Ostatnio naszło mnie takie ciekawe spostrzeżenie. Otóż...
Od jakiegoś czasu interesuję się połowami xul, czyli na mojej wędce jest zawieszona zazwyczaj jakaś mormyszka, albo mikrojig do 1g. Żeby takie małe coś zapodać rybom, korzystam z delikatnej wędki. Ostatnio naszło mnie na kołowrotek z trochę wyższej półki niż dotychczas korzystałem. Chodziło mi głównie o precyzyjny hamulec, gdyż przy tego typu połowach stosuje się cienkie żyłeczki, zwykle 0,10-0,12. Do czego zmierzam? Wziąłem sobie podpiąłem wszystko do wędki, na haczyk zawieszałem sobie ciężarki i patrzyłem jak wygląda ugięcie, oraz ile będę w stanie podnieść. Chodziło mi o samodzielne "zmierzenie" mocy wędki, gdyż jest to jakaś tam samoróbka. No i tak sobie podnosiłem, aż doszedłem do ciężarka 500g, którego podniosłem, ale więcej już miałem obawę żeby zaryzykować. I teraz właśnie jest to spostrzeżenie od którego zacząłem. Taki stroft 0,12 ma wytrzymałości 1,8kg, z kolei stroft 0,10 ma 1,4kg. Po co zatem korzystać z linki, której mocy w trakcie holu i tak nie wykorzystam? Hamulec mam ustawiony na 0,5kg i jego już dokręcać nie będę z obawy o złamanie wędki. Nie lepiej nawinąć żyłkę 0,08 z wytrzymałością 1kg? Mając cieńszą żyłkę mamy dalsze rzuty, mniejszy wpływ wiatru na cieńszą żyłkę, a dzięki temu lepsze czucie przynęty i szybsze przekazywanie brań. Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia i okazów nie dane mi było specjalnie holować, a złowionych ryb nie ważę. Ale załóżmy ze okoń 35cm ma te pół kilograma, to jego jestem w stanie holować siłowo bez popuszczania hamulca, a na koniec wyciągnąć go "na klatę". Jeśli okaże się że ma jednak więcej, to zagra hamulec i podbiorę go ręką.