Pierwszy sezon
Pierwszy pełny sezon morskich łowów, ale tez i blogowania.
+- rok temu wklepywałem pierwszy wpis zastanawiając się mocno - ma to sens?
Przez kolejne wpisy zmagaliśmy się wspólnie z niepowodzeniami, zimnem, deszczem, awariami sprzętu, prawie się utopiliśmy wspólnie
Złowiliśmy pod 30 bassów, ponad 250 pollocków, makreli ... nikt makreli nie liczy.
Łowiliśmy w nocy, w dzień, przy zajebiaszczej fali i zupełnej patelni. Na spin, na cast, na muchę, wideł i dynamitu tylko brakowało.
prawie 33 tysiące odsłon i rzecz która najbardziej cieszy - przełamanie lenistwa i regularne wpisy, ten jest już... 60!
Wielkie dzięki dla czytających regularnie, pozdrowienia dla zaglądaczy i ten, kubeł wody święconej dla tych co czytać nie lubią
Co do samego sezonu nad wodą - to bez wątpienia największe wędkarskie wyzwanie z jakim przyszło się mi zmierzyć.
Zrzucony sam, bez nikogo znajomego, na całkowicie obce wody, obcy gatunek, inne łowienie.
Pływy, fazy księżyca, kierunki wiatrów, oświetlenie i jeszcze z kilkanaście innych - jakże inne to od biczowania rzeki gdzie praktycznie jedynymi czynnikami jest poziom i klarowność wody i jej temperatura...
Setki godzin bez brania, bez śladu ryby, setki km przemierzone kozimi ścieżkami i pewnie nie wiele mniejsze odległości wydeptane po skałkach, piachu czy wreszcie na koniec - przewiosłowane kajakiem.
Spektakularne klęknięcia sprzętu i ciuchów, setki przynęt.
Nowe miejsca, nowi ludzie - powoli wgryzam się w bassowy świat.
Jeszcze sezon - dwa i z grubsza okolica najbliższych km będzie splądrowana i dość dobrze poznana.
O ile wytrzymam tyle w jednym miejscu
Skarpetogłów pozdrawia
- mifek, Friko, Dagon i 6 innych osób lubią to
Keep 'em comin' mate, keep 'em comin'