Skocz do zawartości

  •      Zaloguj się   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.





Zdjęcie

Vision Havu Heavy - pancerne śpiochy?

Napisane przez Kuba Standera , 27 marzec 2015 · 8167 Wyświetleń

vision havu heavy śpiochy
Vision Havu Heavy - pancerne śpiochy? Świat ogólnie schodzi na psy. Ludzie zeszli już dawno do poziomu, z którego naszym czworonogom odwagi, lojalności i uczciwości to już tylko zazdrościć można.
Ale, czemu tak psioczę, niczym jakiś zgred dogrzewający w ostatnich dniach życia kości w wiosennym słoneczku?
A przez jakość, a właściwie jej brak. Dzieje się coś dziwnego. Krok po kroczku, mróweczkami, tiptopkami czy czym tam się jako dziecko podkradaliśmy do czarownicy, jesteśmy spychani do narożnika. Jak już wydawałoby się, że dalej się nie da, to – peekaaboo, można jeszcze trochę.
W sumie przyzwyczailiśmy się do tego, że TV po 5 latach nadaje się tylko do zakupienia nowego. Laptop po 5 latach... Ha ha ha. Kto po 5 latach pamięta jak wyglądał jego laptop sprzed 5 lat? Nawet jeśli gdzieś się taki eksponat uchowa, to przecież nawet otworzenie przeglądarki zajmuje w nim kwadrans.
Coraz częściej jednak ten okres przydatności do spożycia skraca się tak gwałtownie, ze zamiast satysfakcji z zakupu odczuwamy raczej już tylko wkurw, ze daliśmy się znowu wydymać jak ten jeleń. Niektórzy winią za obecny stan rzeczy komunę, inni gender, niektórzy nawet i chrupki wampirki, ja jednak twardo obstaję, że dzieje się tak przez zwykłą chciwość, która napędzane jest całe to korpo-gówno, które oplata nas swoim matrixem w coraz większej części życia.
Najlepsze jest to, że na końcu jeszcze się cieszymy jak durni, bo to co kupiliśmy działa, bo przecież mogło by nie działać wcale, a wtedy wtopa po całości... Dzięki temu korpo-korpus dostaje zwrotne info i wpada na ideę – to jeszcze przytnijmy z ludźmi w bombki, jeszcze troszkę, i co oni na to?
Kupiłeś aparat, który przy ISO 800 szumi jak ocean przy 120km/h? Trudno, firma nic nie może zrobić, by rozwiązać twój problem. Kupiłeś wypasioną wędkę za 750 euro? Och, twój problem, że po 3 wyjściach nad wodę lakier zaczął złazić. Firma do gwarancji się nie poczuwa, bo kupiłeś na eBayu, a nie u oficjalnego dealera. W silniku na łańcuchu łańcuch się co rozjechał i silnik zdupcył... Och jak nam przykro, ale właśnie tydzień temu skończyła się gwarancja, albo zakładając nowe felgi zmodyfikowałeś auto tak bardzo, że oczywiście z żalu chlipiąc, ale anulujemy Twoją gwarancję i płyń płyn, zielony siusiaku, jak w tym kawale...
Jednak szczytem wydają się być wprowadzane „standardy” dotyczące oddychających ciuchów dla wędkarzy. Pamiętacie, jak gdy się szarpnęło na G3 lub G4 to 5 sezonów się w nich przekicało, dopóki złośliwe jeżyny, drut kolczasty czy inne złe kung fu ich nie zjadło? Ja też te czasy pamiętam, choć coraz bardziej jawią się mi jak powstanie styczniowe czy wojska napoleońskie, że tak powiem – historycznie od teraźniejszości dość odległe. Nowe Simmsy potrafią lać po 3 mcach. Kurtka Loopa potrafi przeciec po pierwszym solidnym deszczu.
Firmy zawsze rozkładają bezradnie ręce, niczym noworodki upuszczone na głowę. Z resztą, moje podejrzenie jest takie, że w końcu nasz świat wymyślił sposób utylizacji tych nieszczęsnych istot – zatrudniają je w customer service, czyli swojsko brzmiącej obsłudze klienta. Nie tylko firm wędkarskich. Próbowaliście się kiedyś dowiedzieć, dlaczego zasrany rachunek za telefon zamiast na 69.99 przyszedł na 159pln? Tak? To wiecie o czym mówię.
Rynek zalewany jest szmelcem o kant dupy rozbić. Papendekle trzepane w Chinach lub Korei kosztują z roku na rok o 20% więcej, ich jakość spada chyba w szybszym tempie.
Tak przynajmniej wygląda w kwestii śpiochów. Ostatnie kilka par które kupiłem dało radę... 3-4 mce.
Wyobrażacie to sobie? 3 miesiące, tyle można, w miarę regularnie (ok 5 dni w tygodniu) łowiąc wycisnąć ze śpiochów za 150 euro. Przecież to krew może człowieka zalać, paraliż dotknąć w czułe części ciała. Zakładacie te cholerne szelesty, macie je 10 tygodni, włazicie w wodę i... czujecie, jak od kolana w dół zaczyna sączyć się do środka zimny Atlantyk. Ja to trochę ogrem jestem, staram się co prawda przed ludźmi hamować, ale kurwy jakie wtedy słychać, powodują chyba postawienie w mieście na baczność wszystkich służb, łącznie ze strażą pożarną i pogotowiem wodociągowym. Raz na kwartał rozlega się moje zawodzenie jak Araba nad zdechłym wielbłądem, ludzie mają alarm bojowy i przy lunchu „spocznij, to tylko Standerze znowu ciekną śpiochy”.
Doszedłem do stanu, że zacząłem myśleć nad smarowaniem kulasów tłuszczem z foki, bo ponoć przed zimnem i wilgocią chroni, i dreptaniem „wet wading”. Jednak, to Irlandia, kraina wietrznych tropików. Raz taką sztuczkę zrobiłem w lipcu, to przez 3 dni sikałem na siedząco, bo z zimna wacek mi się do środka schował...
Jednym słowem, nie ma takiej opcji. Zacząłem nawet rozważać zmianę hobby na jakiś mniej stresujący sport, w którym nie trzeba w cieknących śpiochach do wody włazić.
Równolegle rozpocząłem też research za jakąś sensowną ofertą dobrych śpiochów.
Dobre opinie miały stare CC6 Scierry, ale ciężko je dostać, a nowe ponoć równają do standardów rynku.
Rozmawiałem niedawno z kolegą, który trochę siedzi w biznesie. Pytałem się co wybrać, bo jednak szansa, że jak zdechną mi śpiochy za 2 tysie, to jednak zejdę z tego łez padołu trochę mnie niepokoiła. Jego odpowiedź byłą dość frapująca – wszystkie teraz leją, nawet simmsy czy patagonie zdarza się reklamować. Rada była jedna – kup coś w miarę dobrej jakości z dobrym serwisem.
Ostatnie dobre śpiochy jakie miałem, to stare Radipory Visiona, takie z zamkiem. Przedreptałem w nich 3 sezony, co prawda obficie polewając je aquasurem, ale jednak dały radę. Jeśli chodzi o serwis – tez nigdy nie mogłem narzekać. Przy obu okazjach gdy musiałem skorzystać sprawę załatwiono bez słowa i od ręki, więc hepi.
Stąd też swoje kroki skierowałem do ich sklepu, a sprzyjającą okazją była wizyta w Przenajjaśniejszej. Jakoś się tak utarło, że co wpadam do PL, to zahaczam o Visionów, po jakieś pierdółki, materiały itd.
Tym razem zakupy po całości, bo i śpiochy i pływadło, ćwiartkę wątroby musiałem odsprzedać, ale warto było :D
Długo dumałem, jeszcze liżąc przez netową szybkę, jaki model wybrać. Ostatnie Radipory sprzedane chyba rok wcześniej, zostają nowe modele. Ale przecież jakiś CDC sobie nie kupię... może to się nadaje dla jakiś sucho-muchowych bytów eterycznych, mi jednak bliżej do niedźwiedzia czochrającego się dupą o sosnę, więc coś odpowiedniej „mocy” musiałem wybrać.
Akurat wprowadzono nowy model – Havu Heavy. Albo Heavy Havu, bo się mi miesza czasem.
Załączona grafika
6 warstw gdzie trzeba, wreszcie bez szwów od środka, na których padała większość. Tu wzmocnione, tam dodane warstwy. Model niestety na tyle nowy, że nawet Visiony same niezbyt jeszcze potrafiły powiedzieć jak się sprawdza. Zima, nie ma jak łowić, nie było jak sprawdzić.
Załączona grafika
Przymiarka w sklepie. Moja prośba o Lki zostaje przyjęta zbiorowym rechotem, sugestią XXLki lub Xlki i choćby aspiryny na ból głowy i nieostre widzenie. Nawet zasugerowali mi lustro jak już poczuję się lepiej :)
No ok, zasapałem się trochę naciągając na siebie gacie. Jak już mi puls wrócił do normalnego zaczęły się przysiady i tańce na jednej nodze. Cholerka, rzeczywiście – XLka leży, albo to starość, albo jakieś mniejsze te ciuchy szyją obecnie...
Jeszcze pojęczałem przy kasie, udało się trochę utargować, choć i tak przy obecnych cenach śpiochów to jakiegoś ścisku nie wywołują ceną.
Od powrotu do domu rozpoczął się na dobre sezon, więc piłuje w nich mniej więcej codziennie, czasem z przerwą, jak leje, wieje. Póki co – sucho, nic nie cieknie, wyglądają jak nowe. Początkowa sztywność materiału ustąpiła po kilku wyjściach i łazi się w tym wygodnie.
Co zwraca uwagę, to „solidność”. W porównaniu do nich poprzednie śpiochy są jak ortaliony. Rzeczywiście, napakowano tego materiału. Wygodne szelki, pas, wszystko wygląda na solidny plastik, jeszcze nie udało się mi porysować.
Mogę je określić jako non-nonsense. Bez pierdół, zameczków (cholera, kocham śpiochy z zamkiem), kieszonek (jest jedna, duża, z wewnętrzną zamykaną w środku). Miłym akcentem są schowane pętelki na retractory do pierdół. Ukryte przy mocowaniu szelek tak dobrze, ze znalazłem je przypadkiem po kilku tygodniach. Kolejny ciekawy pomysł to pętelki do suszenia wszyte po bokach, pod pachami.
Jak z trwałością – okaże się z czasem, myślę ze jesienią będę w stanie coś więcej na ten temat powiedzieć.
Jeśli chodzi o bubanie, to w zasadzie jedynie dwie uwagi. Brak zamka – chętnie dopłaciłbym za możliwość siknięcia na środku flatsu.
Załączona grafika
Druga – neoprenowe skarpety. Są jak w każdych normalnych śpiochach, w wersji „Heavy” fajnie jakby był to grubszy materiał. Ale – może ktoś to zaprojektował, policzył i wyszło, że daje radę?




Zdjęcie
Kuba Standera
16 mar 2016 13:21

Hej

Sa naprawdę udane. Po za uszkodzeniami, za które odpowiadam sam (przytarta stopa o kamień w bucie plus klapnięcie tyłkiem na czymś ostrym) nie ciekną. Dają radę, są wygodne. Lubię je/

    • kaczor lubi to
Cześć, A jak wygląda sprawa jeżeli chodzi o oddychalność tych śpiochów?
Zdjęcie
Kuba Standera
14 sie 2017 11:30

Jest ok. Te śpiochy które mam nadal, nie sprawiały większych kłopotów w Hiszpanii w zimnym sezonie. Jak jest z trwałością i resztą w obecnych nie wiem.

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze

Grudzień 2024

P W Ś C P S N
      1
23 4 5678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031     

aktywnych użytkowników

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych