Ice Bucket Challenge
fly fishing irlandia szwecja
Wracając do tematu. Ice Bucket Challenge, czyli kolejna akcja uświadamiająco-zbierająca kasę. Wylej na siebie kubeł zimnej wody lub wody z lodem, wyznacz kolejnych, wpłać kasę na fundację i wrzuć na fejsika pokazać znajomym. Nie wiem na ile moda dotarła do kraju kapusty i rozpusty, ale tutaj na wyspie uchowały się jakieś nieliczne abnegackie niedobitki, co jak Sławek w ortalionie wbrew wszelkim modą mają ogólnie to w głębokim poważaniu.
Do akcji dołączyła też i matka natura, w hipsterski sposób, zanim stało się to modne. Mam nadzieję ze przynajmniej bonusowo bokobrodów nie zapuściła, bo taki genderyzm to już trudny byłby do przełknięcia.
W każdym razie - co wyjście na ryby w uroczym sezonie 2014 to na machę, plany czy przywiędłe ego kubeł zimnej wody, w dodatku nikt nawet brawo nie bije, a usiłowania nominowania kogokolwiek do powtórzenia wyczynów spełzają zwykle na niczym. Ryb nie ma, nie żrą, nie biorą i choćby płakać i kwilić, nic to nie zmieni.
Ten sezon bassowy raczej na pewno przejdzie do historii, będzie się nim dzieci straszyć. Jest tak straszliwa kiepa, ze sam się sobie jeszcze dziwię, że brnę po skałach i piachach, by wędką śmigać. Przed banem pocieszenia ze jakoś to będzie, po banie chwila dobrego łowienia i nagle ktoś zrzucił bombę i zniukował wszystkie żyjątka w oceanie. Wyjazd do Szwecji (temat na osobny wpis, ale zebrać się nie mogę, więc tylko mały teaser:
zabrał mi całe mojo, albo w tym czasie wielkie trawlery bączki kręciły po zatoce - ryby jakby wyparowały.
I to już nie tylko bassy, z nimi bywają trudne okresy. Ale nawet mullety, do tej pory setkami opalające się na płyciznach są praktycznie niewidoczne. W sensie - tam gdzie kiedyś ruch był jak na skrzyżowaniu w środku miasta w godzinach szczytu, teraz jest trochę jak w Boże Narodzenie o 3 rano. Sporadycznie przemknie pojedynczy wypłosz i tyle. Co sie stało ze stadami które gotowały wodę? Nie wiem, Lactobacillus ani chybi je porwał i rozłożył Co jednak najbardziej martwi, to ze wielkimi krokami zbliża się koniec sierpnia i nadal ani śladu makreli. Gatunek będący ważnym ogniwem rybowego łańcucha pokarmowego, jedzony przez wszystko co w wodzie pływa - nie przypłynął! Poprzednie lata zapowiadały nadchodzące kłopoty - łowione makrele były coraz bardziej mikre, pojawiały się coraz później, aż wreszcie pazerni Islandczycy osiągnęli swoje i chyba udało się im swoimi odłowami jeden z podstawowych gatunków naszej części Atlantyku zdziesiątkować i doprowadzić do stanu wzbudzającego już poważne obawy.
Jakby tych uroków było mało - deszcz zużył się zimą i rzeki ledwo ciurczą. Na Nore siatowanie na całego, ryb nie ma. nie wiem czy w tym sezonie 20 szt złowiono na całej rzece?. Na Blackwater coś-gdzieś przemknie, ale ogólnie łowi się w okolicy 10% tego co w poprzednim, dość kiepskim sezonie. Dniówki, zwykle wymagające niezłej gimnastyki, dostępne od ręki. Co z tego, jak ghillie szczerze mówi - jak chcesz przyjechać, to raczej żeby poćwiczyć rzuty, bo na ryby szansa jest tylko teoretyczna.I mówi to człowiek w dużej mierze utrzymujący się z napiwków i prowizji od licencji... W zasadzie z okolicznych rzek tylko Suir miewa swoje momenty, ale tam dostanie licencji jest drogą przez mękę, na najlepsze odcinki dla obcokrajowców tylko po znajomości, na takie sobie można coś załatwić.
Trotki które usiłujemy ćwiczyć od maja, pływają za dnia, pięknie widoczne, jak w akwarium. Nocą jednak ani skubnięcia. Ja to przyjmuje z pokora, jednak moi lokalni znajomi z frustracji ciskają się po brzegu jak pchełki dotknięte apopleksją, bo ryby mają normalne zachowanie w poważaniu. Dość powiedzieć ze ludzie łowiący w ubiegłym sezonie nawet po naście ryb w ciągu nocy, w tym mają na rozkładzie po kilka sztuk. W sensie 5-6, a łowią od maja. I tak za każdym razem, kubeł lodowatej wody na rozpalony marzeniami łeb.
Zostaje podziwianie nieba nocą - brak deszczu, czyste niebo i marzenia, że następnym razem coś się uwiesi...
Przed nami wrzesień, ostatni miesiąc salmonidów, jeden z ostatnich z szansą na bassy, później zostanie łowienie tęczaków...
- Friko, tpe, robert67 i 5 innych osób lubią to
No to nieżle.A co ja mam powiedzieć?tu w prl-u?Pierwsze trocie wstępujące do Wisły pojawiły się około 18 sierpnia i od razu prawie w szacie godowej. Coś wyprawia się w przyrodzie, tylko co ? tego nie wie mędrca szkiełko ni oko. Na brzegach sporo węży i to dużych osobników. Opis jak ze średniowiecza ale i wtedy były anomalie. Wściec się można i tylko nadzieja to ruszyć na północ. Aliaska, BC, Canada i pazerna Iślandia. Wybór prosty : albo to co nas trzyma na tym świecie albo życie robaka w zrobalałym swiecie biurosyndykalizmu. janpiotr