Kategorie Wszystkie →
Szukaj w artykułach
Reklama
Ostatnie na blogu
-
Omlet ok..
Sławek Oppeln Bronikowski - 20 lis 2024 22:30
-
Koniec... i wędkarskie życie po nim
Guzu - 29 paź 2024 12:00
-
sztuka łowienia
Sławek Oppeln Bronikowski - 07 paź 2024 20:22
-
i tak dalej
Sławek Oppeln Bronikowski - 17 wrz 2024 20:04
-
Nudy
Sławek Oppeln Bronikowski - 05 sie 2024 10:00
Ostatnie komentarze
-
Najlepsze wędzisko muchowe-subiektywny ranking użytkowników
tzienkiewicz - wczoraj, 15:36
-
jerkówka ATC MU 606 vs.....???
BOB - wczoraj, 13:34
-
Znaczki i odznaki ryb łososiowatych
S. Cios - 22 lis 2024 16:29
-
Nasze muchy
Adrian Tałocha - 22 lis 2024 15:56
-
Łowienie białorybu na spinning
wilczybilet - 22 lis 2024 08:40
-
Aliexpress - sprzęt muchowy, materiały, narzędzia
Richi55 - 21 lis 2024 09:25
Tagi
- ogłoszenie
- wędki
- przelotki
- inne
- kołowrotki
- konkurs
- wodery
- śpiochy
- rodbuilding
- kołowrotek
- video
- dolnik
- catch and release
- pracownia
- motorowodne
- fly fishing
- naprawa
- catch&release
- odzież
- spacing
- blank
- phenix
- uchwyt
- spinning
- artykuł
- #pstragi
- szczupak
- rękojeść
- woblery
- serwis
- okoń
- pstrąg
- step-by-step
- sandacz
- tech
- autorski
- miasto
- street fishing
- c&r
- autorski-rb
- tech-rb
- #refleksje
- fuji
- buty do brodzenia
- mhx
- kleń
- glass
- przynęty
- tuning
- blanki
1218 aktywnych użytkowników (w ciągu ostatnich 15 minut)
Google, Bing, Ballantise, Rapanui82, Aries, Patron, Riverhunter, Robo~, tasiek321, Angelek88, k.gluchy
Sumy Rio Ebro 2005
O co chodzi w wędkarstwie, a przynajmniej, w moim przekonaniu, o co chodzić powinno? Chodzi o przygodę i możliwość obcowania z przyrodą. Dla jednych spełnieniem jest duża ilość złowionych ryb, dla innych liczy się nie tyle ilość, co ich wielkość. Tutaj chyba leżał klucz do decyzji o wyjeździe do Hiszpanii- poznać tą różnicę. Zamierzaliśmy ją poznać przy pomocy metod: spinningowej i trolingowej. Skład osobowy wyprawy ja, to znaczy Gumofilc i Kuba.
Nie od dziś rzeka Ebro słynie z ogromnych sumów, a że szlak jest przetarty przez naszych kolegów z sąsiedniego Portalu, nasz wybór padł na Catalonię.
Po wieczornym przyjeździe do Mequinenzy ( w zasadzie leży ta miejscowość już w Aragonii) dokonujemy oględzin Ośrodka Bavarian Guide Service, w którym spędzimy najbliższych kilka dni. Ciekawa nazwa jak na Hiszpanie, prawda? Okazuje się, że jest w nim około dziesięciu czteroosobowych domków kempingowych oraz kilka budynków gospodarczych i sanitarnych. Osobiście, najbardziej interesuje mnie sprzęt, na którym będę działał przez większą część pobytu, to znaczy łódź. Dominują potężne, pospawane z blach aluminiowych łodzie, długości około 5m, wyposażone w mocne silniki od 13 KM w górę.
Tak też wygląda nasza jednostka, wyposażona w silnik 13,5 KM. Stojący obok Linder 440cm przedstawiał się przy niej jak zabawka.
Rankiem okazuje się, że stacjonujemy w zasadzie nad Rio Segre, która przy ujściu do Rio Ebro ma około 500m szerokości i niesie wody bardziej zanieczyszczone. Na środku jest tutaj płytko, około 1m głębokości, a w miarę zbliżania się do któregoś z brzegów głębokość rośnie do 3,5 ÷ 4,5m. Prąd wody minimalny.
Zarówno tutaj, jak i na połączeniu z Rio Ebro istnieje możliwość bliskiego spotkania z wystającą gałęzią lub….wpłynięcie w zestawy gruntowe, które tutaj wędkujący mają zwyczaj wywozić na odległości rzędu 100m ( ! ).
Na połączeniu obu rzek woda klaruje się (chyba, że nie puszcza się wody z zapory na Ebro) a głębokość rośnie do około 10m. Tutaj z kolei można spotkać się z bardzo zmienną głębokością, spowodowaną występowaniem głazowisk oraz z zatopionymi drzewami. Trolingowanie po takich chaszczach gwarantuje duże straty w przynętach ale jest to jeden z pewniejszych sposobów na tutejsze sandacze.
Sandacze z Ebro
Łowiąc metodą spinningową we wspomnianym rejonie może się okazać, że zlokalizowawszy jedno drzewo i lokując przynęty opodal, wrzucamy je prosto na inne, stojące 20m dalej.
Nad rozlewiskiem góruje zamek, zbudowany na typowym tutaj wzniesieniu
Dalej w dół biegu rzeki, a w zasadzie rzek, toczą one swoje wody niezmiennie przez „kanion”, utworzony przez górki o wyglądzie jak na zdjęciu
Gdzienie gdzie na brzegu można spotkać porzucone mniejsze lub większe domostwa a w wodzie tu i ówdzie zatopione drzewa
Dopłynęliśmy najdalej jakieś 6 km w dół od rozlewiska. Rzeka ma tam tendencje do pogłębiania się (zaobserwowałem max. 18m) oraz płynie bardziej zwartym korytem.
Początkowo dążyliśmy do pływania po izobacie 5 ÷ 7m, tak aby czesać spady. Z uwagi na ukształtowanie dna i zalegające przeszkody było to zadanie trudne. W takich warunkach złowiliśmy dwa sumy; Kuba 157cm (około 25kg), ja 115cm (ok.12kg)
Kuba łowi swoją rybę z rzutu, jest to jedyny przypadek zaobserwowania żerowania suma w toni (widać było uciekającą drobnicę)
Po chwili niepewności co do tego, co zawisło na haku, potężne wędzisko wygina się w pałąk i następuje odjazd ryby w stronę środka rzeki. Jest pewne, że to sum i to nie mały bo nie ma chęci odrywać się od dna. Wyciągamy kotwicę i odciągamy na silniku w stronę środka. Po około 15 minutach zabawy sum jest gotów do wejścia na pokład. Widać, że raczej nie zejdzie bo hak rippera przebił mu szczękę na wylot (zalety mocnych wędek J ).
Przy łodzi, pacnięty ręką w łeb odchodzi jeszcze kawałek, ale widać, że ma już dość. Łapię go za dolną szczękę jedną ręką, uzbrojoną w rękawiczkę, lecz sum wstrząsnął tylko łbem i wyrwał się z łatwością. Założyłem wiec rękawiczki na obie ręce i ponowiłem próbę…., na takie dictum sum już nic nie „rzekł” i po wciągnięciu łba i części brzucha, sam dalej wsunął się do łodzi.
Pierwszy, „dwuręczny” sum z Ebro
W podobnym do pierwszego miejscu nastąpiło bardzo gwałtowne branie, tym razem na troling. Sum natychmiast zaczął bić ogonem w linkę, co doskonale widać było na wędce. Od razu poczułem, że ryba jest mniejsza, bo po chwili już była oderwana od dna (co prawda sprzęt był solidny). Po doświadczeniach z rybą większą, podbieranie idzie mi już lepiej – chwyt za szczękę i po chwili ryba już w łodzi.
Mam i ja swoją kijankę z Ebro. Pomiar wykazuje 115cm – „sum jednoręczny”
Powyżej również jeszcze „jednoręczny” sum Kuby, około 130cm.
Później pogoda robi się bardzo zmienna, kręci wiatr, chwilami jest silny i „mroźny”. Mamy kłopoty z łowieniem i ze złowieniem kolejnych ryb. Powoli ogarnia nas znużenie, tyle pływania i nic konkretnego się nie orientuje na nasze przynęty. Płyniemy nie nerwowo przez rozlewisko, jest około 17-tej, wiatr ustał....,nagle u mnie delikatne szarpnięcie i niewielki opór. Po chwili wędka wygina się w pałąk i coś spokojnie odpływa na twardo ustawionym hamulcu kilkanaście metrów, po czym zalega na dnie. W międzyczasie Kuba dał na wstecznym w stronę środka zalewu. Zacząłem pompować, na co to „coś” zareagowało kolejnym odjazdem na hamulcu ustawionym na max.
Ile tych odjazdów było nie rejestrowałem…, po jakimś czasie sum zmienił taktykę, zaczął uderzać ogonem w linkę, próbował odczepić się płynąc szybko wprost na nas, właził też pod łódkę. Największe wrażenie robiły na mnie te uderzenia ogona, powodowały takie odczucie, jakby ktoś stukał mnie w rękę.
Spokój, z jakim pływała ryba i stosowała swoje sztuczki uświadomił mi, co mam na końcu wędki. Aby nie przedłużać holu coraz bardziej go forsowałem a ryba odpływała i to na hamulcu wspomaganym dociskiem palców. Kołowrotek rzęził, ale w dalszym ciągu spełniał bez zarzutu swoją rolę. W końcu ryba wypuściła chmurę baniek powietrza, co jest oznaką jej osłabnięcia. I rzeczywiście za moment oderwałem ją od dna, po czym krążyła wokół łódki.
W końcu po około 30 minutach nadchodził finał, mogłem pokusić się o podciągnięcie ryby do powierzchni…
Jeszcze kilka chwil pompowania i sum wyłonił się z głębiny, machając z wysiłkiem ogromnym ogonem. Muszę przyznać, że czegoś takiego się nie spodziewałem, Kuba chyba też nie, bo reakcja nasza była podobna : „O w k…. j…..!”
Sum był na tyle wykończony, ze dał się złapać za szczękę obiema rękami… i tu pojawił się problem, bo cielsko nie dawało się przerzucić przez burtę.
Nie wiem jaką metodą, ale jakoś udało mi się w…walić w końcu suma do łodzi (!).
Pojawił się kolejny problem, niemożliwe było dźwignięcie suma wyżej niż jak na zdjęciu
Pozwijany nie stanowił on też łatwego obiektu pomiarowego
Niemożliwe było zrobienie porządnego zdjęcia. Postanowiliśmy więc wylądować i porobić porządne zdjęcia z brzegu (a sum ze mną w wodzie).
Jednak nawet w wodzie sporo problemu przyniosło mi odpowiednie zaprezentowanie suma w całości, skąd wnioskuję, że był on ode mnie zauważalnie cięższy. Ile dokładnie ważył, tego nie dowiemy się nigdy, możemy to oszacować. Moje ostrożne szacunki (na pdst. znajomości moich możliwości w martwym ciągu J ) każą mi ocenić wagę na co najmniej 70 kg. Skłaniałbym się jednak (po lekturze relacji z połowu sumów podobnej długości) że bliżej było raczej do 80 kg.
Najlepiej chyba widać rybę w całości na poniższym zdjęciu
Sum „więcej niż dwuręczny”. Ile rąk potrzeba zostawiam do oceny…
Kuba, rób to zdjęcie bo się zapadam....
Na koniec jeszcze kuracja natleniająca
I wywiezienie suma do domu tzn. tam, gdzie głębokość wynosiła 10m.
Także rybka jest do ponownego złowienia, jak również zapewne pływa tam jeszcze kilka okazów podobnej wielkości. Szacuje się, że w okolicy, przez cały sezon, łowi się kilkaset sumów powyżej 2m (!). Bezpieczniej jednak założyć, że na swój sukces trzeba będzie solidnie zapracować. Czego wszystkim życzę (sukcesu)…
Chciałbym serdecznie podziękować naszym gospodarzom ; Karpiarzowi, Sazanowi, Robertowi67 i Florianowi ,bez których pomocy i wsparcia trudno byłoby nam sobie poradzićjak również serdeczne podziękowania Guzu za całokształt.
Takich ludzi naprawdę nieczęsto się spotyka.
Gumofilc
0 Komentarze