Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Rod Trip - Norway 2014

Napisane przez Kuba Standera , 05 marzec 2015 · 4362 Wyświetleń

fly fishing only lipień pstrąg norwegia ojciec roku
Rod Trip - Norway 2014 Po wyprawie do Szwecji pozostał z jednej strony niedosyt, z drugiej strony – udało się nam obu z Hugiem zżyć, zakumplować na płaszczyźnie do tej pory rzadko dla nas osiąganej, wyjść poza układ ojciec – mały syn a bardziej kumple i przyjaciele.
Niedosyt,bo posiedzieliśmy u Szweda ciut za długo, co było w ostatnich dniach dla młodego dość nudne, z drugiej – wiedzieliśmy, że mogliśmy się jeszcze do kilku ryb dostać.
Czemu Norwegia?
Od wielu lat poza jerkbaitem jestem członkiem innego internetowego grona. Muszkarze z całego świata, z kilkudziesięciu krajów. Europa, Australia, Nowa Zelandia, kraje Afryki i Azji, no i oczywiście wielu kolegów z USA. Co roku towarzystwo spotyka się w jakimś miejscu na naszej pięknej planecie. Słowenia, Nowa Zelandia, Kalifornia i wreszcie – Norwegia (w przyszłym roku spotkanie wypada w Polsce :) ).
Doświadczeni łowcy, mający zwykle za pasem kilkadziesiąt zim z muchówką w ręce – ja jestem w grupie zdecydowanie najmłodszy. No, sekunduje mi Arek z naszego forum, powiedzmy – razem jesteśmy i najmłodsi i najbrodsi. Mi co prawda do looku a'la czeczen jeszcze ciut brakuje, ale, nigdy nie mów nigdy :D
Załączona grafika
W każdym razie – znamy się wszyscy z internetu od lat, spotkać się osobiście nie było kiedy i jak, głównie ze względu na odległości między nami. Poprzednie spotkanie w Europie – Słowenia, wypadło akurat kiedy leżałem z rozprutym kolanem i ledwo dokuśtykiwałem do kibelka. Dlatego, skoro wreszcie spotkanie, nazywane conclave, wypadło w Norwegii – stwierdziłem ze upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Z młodym spędzę trochę czasu „w cywilu”, odwiedzę Norwegię, w której nigdy nie byłem, spotkam się zresztą członków z polskiego teamu, przez „zupełny” przypadek również będących resztą teamu redakcyjnego. I wreszcie – możliwość spotkania się i wspólnego łowienia z muszkarzami z całego świata (no, nie przesadzajmy, ze stanów i z Europy).
A, i połowić jeszcze chciałem :)
W każdym razie – startujemy z Dungarvan, przez góry, bla bla bla – znacie tą historię, była wczoraj :D
Z Dublina fruniemy do Oslo, dalej będziemy przemieszczać się pociągiem.
Udało się złapać na darmowy bus, kupić bilety. Z lotniska na dworzec ciufu ciufu.
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
Na dworcu w Oslo okazuje się, że jest pociąg wcześniejszy, może uda się kilka godzin zaoszczędzić.
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
Gnamy na peron, wskakujemy do pociągu. Torbą uderzam o drzwi i... Eksploduje jedna z puszek Guinnessa, które tarabanię ze sobą. O cholera. Podłoga w pociągu, ubrania, sprzęt, ręczniki... Wszystko w ciemnym piwie o charakterystycznym zapachu. Prawdą jest co mówią, Guinness nie lubi podróżować :/
Jak już udało się posprzątać, usadowić i odsapnąć, to przychodzi kolo i mówi – w związku z pracami na torach przesiadka na autobus zastępczy...
Znowu sprint po peronach. Ja 25 na plecach + 20 kilo w ręce, młody 12 +11 :D Znowu na druga stronę dworca, a dopiero tam byliśmy... Oczywiście bilet mamy na następny pociąg, więc na ten autobus się nie da się, angielska być bardzo trudna język, allahu akbar. Ja jak radosny słowiański (lub żydowski jak twierdzi wielu) prosiak z zawałem, dysząc, ledwo widzę przez strużki potu płynące po paszczy. Przede mną panna zakutana w tradycyjne dla Norwegi stroje a na to.. kamizelkę odblaskową. Wszystko było by cool, gdyby choć trochę lepiej znała angielski. Jest w końcu cholernym point of contact na dworcu. Wreszcie z odsieczą przychodzi kierowca jednego z autobusów, przeciąga mnie za linię. Teraz zostaje wybrać autobus jadący do Hamar, jeden z nastu które czekają na wszystkich podróżnych. W końcu udało się. Krzywo się patrzyli na walizkę cieknącą piwem, ale chyba już nie chcieli konfrontacji, żeby im tłuścioch na zawał nie zszedł :)
Kilka godzin autobusem na północ, mijamy.. meczet w rozmiarze XXL. No dobra, nie mój kraj, niech się rządzą po swojemu.
Dojeżdżamy do Hamar. Niestety, autobus tłukł się 30 minut za długo i pociąg zwiał nam 10minut temu. Spędzamy dość miłe 2,5h wcinając lody pistacjowe i oglądając wypasione amerykańskie bryki.
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
Wreszcie przyjeżdża pociąg do Koppang. Kolejna godzina-dwie przez zupełne pustkowia. Za oknami lasy i... ślady gąsienic. W sensie nie wesołych pełzaczy, tylko tych z Leopardów. Pociąg naprany wojskiem. Młodzi i w średnim wieku, w mundurach, z plecakami. Przez cały wyjazd będą nad nami krążyć samoloty wojskowe – zarówno przemykające z grzmotem herkulesy jak i syczące myśliwce. Co się dzieje? Ponoć ruscy – to jest reakcja Norwegii na konflikt na Ukrainie i wymachiwanie szabelką. Ale – to tylko to co słyszałem od miejscowych, nie wiem jak jest naprawdę.
Wysiadamy w Koppang.
Załączona grafika
10 budynków na krzyż, dwa markety i jakaś restauracja. W ciągu dnia, w tygodniu ludność na ulicach przypomina bardziej sceny z Helikoptera w ogniu, niż to czego moglibyśmy oczekiwać w +- środkowej Norwegii.
Załączona grafika
Z dworca odbiera nas Asia, żona Mirka, mojego przyjaciela ze Sztuki Łowienia.
Załączona grafika
Krótka rozmowa w aucie i jesteśmy na kampie,
Załączona grafika Załączona grafika
prowadzonym przez germańskiego oprawcę. Oj, nie przypadliśmy sobie do gustu, raz poszedł ogień na granicy bijatyki. Nie wiem, niby jestem ćwierć krwi Niemiec, a z tymi ludźmi dogadać się nigdy nie mogę. Ani chybi – mój paskudny charakter.
Spotkanie z całą ekipą. Nowi-starzy znajomi. Dziwnie tak się rozmawia w realu z ludźmi, których zna się od lat.
Arek z dziewczęciem i teściową przyjechał do Koppang z Wrocławia... Suzuki Jimny.
Załączona grafika
3 dorosłe osoby na pokładzie, gratów na ponad tydzień, dwójka muszkarzy, żarcie. Jednak przestrzeń jest rozciągliwa :D
Ogólna pogaducha, prezentacja ze zdjęciami, co, na co i gdzie.
Załączona grafika Załączona grafika
Oglądam zdjęcia okazów i... chyba Szwecja wykrzywiła mi psyche. Germaniec, właściciel kampu i lokalny gajd od 8 lat ma największego lipienia na 45cm. Helloł...
Z pstrągami podobnie, z reszta właśnie zaczął się okres ochronny. Palie – ponoć gdzieś są, ale nikt nie potrafi sensownie podać namiarów gdzie ich szukać. Jednym słowem – fishing paradise :)
Załączona grafika Załączona grafika
Ale – nie żeby łowić do mroczków w oczach tu się przytelepaliśmy przecież.
Pierwszy dzień łowienia – woda wygląda wspaniale. Niezłe rójki, mimo ze to jesień.
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika

Całe popołudnie ostro piłujemy we dwóch z Mirkiem. O ile dla mnie to takie łowienie to trochę UFO, to jednak on sporą wprawę w lipieniach ma. I co? Jedna ryba. Na dwóch. Udało się mi ja skusić na parachute. Całe 37cm.
Załączona grafika Załączona grafika
Widzimy kilka bulknięć, próbujemy ile się da, ale niezbyt są efekty.
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
Wracamy na kamp. Ekipa z Belgii nieźle połowiła, kilkanaście ryb, wszystko do 35.
Kolejnego dnia – jest podobnie, więc postanawiamy się wybrać na niższy odcinek, poszukać szczupaków.
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
Młody z ojcem Mirka łowią dwa, my na muchę ZERO. Za to znajdujemy widełki, w wodzie leżą oberznięte głowy lipieni. Kilkanaście sztuk, ryby max 30 parę, kilka nie wiem czy mogło mieć 20 cm, bo te głowy to jak od rippera.
No, fajnie.
Wieczorem mamy noc Belgijską.
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
Ostra ekipa serwuje klopsiki w sosie, wódki, nalewki – impreza przeciąga się do późna... Albo – przeciągnęłaby się, gdyby o 11 nie wpadł Germański Oprawca i nas wszystkich nie wy... bez litości. Bo późno i on już zamyka salę. Patrzymy się na siebie dość dziwnie, no ale – w końcu to jego cyrk, więc nie mamy nic do gadania. Zostaję robić zdjęcia drogi mlecznej. Ostatni dzwonek, zanim znowu schowa się i nie będzie jej do wiosny.
Załączona grafika
A trzeba było iść spać. Jakiś SARS mnie od tego stania w zimnicy i ciemności złapał i resztę wyjazdu spędzam z dość niemiłą grypą. W zasadzie odpuściłem nawiedzanie się wędkarsko. Widzę sukcesy całej ekipy, sporadycznie wydłubane ryby, poza nielicznymi zgrabniejszymi rybami lekka kiepa.
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
Kręcimy się po okolicy, szukając jeziorek paliowych, ale nichuchuchu,
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika
nasz Germański gajd od siedmiu boleści naniósł nam na mapę jakieś nie istniejące jeziorka, drogi do nich dokładnie wytłumaczyć nie potrafił.
Załączona grafika Załączona grafika
Największa atrakcją staje się lądowanie helikoptera wojskowego przy kampie.

Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika Załączona grafika

Akurat mieli manewry, jakiś kolo na rowerze zaliczył glebę, musieli go odstawić do szpitala, więc przysłali będący akurat w powietrzu medevac.

Szybko mija te kilka dni i zawijamy się do domu. Starczy już wojaży na ten rok.




Zdjęcie
...not here
05 mar 2015 23:58
Panie S. , cos pan monopol na bloga wykupil? Niemiecki gaid uber alles!
    • Friko lubi to
Zdjęcie
Arek Kubale
06 mar 2015 02:04

Fajny wpis Kuba. Piszesz, że trochę dziwnie i nierealnie się rozmawia tak po latach na tych naszych spotkaniach. Tak samo z tym wpisem - niby byłem, niby widzałem, ale jest w tym jakaś egzotyka :). Dodatkowo, czytając Twoją relację, utwierdzam się w zdaniu, że warto przycisnąć niektóre sprawy i jeździć, bo choć z rybami faktycznie była kiepa, to wspomnienia i tak na całe życie. Jeziorko, rzuty switchowe i herbatka z Kelly Kettle - wrocławski team niniejszym dziękuje za miłe towarzystwo w Norge :).

    • Friko i Kuba Standera lubią to

Kuba- jestem bardzo zawiedziony, tyle czasu spedzonego razem i dalej nie wiesz jak sie z Germancami postepuje :( Trzeba tak rodzinnie, o braciach powspominac, o dziadkach ..... :) :) :) 

    • Friko lubi to
Zdjęcie
Kuba Standera
06 mar 2015 10:04

Arek mi chodziło raczej o resztę ekipy. 

my jakiś tam kontakt mamy, choćby przelotnie czy KRK czy na targach, czy w końcu Sztukowo.

A tam - znasz ludzi x lat, rozmawiałeś nie wiem ile razy i bęc, spotykasz się face to face. :D

Zdjęcie
Kuba Standera
06 mar 2015 10:06

Kuba- jestem bardzo zawiedziony, tyle czasu spedzonego razem i dalej nie wiesz jak sie z Germancami postepuje :( Trzeba tak rodzinnie, o braciach powspominac, o dziadkach ..... :) :) :)

W moim przypadku chyba o braciach pradziadka, co czołgiem jeździli :D

Panzerkampfwagenem znaczy :D

W moim przypadku chyba o braciach pradziadka, co czołgiem jeździli :D

Panzerkampfwagenem znaczy :D

 

 

Za slabo dziala, jeszcze zaczna gadac po swojemu, moja technika kontaktow interpersonalnych z Germancami jest najlepsza, zawsze dziala, w sumie to mogles poprosic o steka od Hermana, Basil Fawlty to tez niewatpliwa inspiracja :) 

    • Kuba Standera lubi to
Zdjęcie
Kuba Standera
06 mar 2015 10:25

albo o Herring from Goring :D

Zdjęcie
Artur1125
06 mar 2015 13:56

Fajnie przeczytać  coś o miejscach w okolicy jakich mieszkam.

Jeśli chodzi o ryby to nie trafiliście a  Kopang troche ludzi w sezonie z tego co wiem odwiedz i ryb jak by mniej....

Dalej w górę Glommy jest kilka campingów, odcinków, gdzie można pokusić sie o podobnego  pstrąga jak ten ze  Szwecji a i lipienie nie są wcale dużo mniejsze.

Artur

    • Paweł Bugajski lubi to
Zdjęcie
Kuba Standera
06 mar 2015 14:39

Hej Artur. Cieszę się słysząc coś takiego, bo naprawdę byłem ostro wbity w ziemię całkowitym brakiem ryb. Wyglądało to dla mnie, tak szczerze mówiąc, jak normalne odcinki na Dunajcu. Bez wielkiego szału, szczególnie biorąc pod uwagę ilość i naprawdę bardzo dobre umiejętności wielu łowiących.

Zdjęcie
Paweł Bugajski
06 mar 2015 21:41

Hej! Trudno nie pisać widząc bliskie sercu widoki!
Twoja relacja jest błyskotliwa,a autoironia godna naśladownictwa.
Norwegia kojarzy mi się z największym złowionym na czerwoną muchę łososiem którego ze względów regulaminowych nie mogę uwidocznić, oraz 54 cm lipieniem złowionym na nimfę(tu akurat nikt nie miał aparatu,ale świadectwem jest do dziś wspominana uwaga kolegi "karp k...a,karp").
Zaserwowałeś nam Kubo kilka pysznych "tortów na stół" jednocześnie,wiec i trawienie potrwa!
Czy masz jeszcze coś na jutro??? :)

Ogólnie - super, a najbardziej podoba mi się zdjęcie ze strumieniowcem (a jakże!) w tonacji czarno-białej.

gratulacje-Paweł

p.s.parę słów o zestawach DH?(linka,przypon,itp.)

Zdjęcie
Kuba Standera
06 mar 2015 22:59

Tak, mam jeszcze jeden wpis w zanadrzu, musze tylko zdjęcia skończyć :D

Zestawy DH których używaliśmy na wyjeździe - Bujo, guideline i jskieś głowice.

Ja miałem switcha Shakespeare, zacna wędka w 6 kawałkach. Ambush do tego i można ile wlezie łoić 

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze

Grudzień 2024

P W Ś C P S N
      1
23 4 5678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031     

aktywnych użytkowników

0 użytkowników, 5 gości, 0 anonimowych