Od kilku lat relaksuje się pod koniec sierpnia w warunkach termicznie mi egzotycznych.
Kilka wyjazdów opisałem na swoim blogu :
2017 :
http://jerkbait.pl/b...ał-edycja-2017/
2016 :
http://jerkbait.pl/b...berii-rok-2016/
Tegoroczny, 2018, był o tyle nowatorski, że ekipa liczyła 4 osoby.
Było nas więcej niż kiedykolwiek i stopni Celsjusza było więcej niż kiedykolwiek dotąd.
Temperatury na łodzi, po południu , po iluś tam godzinach nasłonecznienia non stop (brak cienia) osiągały poziom mi nieznany. Nie można było dotknąć metalowych sterów w woblerach. Niektóre modele kotwic stawały się bardziej plastyczne.
Przez niektórych cenione woblery pękały wzdłuż po zgrzewie - wyglądały jak rozgotowane parówki. Oczywiście woblery do wyrzucenia...
Czy w takich warunkach wędkarstwo to przyjemność czy cierpienie ? O to retorycznie pytałem w poprzednim wpisie na blogu
Ale nie po to pojechaliśmy, by nie próbować, robiąc swoje.
Takie podejście panowało do końca.
Więc pływaliśmy FULL TIME, bez zmiany planów, sumiennie.
Czy przeżyliśmy ? TAK. Zdjęcie na górze wykonaliśmy po zakończonym tygodniu pływania.
Czy dało się coś złowić ? TAK. Były szczupaki, zdecydowanie mniej niż w poprzednich latach brzan. Były tez bassy.
Na szczęście największą rybę złowił Tata
Było jeszcze kilka innych ponadmetrowych szczupaków. Ilościowo i jakościowo poniżej niebotycznie wysoko zawieszonej poprzeczki z poprzednich lat.
Tym razem nowe rekordy życiowe łowili tylko "nowi".
Bass 50plus w wykoananiu Ewarysta :
Ryby były bardzo, bardzo nieaktywne. Szczupaki wisiały w toni i mogliśmy je oglądać na echu bez reakcji na przynęty podawane na różne sposoby i z różną prędkością.
Ale brzany "wesołogębne" się trafiały co jakiś czas :
Dziennie jeden / dwa, czasami więcej kontaktów, na 12 godzin pływania to była norma. A zdarzały się dni bez styczności z podwodnym życiem...
Na pewnym etapie po prostu pozostaje robić swoje, pocić się. Nie napiszę niczego nowego, gdy powiem, że ja tak do tego podchodzę. Jakoś tak wyszło, że na szczęście współuczestnicy również. Zapewne dlatego, że ekipa była zdecydowanie mocno nieprzypadkowa ?
Pozostawało nam polewać się wodą i pływać, trollingować i szukać choćby lekkiego podmuchu wiatru.
Nie podać się i nawet, jeśli się nie złowi, to przynajmniej się wróci z poczuciem przepracowanego czasu na wodzie.
To też cenne.
Do końca w gotowości czekaliśmy na te chwile, gdy ryby się aktywowały...
Gdybyśmy powtórzyli wyniki z poprzednich lat, to nie poszedłbym tak bardzo do przodu w analizie i rozeznaniu tej ogromnej wody, jak w tym roku.
Odkryłem wiele nowych miejsc...
Sprawdziłem ileś tam pomysłów, kolejne sprawdzę następnym razem, gdy wezmę więcej różnego sprzętu.
Bo ja już TAM planuje wrócić.
Przez ten upał mam poczucie, że mam rachunki do wyrównania.
A poza tym ... TAM jest ładnie :
Mimo braku spektakularnych wyników, trudnych obiektywnie warunków pogodowych do końca liczyliśmy na to jedno branie, jedną RYBĘ. Zapewne pewnie się trafi następnym razem ... Albo nigdy
- Friko, tpe, lukomat i 17 innych osób lubią to
Daniel , jak zwykle super . Dobrze , że Tata dał radę w tym upale . Twardziel znaczy . Surowość okoliczności przyrody i jej zdjęcia ujmujące . Piękne te Twoje egzotyczne klimaty czy to nad rzeką pstrągową , czy spiętrzoną .