Posted 04 January 2016 - 22:32
Tęczaki nic polskim wodom nie pomogą. Jeśli byłoby można nim zarybiać, byłoby to samo co z trocią, sandaczem, potokiem czy inną atrakcyjną rybą wędkarsko-kulinarną. W niedługim czasie najazd hunów, kormoranów, rybaków itp. spustoszy każdą atrakcyjną wodę. Taki mamy klimat. Piękne trocie wstępujące do Wisły, wyławiane są siatami przez rybaków zanim wejdą do rzeki. Dzieła dokańczają kłusolo-wędkarze ustawieni rzędem nad Drwęcą. Jeśli fama rozgłosi, że na jakiejś wodzie biorą sandacze, to po krótkim czasie nie można się dopchać do miejscówki. Itd, itp. Tylko rozumna i wyważona gospodarka, opieka nad wodami może uchronić rybostan. Czyli częste kontrole, wysokie kary za wykroczenia, rozsądne zarybianie, zarówno dolne jak i górne wymiary ochronne. Pozwolenie na rybactwo tylko w takim zakresie, w jakim nie zaszkodzi eksploatowanej wodzie. To ostatnie chyba najtrudniejsze!
Naprawdę sami siebie, forumowicze nie potrzebują przekonywać do niczego. Zdecydowana większość z nas, jeśli nie wypuszcza wszystkich ryb, to zabiera je od wielkiego dzwonu. I to tylko wybiórczo i z głębokim namysłem. Rybaków czy szarańczy wędkarskiej, nie mamy obowiązku (ani prawa) pilnować i karać. Od tego jest właściciel wody, straż rybacka, policja itd. Przy tak wielkiej presji na ryby jaka narasta , tylko równie silna presja na ochronę wód może uchronić łowiska przed wyrybieniem. Do tego wzrastająca świadomość wędkarsko-rybacka, to jest klucz do sukcesu.
Pisałem już gdzieś, jak to wygląda w Czechach. W ciągu 2 dni łowienia miałem 2 kontrole. O jedną mniej, niż przez prawie 40 lat w Polsce. Brak zezwolenia na połów, czy cięższe wykroczenia, grożą karami więzienia i wysokimi karami finansowymi. To jest odpowiedź dlaczego na zawodach łowi się u nich średnio ok. 15 kg na turę, a u nas ok. 1-2 kg. Do tego rybactwo tylko na prywatnych wodach. Jest porządek.
Gdyby nie siaty rybackie w ujściach rzek i nie zorganizowane kłusownictwo, bylibyśmy trociowo-łososiowym eldorado. Wędkarze zjeżdżaliby do nas z całej Europy.
Odnośnie tych okresów ochronnych, to uważam że należy zachować umiar. Jestem przeciw odławianiu ryb, które nie zakończyły tarła, jak również łowienia ryb w przeddzień tarła. Okresy ochronne zostały ustanowione z na ogół wystarczającym zapasem. Tylko anomalie pogody mogą sprawić, że ten okres będzie za krótki. Od tego mamy oczy, by przerwać łowienie, jeśli to maże narazić ryby w czasie tarła (lub też tuż przed lub po)na uszkodzenia.
Gdy będziemy sami jeszcze dorzucać rozszerzenie okresu ochronnego, to co nam zostanie? Np. zdeklarowanym łowcom sumów. Wydłużyć do 31.07 okres ochronny, bo może to za wcześnie? Nie łowić już od 01.10, bo może wąsy już myślą o zbieraniu się na zimę? Co zostanie? Sezon potrwa raptem 2 miesiące. Czy takie ograniczenia zapełnią nasze wody? Śmiem wątpić. Potrzeba rozsądku. Jeśli podejrzewamy, że w danym momencie okres ochronny jest za krótki to nie łowimy. Ale nie narzucajmy tego wszystkim i wszędzie. Bo może w innym regionie kraju, połowy nie przeszkadzają rybom w niczym (tarle, zimowaniu). Pomijam fakt, że prawdopodobnie 90% ryb złowionych przez forumowiczów, wraca do wody.
My, świadomi wędkarze, nie zniszczymy rybostanu na pewno. Winowajcy są gdzie indziej.
Przykład bobrów czy kormoranów. Wystarczyło małe stado rozrodowe, ochrona i z garstki osobników, mamy dzisiaj już prawie plagę tych zwierząt. Przyroda sobie poradzi, jeśli się jej nie przeszkadza zbyt mocno.
Także gdzie dawno po tarle, to kije w ręce i nad wodę. Jeśli dziadek mróz pozwoli, oczywiście.
-
Komar, strary, STREMER and 6 others like this