dniówki trwają od 8 do dooobrych kilkunastu godzin i czasem jest to łowienie z rzutu praktycznie non stop. Nie wyobrażam sobie grzania takim kotletem kilkaset g dłużej niż kilkadziesiąt minut. Także ten.. co kto lubi. I na ile kogo fizycznie stać. Z drugiej strony na prawie dziewiczej szczupakowej wodzie, na której łowię co roku, czasem brania na moją ulubioną przynętę - jerka 15cm jakby słabną i na 20cm ryby wchodzą bardziej pewnie. Ale to nadal nie jest rozmiar XXL. Raczej taki "normalny". A potem jadę na zimową wodę i przynętą wyjazdu jest gumka 12-15cm i łowi dobre metrówki, a nie jakieś szczury...
Regularnie, kiedy wiem, że w wodzie są wielkie ryby i dotyczy to zarówno szczupaków, jak i sandaczy, sięgam po większy rozmiar niż zwykle. Zawsze, kiedy nie biorą na typowe wabiki, tzw. pewniaki. Czasem działa, czasem nie. Ale żeby tak cały czas - zdecydowanie niekoniecznie Wolę lżej, niż ciężej.
Aaaa, byłbym zapomniał: wiele razy się zdarzało, że na mecie totalnie spałowanej typowymi, szczupakowymi przynętami wobler 9-10-11cm czynił cuda.
Temu Panu to cenzor powinien zakazać pisania, tak komuś na nerwa działać ! Gratulacje, pozazdrościć zdolności wędkarskich oraz pisarskich i dalszych sukcesów mimo tej zazdrości
Woda inna , ale pomysł podobny, w wykonaniu jednej z bardziej znanych ekip:
650-700 to jest max. Jest to najmocniejszy kijek ze stajni St.Croix z tego co mi wiadomo, który się nadaje do rzucania takimi przynętami.
Trollingujemy czasami, ale ja wole zdecydowanie łowienie z łapki i do trolla ruszam w ostateczności.
Krzyśku, nie do końca się zgodze ze tym, że ryby by brały niezależnie co wrzucimy do wody. W opisanym w artykule dniu daje przykład, łowienia w złym miejscu (trzcinowiska) gdzie łowimy małe ryby oraz drugi przykład łowienia w dobrym miejscu ale nie odpowiednią wielkością przynęt (czyt. śledzący nas klient). Bardzo często zdarzało mi się spływanie z wody po dniu konia, gdzie krew ściekała jeszcze po obu łapach w momencie gdy napotkani na slipie lokalni wędkarze mówili, że to był "slow day".
Mam materiały filmowe z dni gdy walimy z Łukaszem co chwilę podwójne hole, łapiemy kilka metrówek i masę ryb 95+ w momencie gdy 4 dryfujące obok łodzie nie łowią prawie nic. Zmienialiśmy skanowiska i łowiliśmy ryby dosłownie wszedzie. 24 duże ryby tego dnia w momencie gdy inni łowili po 2-3 ryby na łódź. Naszą przewagą było to, że łowiliśmy na grubo - wtedy złowiłem swoją pierwszą metrówkę na 40cm przynętę. Pierwszy rzut troutem 40 i jeb branie nie zacięte, drugi rzut branie nie zacięte, trzeci rzut ryba 105cm. Później powróciłem do Baby Shada i złowiłem meeega grubą rybę 113cm. Kolejnym bardzo ważnym powodem naszego sukcesu tego dnia było posiadanie dwóch dryfkotw. Wiatr 50km/h, ogromna fala i wszyscy inni posiadający 1 dryfkotwę. Szybszy dryf = szybsze prowadzenie przynęty, oraz oddanie mniej rzutów w stanowiskach gdzie stoją ryby. My byliśmy tego świadomi, oni nie
Napisałeś wyżej, że zwykle nie łowisz więcej jak 18cm. Szczerze polecam, połap z 10 wypadów przynętami 30+/300g z łapy a być może zmienisz zdanie. U nas wprowadzenie przynęt 30+ było wskoczeniem na inny, dotychczas nie spotykany dla nas poziom wędkarstwa.
Jeżeli chodzi o rzucanie 300g+ to w momencie gdy posiadasz dobrze sklompletowany zestaw to nie jest naprawde takie trudne. Według mnie nie ma różnicy w rzucaniu przynęta 100g czy 300g jeżeli mamy do tego odpowiednie narzędzie. Tutaj dla przykłady masz mój film z początków łapania Baby Shadami:
W tym filmie łowienie nieodpowiednim sprzętem to była męczarnia. Teraz jak posiadam do tego odpowiednie narzędzie to się łowi inaczej i rzucanie to czysta przyjemność. Kiedyś, gdy wprowadzałem do obrotu Piranie, wszyscy na jerkbaicie pisali, że jestem szalony i że nie da się cały dzień jerkować przynętą 100g. Zgadnij co, mój 7 letni syn mimo, że potrafi świetnie czytać, nie czyta jeszcze Jerkbaita i nie wie, że nie powinien rzucać Piraniami bo są za duże
Uważam, że każdy zdrowy dorosły facet nie powinien mieć problemów z łowieniem 300g+. Oczywiście jeżeli ktoś ma przeciwskazania medyczne to nie radzę łowić na grubo, ale wszystkich innym szczerze polecam!
Pozdr
M
Ale palce to musisz mieć stalowe aby rzucać 300 gramów stałą szpulą.