Niebać covid - fotododatek
Tak nie wiele się dzieje w moim wędkarskim świecie, że muszę odgrzebywać historie z zeszłego roku, aby coś ciekawego zaprezentować na blogu. Dziś na tapetę idą fotki z wrześniowego wyjazdu do Szkocji, który szerzej opisałem w Sztuce Łowienia. Tak swoją drogą, to osoby śledzące moje wpisy mogą zauważyć, że zrodziła się nowa świecka tradycja alternatywnego rozpoczęcia szkoły dla moich dzieciaków Ponad to, Maks znowu złamał sobie rękę, co trochę utrudniło mu wędkowanie, ale dostał ode mnie moją fartowną czapeczkę, która z automatu dodaje 5pkt to skuteczności.
Zamek Dunnottar.
Odwiedziny znajmowych przeplataliśmy wypadami na ryby. Jak zwykle mieliśmy pod górkę z pogodą (trzeba niepowodzenia na coś zrzucić). Niskie stany wód i bezchmurne niebo nigdy nie idą w parze z połowami łososia. Ponad to nie mogłem się oprzeć wrażeniu jakby było mniej ryb. Co prawda kolega regularnie łowiący na Dee nie narzekał na wyniki, ale mniejsze rzeki świeciły pustkami.
Bankowe miejsce w ujściu dopływu przeszpiegowałem podwodną kamerką. Zero ryb.
W dziurze pod kładką też pusto.
Zbawczy deszcz przyszedł w trakcie pobytu nad Findhorn. Zanim rodzinka wstała na śniadanie, to wyskoczyłem skontrolować co się dzieje w mojej ulubionej rzece. Pomimo idealnych warunków zobaczyłem tylko jedna rybę i całe moje szczęście, że to była właśnie TA ryba. Oczywiście spóźniłem się na śniadanie, ale byłem całkowicie usprawiedliwiony.
Mój jedyny muchowy łosoś 2020.
Kolejne wyjście nad wodę już w pełnym komplecie. Najstarszy Żbik obchodził właśnie czternaste urodziny (ależ ten czas zapiernicza!!!).
Maks.
Pomimo fartownej czapeczki i fartownego gipsu Maksa, łosoś wziął Benkowi.
Chlapnięcie po braniu i...
...odjazd.
Widziałem, że zaczyna robić się gorąco i zacząłem podpowiadać w trakci holu.
Zwycięstwo!
Obowiązkowa fotka przed wypuszczeniem.
Potem nastąpiły długie godziny mieszania wody. Warunki były OK, ale ryb jak na lekarstwo. Kilka brań, kilka spławów. Zdecydowanie poniżej naszych oczekiwań.
Tymek też chciał złapać łososia.
Ben i Maks przeczesali wszystkie obiecujące miejsca
Ja zaliczyłem jeszcze jednego spada i jedno brania. Ostatniego poranka daliśmy sobie z Maksem 2 godzinki nad wodą przed śniadaniem jako koło ratunkowe, ale tylko zobaczyliśmy spław łososia.
Poranny speycasting
Ostatni rzut
Jak zwykle za krótko i za mało połowiliśmy. Wiosenny wypad do Szkocji znowu został skasowany. Niebać covid, jak najbardziej niebać go. Niebać covid, niech odejdzie szybko stąd...
- tlok, wujek, Sławek Oppeln Bronikowski i 15 innych osób lubią to
Tak to powinno wyglądać! I tylko kompletnie zagubieni ludzie szukają natchnienia i spełnienia na speypages..