Witam.
Mam książkę już od paru dni.
Co do treści nie mogę się narazie wypowiedzieć - ze względu na święto i przedłużony przez nie weekend nie miałem czasu zacząć czytać. Zakladam jednak że będzie ona bez zarzutu.
Po pierwsze dlatego że jest to jak na razie pierwsza i jedyna monografia tej ryby wydana w naszym kraju. Więc będzie przeczytana od deski do deski (przynajmniej przeze mnie). Łowca głowacicy ze mnie nijaki taki narazie (i nic nie zapowiada że sięto zmieni w najbliższym czasie) więc tym bardziej będę czytał z ogromną ciekawością.
Nie mniej jednak, nie rozumiem wędkarzy, którzy teraz nagle mają coś do uzupełnienia monografii, skoro całe środowisko wędkarskie, zainteresowane tą rybą, od mniej więcej roku z okładem wiedziało że autor prosi się o wszelakie materiały i kontakt z ludźmi, mającymi cokolwiek do powiedzenia w temacie. To ja - maluczki, sprowokowany ogólną, przyrodniczo-geograficzną niewiedzą (nawet wśród głowacicowych łowców) co do wystepowania tej rybki w obecnych granicach naszego kraju, byłem w stanie napisać do Pana Stanisława. Otrzymałem obfitą w konkrety i miłą korespondencję zwrotną, na długo jeszcze przed wydaniem głowacicowej monografii.
Także do wszystkich "poprawiaczy" dzieła - już po ptokach i trzeba było wcześniej ... raczej nikt bez odpowiedzi ze strony autora by nie pozostał ...
Na chwilę obecną jest na pewno kompletne i świetne w swoim zamyśle oraz dziele stworzenia.
W temacie tego co chyba najbadziej interesujace - od strony naukowego podejścia do tematu czym faktycznie odżywiają się w tej chwili sanowa, dunajcowa i popradowa populacje głowacicy - nic więcej nie da się i nie będzie się dało przez dłuuuugi okres czasu chyba napisać. Swoisty paradoks poznawczy, mający raczej nikłe szanse doczekać się odpowiedzi, bez której chyba nie ma sensu liczyć na kolejne, uzupełnione wydanie monografi za "ileś tam" lat.
I teraz mała łyżka dziegciu.
Poziom wydawniczy samej publikacji mnie rozczarował. Czy również edytorski - tego jeszce nie mogę powiedzieć przed przeczytaniem.
Nie tego się spodziewałem po wydawnictwie książkowym skierowanym głownie do wąskiego grona hobbystów, których stać na wydanie bajońskich kwot na sprzęt wędkarski. Raczej przypomina to porządnie wydany, uczelniany skrypt niż ksiażkę, którą ma się przeczytać od dechy do dechy z wypiekami na twarzy i odłożyć (na chwilę) na poczesne miejsce w domowej, wędkarskiej biblioteczce.
No Panie Stanisławie - czy ma się zapłacić za to 70 czy 100, czy też może nawet 120 zł, to podejrzewam, że dla kupujacych było by wszystko jedno. Więc przy drugim, poprawionym wydaniu ( ), liczę na lepszą szatę graficzną i wyższą jakość składu oraz druku.
I tak bez zmrużenia oka zakupię.
Pozdrawiam serdecznie autora.
PS. Tak przy okazji stałem się rownież posiadaczem przekładu "Wędkarza Doskonałego" ... faktycznie doskonała pozycja - polecam wszystkim
Użytkownik Forest-Natura edytował ten post 04 listopad 2018 - 01:37