Sławku Oppelen Bronikowski widzę, że mimo wszystko czytasz WŚ Może zmień karmę na zdrowszą dla twojego umysłu, po co go sobie zatruwasz? Przenoszenie osobistej frustracji tutaj, też nie jest dobre
W zimowej depresji wędkarzy, jakże widocznej co roku na jerkbait, kipią różnorakie dyskusje wokół zmian. Zmian na lepsze, a nie zmian na dobre. Zmiany na lepsze wprowadza się pięknymi hasłami i na hura optymizm. Zmiany na dobre wymagają czasu, wymiany wielu poglądów z rożnych źródeł i szerokiej dyskusji właśnie po to, aby wybrać dobrze, a nie lepiej. Każda zmiana to odrzucenie przyzwyczajenia i przyjęcie nowego paradygmatu. Nie dziwić więc powinno, że jest to trudniejsze, niż zachowanie swojego przyzwyczajenia i próba zmiany kogoś innego.
Tematem nr.1 tej zimy na jerku jest wędkowanie na wodach PZW, ze szczególnym naciskiem na ryby atrakcyjne dla wędkarzy - pstrągi i trocie. W sporach biorą udział dwie grupy. Pierwsza nieliczna to ci, których osobistym wyborem jest łowienie od czasu do czasu. Druga, której osobistym wyborem jest łowienie tak często jak to jest możliwe.
Ci pierwsi mówią tak - ja nie łowię w zimę, nie łowię nawet co tydzień, to ty też nie powinieneś. Ci drudzy mówią, tej pierwszej - a co ci do tego ile czasu spędzam poza domem i jak sobie ten czas organizuję. Ci pierwsi szukają uzasadnienia dla swoich wyborów oraz argumentów przeciw stylowi życia jaki wybrała grupa druga. Wszystkie te argumenty kierowane są bezpośrednio w tą drugą grupę, a nie mają za wiele wspólnego z ochroną ryb, za to wile wspólnego z ochroną własnego wąskiego punktu widzenia wędkarstwa. Bardzo chętnie przypięli by sobie znaczek z napisem ELITA WĘDKARZY, a także zakazali łowienia ryb tak powszechnego jak to ma obecnie miejsce, na zasadzie - nie każdemu wolno łowić ryby na wędkę, a już na 100% lipieni, pstrągów potokowych, łososi i troci. Wypisz wymaluj średniowiecze.
Zmianę myślenia muszą przejść zarówno ci pierwsi, jak i ci drudzy o ile chcą wspólnego dobra. Jeśli nie chcą, to nadal będą okopywać się w swoich obozach na zasadzie - moja racja jest najmojsza. W tym wszystkim ryby nie mają głosu, one są biernymi wykonawcami naszych decyzji.
Płaszczyzna porozumienia jest dość szeroka i posiada wiele składowych - samoograniczenie w zabieraniu ryb, ograniczenie metod i przynęt na niektórych łowiskach lub w porach roku, zarybianie zgodne z warunkami środowiska danej wody oraz z jej zdolnością do utrzymania takiej, a nie innej ilości ryb poszczególnych gatunków, wyłączenie czasowe z połowów poszczególnych gatunków ryb - ochrona tarłowa, zimowiska, inne Wzmocnienie nadzoru nad wodami oraz inwentaryzacji połowów i aktywności wędkarzy nad wodą. Limitowanie dostępu do łowiska tam gdzie jest to niezbędne, zwiększanie odległości pomiędzy wędkarzami w zależności od metody połowu dopuszczonej na łowisku.
Tych powyższych nie da się zapisać w formie - wszystkie wody są identyczne, a rybę X wolno łowić w całym kraju od - do, zabierać od -do, lub nie zabierać, zarybiać w takiej ilości, a odławiać w takiej, itd.
W dyskusjach nie rozstrzygamy sporów o stawy lecz o wody, które traktujemy jako naturalne, nawet te, które są częściowo zurbanizowane. Zarówno w grupie pierwszej jak i w drugiej są zwolennicy takiego poglądu.
Nieliczni ( z grupy pierwszej i drugiej) uważają inaczej, oni są skłonni do wpuszczenia czegokolwiek do dowolnej wody i przerobienia łowiska według własnego widzimisię, bo skoro człowiek ryby wybił, to może sobie zmienić na inne w tym miejscu, bo gdyby nie JA, to tych ryb by nie było, więc wolno mi. Ci nieliczni uważają również, że istnienie ryb jest zasługą ludzi i mogą w związku z tym robić co chcą. Rzecz w tym, że to człowiek zniszczył środowisko naturalne i wytrzebił rybę na śródlądziu, w związku z tym łaski nie robi by naprawić skutki swoich działań i medal za to mu się nie należy. Pycha z tego powodu tym bardziej.
Niektórzy mają skłonność do narzucenia własnej woli według schematu, co dobre dla mnie to będzie też dobre dla wszystkich, a świat będzie piękny, idealny, właśnie taki jaki sobie wymarzyłem. Średniowiecze już było, szlachcice i mieszczanie też, baroni przemysłowi również, komunizm, socjalizm, teraz idzie nowe, które nie potrafi pozbyć się plecaka z napisem - stare było lepsze.
Rybactwo nie musi wyglądać tak jak nadal jest podtrzymywane. Problem w tym, że nie napisano jeszcze prac naukowych, ani książek, z których mogliby się o tym dowiedzieć pracownicy instytutów rybactwa. Polska opierała przemysł o wydobycie węgla i chociaż świat odjechał, nadal podtrzymuje się przekonanie o ważności wydobycia węgla. Rybactwo czekają takie same zmiany i ci, którzy odczuwają to w swoim portfelu bronią go za wszelką cenę nakładając mu laury na głowę, kopiąc jednocześnie np. wędkarzy.