Historia tego sezonu pisana jest braniami spóźnionymi , przespanymi lub zaciętymi w tempo , ale schrzanionymi i pustymi . Wiem w sumie , że z sandaczami tak już jest , ale pływanie godzinami lub dniami dla tego jednego strzału lub kontaktu chociażby i nie wykorzystanie tej jednej szansy , która była nam dana, boli cholernie . Nawet dzisiaj , po czterech godzinach na ożywczym nad wyraz wiaterku , który zmasakrował mi dłonie , doczekałem się brania pięknego po rzucie skosem pod wiatr , które zacięte jak należy dało w efekcie dwie sekundy pięknego ciężaru na końcu zestawu ...
To był deszczowy poniedziałek , kiedy wypłynąłem późnym popołudniem w nadziei na to , że się wreszcie wydarzy . I tak się stało . Pierwszy namiar daje wyraźny i stanowczy strzał w lekko obciążoną gumę . Zacięcie i momentalny luz . Ścięta guma i 35 centymetrów wolframu . Szczupol mógł być wielki . Albo mały i wyprzedził atak . Albo jedno i drugie . Wole myśleć o drugiej opcji mimo wszystko ... Kolejna miejscówa daje piękne sieknięcie skwitowane mocnym zacięciem . Czuję betonik na końcu i wyjmuję gumę ściągniętą na łuk kolankowy haka . I tak jest w kolejnych miejscówkach , po których pływam i miejscach czysto przypadkowych , ale z dużą ilością drobnicy . Ryby są mega aktywne i walą bardzo mocno ściągając gumę z haka , albo uderzając od przodu i zostawiając głębokie rysy na główce . Przynęty jakie stosuję są na tyle niewielkie , że nie ma mowy o tym , żeby nie trafiały w hak. Po prostu nie jestem w stanie ich zaciąć i tyle . Czasami tylko czuję przez sekundę lub dwie ciężar żywy i pulsujący , po czym następuję luz i pustka . Clou programu pojawia się wtedy, kiedy na miejscówce ostatnio opisywanej znowu mam podwójne branie w jednym rzucie . Najpierw walnięcie w pierwszych metrach prowadzenia , zacięcie i pustka, po czym poprawka przy łodzi betonowym oporem i sandaczową łuseczką na końcu grota . Mówimy tu o łowisku, na którym jedno branie to powód do radości . Kończę ten dzień z wynikiem 8:0 co jest ewidentnie moim rekordem tutaj . Dzień drugi daje 5:0 , a trzeci 2:0 . Jestem rozwalony ale i szczęśliwy , bo wiem gdzie są , na co biorą i że jeszcze kilka ich tu pływa .
Startuję znowu w niedzielę , czego staram się unikać z racji zwiększonej niebotycznie presji . Mam dosłownie dwie godziny czasu . Deszcz pada , wiatr duje a ciężkie chmury idą nisko, tuż nad głową, tak jak lubię . Tym razem wszystko działa tak , jak należy . Pierwsza meta daje szczupaczka , który trafia w przynętę na tyle uprzejmie , że daję się wyczepić w wodzie . Szukam stad drobnicy i gdy tylko je namierzam , kotwiczę i łowię. Drugie miejsce to piękne i klasyczne uderzenie ,skwitowane zacięciem w tempo . Nareszcie skutecznym .
178 (1280x960).jpg 52,66 KB
58 Ilość pobrań
Kolejna miejscówa daje fajnego , grubego i walecznego szczupaka . Takie dobre sześćdziesiąt parę . Kolejny hot spot to klasyczne sieknięcie na szczycie podbicia , zacięte i wyholowane w strugach deszczu . Znowu przy świadkach niestety . A że rybka bardzo waleczna , to i kibice na łódce obok mieli co oglądać . Moment wypuszczania w takich sytuacjach nad wyraz bezcenny .
180 (1280x960).jpg 56,22 KB
56 Ilość pobrań
200 (1280x720).jpg 44,08 KB
55 Ilość pobrań
Później już wszystko siada ,ale w końcówce mojego napiętego czasu na miejscu tak klasycznym i młóconym , że nazwać je można by śmiało naszym łódkowym pigalakiem , a na którym nigdy jakoś nie miałem specjalnych sukcesów ,trafiam kolejnego mocarza w doskonałej kondycji , który dał mnóstwo radości po braniu wynoszącym do góry i luzującym plecionkę . Szczupaka zachciało mu się udawać .
202 (1280x960).jpg 57,57 KB
55 Ilość pobrań
Oczywiście w ferworze walki i przy tej aktywności ryb przeciągam pobyt na wodzie o kolejne pół godziny , co odbija się potem na niedzielnym popołudniu niestety . Płynę na kolejne dobre miejsce , na którym po pięknym braniu tracę bardzo dobrą rybę . To jest absolutnym i ostatecznym już sygnałem do tego , że czas się zwijać ...
Od tych wydarzeń mija dobre dwa tygodnie totalnej posuchy w braniach jakichkolwiek, kiedy wreszcie udaje mi się namierzyć ryby w zupełnie innych rejonach zbiornika . Pierwsza bierze tak , jak uwielbiam . W bardzo wąskim i ograniczonym do twardej półeczki miejscu . Na dużej wodzie , po rzucie pod wiatr całkiem mocno obciążoną gumą sieknięcie mocne następuje dokładnie tam, gdzie się go spodziewam . Guma łyknięta po migdałki .
061 (1280x960).jpg 44,99 KB
58 Ilość pobrań
Dzień później , w tym samym miejscu , kolejna ryba bierze już zupełnie inaczej . Pojawia się niezauważenie , w kolejnej sekwencji podbicia już pulsując słodkim ciężarem tuż przy łodzi i wypina się zaraz w podbieraku . Ale i temperatura powietrza w ciągu doby spadła dramatycznie .
064 (1280x960).jpg 54,52 KB
57 Ilość pobrań
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 23 listopad 2020 - 11:35