Route 666, czyli szatan, cycki, łososie i 6cz wędki.
irlandia fly fishing salmon double hand łosoś
W tym roku postanowiłem odpuścić wyjazd do Skandynawii i za tysiące europejskiej waluty utopione zwykle w tym przedsięwzięciu złowić springera.
Plan ambitny – zaczyna się ban na bassy, olać mullety, shady, szczupaki, pstrągi czy trocie i szukać salmonów. Plan ambitny, albowiem ryby te łowione są coraz bardziej sporadycznie i w tym momencie dziabnięcie dużej srebrnej ryby na początku sezonu stało się zupełną loterią. Łowią zwykle albo ludzie pro – mający dostęp do dobrych odcinków,członkostwa w klubach i mający bieżący update co do tego gdzie ryby są. Rano dzwoni telefon – właśnie stado naście sztuk przeszło przez nasz beat, masz 3h do ustawienia się na beat w miejscowości X. W pracy nagły ból głowy, odwołane spotkania, dentyści, znajomi odbierający dzieci ze szkoły itd. Druga grupa to zupełny przypadek. „Aye mate, tak o żem se wyskoczył śmignąć za pstrągiem i żem chycił takiego skurwiela na 22 funty”.
Najwyraźniej do żadnej z tych grup nie należę, bo poza potężnym braniem zaliczył odcisk na prawej stopie, zatrzaśniecie kluczy w aucie, ból brzucha po jakiejś parszywej kanapce i... tyle. A, jeszcze meszki raz mnie zeżarły żywcem prawie.
Ale po kolei.
Zaczęło się od kolejnego kursu łososiowego, na który wpadłem – postrzelać zdjęcia.
Miło, ładnie, pięknie. Rzuty, prowadzenie much, technika i taktyka, trochę flytying – jednym słowem wszystko co osobie niemającej pojęcia o tym łowieniu jest potrzebne, żeby mieć choć nadzieję na kontakt z rybą.
Ja jako znany wyjadacz i fizyk teoretyk wszystko wiedziawszy, miałem zawsze rękę w górze, niestety nikt nie docenił ogromu kanapowej wiedzy, więc skoncentrowałem się na kanapkach...
Ale, efekt zdjęć z Blackwater był taki, ze uaktywniły się chęci podróżnicze znajomych z Galway, było o nich chyba kiedyś wcześniej jak wpadli na tęczaki.
Żeby przygotować grunt na kolegów wizytę zacząłem się szwendać po rzekach – dzień na Blackwater, kilka dni na Suir i Nore. Zmienne warunki, woda zwykle idąca w dół po przyborach. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ostre słońce – ilekroć rozpocznie się ban na bassy pogoda robi się na te ryby idealna, niestety „atomowy sunshine” dość skutecznie zniechęca salmonidy do współpracy.
Kilka dni kręcenia się nad rzekami zaowocował szarpnięciami w spływające muchy.
Krzysztof pierwszego dnia stracił piękną rybę. Potężny springer najpierw poszedł w dół, chwilę później zawrócił i ruszył pod prąd. Mimo mocnego sprzętu (15'#10) ryba robiła co chciała, by po kilku minutach walki spiąć się... Niestety, nakaz używania pojedynczego bezzadziorowego haka powoduje zbyt dużo taki sytuacji. Rozumiem, takie łowienie lipionków czy pstrągów, ale nasto-kilowe ryby? Jeszcze żeby to były haki jak na głowatkę, a mówimy o pojedynczych hakach max rozmiaru 6...
Kolejny wyjazd – ty razem na Blackwater. Wpada ekipa z Galway, wspólne łowy. Z grubsza nic się nie dzieje, kilka ryb widać jak skaczą. A, poza tym ze znowu Krzysztof ma kontakt z rybą. Potężny łosoś demoluje mu sprzęt (choć nie morale) i łamie wędkę, spinając się prawie-ze pod nogami. Bad luck i tyle.
Niestety – woda coraz niższa, łowienie coraz trudniejsze. Cycki. Świeże ryby, prosto z oceanu, czasami widac jak „delfinkują” ale nie jestem w stanie nic im zrobić – po części z powodu ciut zbyt mocarnego sprzętu.
A właśnie, wędka, o sprzęcie miało być.
Nie zgadniecie – znowu chruściak za grosze. Kolejna wędka która wg prawideł marketingu wędkarskiego powinna kosztować przynajmniej 2x tyle. Shakespeare Oracle EXP Scandi, bo taka jest jej pełna nazwa. 6 częściowa wędka w klasie 9 o długości 13'9”. Typowy średni kij na salmony.
U mnie zgrany z dwiema, wkrótce trzema linkami. Pierwsza – to na wiosnę – docięty Scandinavian Flylines inter-s2. Lata dobrze, ale potrzebuje trochę więcej wysiłku, by wyciągnąć tonący tip, inter body i zwykle muchę na tubie, która też swoje waży. Druga linka, to mój ulubiony set. Wulff Ambush 550 grain, do tego tipy 15' rio – inter, s3 i s5. O ile z pierwszymi dwoma radzi sobie idealnie, o tyle szybkotonący już trochę gasi imprezę, ale też i prawie nie widzi wody – rzadko kiedy łowię w takich warunkach. Umożliwia to rzuty bardzo łatwe, nawet jak na moje umiejętności dość dalekie – w sensie wygodnego łowienia. Ostatnia linka, którą miałem okazję wypróbować i czekam na dostawę – to scandi od MacKenzie. 56' długości #9-10. Rzucanie tym – bajka, podobnie jak łowienie na lżejsze muchy.
Po za mną kilka osób miało okazję pośmigać tym zestawem i za każdym razem byli zadowoleni i zaskoczeni relacją cena – jakość.
Wędka o tyle uniwersalna, że bez problemu umożliwia łowienie na nawet większych rzekach. Problemem jest sytuacja kiedy woda staje się ciepła, niska, ryby niechętnie współpracują. Prezentacja jest zbyt agresywna, ale też i na takie łowienie stworzono wędki switchowe. Tym bardziej, ze w tej samej „rodzinie” wędek znajdziemy zarówno model 15'#10, 12'6” #8 jak i dwa switche – 11' #7-8 i #8-9. Ten pierwszy miałem, polecam. 6 części powoduje ze można go schować prawie ze w kieszeń.
Prawdziwy switch – na upartego można nim rzucać typowo SH, znad głowy. Do takich rzutów sprawdzał się Outbound Short 330grain. Jednak prawdziwy „pazur” wędka pokazywała z Ambushem 400grain. Wyposażony w 10ft polyleader wyfruwał na oszałamiające dystanse. Głównie do rzutów „speyowych”, jednak używając krótszych polyleaderów można było ta linką spokojnie rzucać znad głowy. 30m nie było temu zestawowi straszne, co stojąc po pas w rwącej rzece jest dość trudne do wykonania wędką jednoręczną. Switcha używałem na wyjeździe w Szwecji, sprawował się nieźle. Niestety – jedyna dobra ryba jaką na niego miałem – pstrąg o północy, urwała polyleader i popłynęła w pisdu przysłowiowe.
Póki co – zbyt wielu ryb złowionych nie ma, trafiają się pojedyncze kontakty. Oczywiście gdy coś capnę nie omieszkam się pochwalić
- remek, Friko, tpe i 14 innych osób lubią to
Nie czytałem, rzuciłem okiem na fotki ... cycków nie widzę