No i finito
Zima zaatakowała całkiem łagodnie, krety nadal kopią, a grzyby nieco sztywniej stoją sobie w lesie. W oziminach całe mnóstwo saren i dzików. Łódki do góry dnem, tak więc sny na jawie przez pól roku będą niedostępne. Odszedł Shane MacGowan. Był brzydki, niepospolity i do bólu prawdziwy..
Mój brat też umarł..
Pan Bednarek, bardzo modny, yuotubowy eko trendsetter, przed niedawnymi wyborami otwarcie sugerował głosowanie na lewicę - no i git, tak właśnie działa demokracja. Ale jak dla mnie, ten jej egzotyczny pakiet światopoglądowy to kompletna aberracja; wolne rzeki +homoseksualizm + neobolszewia
Ostatnia rajza po zalewie zajęła mi cały krótki dzień. Najpierw z wiatrem do betonów, po płyciznach, po jasnej i czystej wodzie - w tym roku wyjątkowo skąpych. I dalej, skręt na południe, prosto pod niedokończoną inwestycję o bliżej nieokreślonym i niełatwym uroku - typu powiedzmy, takim jakimś nijakim Palast Sommer Sport. Stamtąd zawracam prosto pod wiatr, kolejne kilka kilometrów z napędem w postaci dwóch kawałków drewna. Mijam Karolinów, a tam tradycyjnie, istne kłębowisko - nobliwe Romany, blaszanki z alu, pontoniarze i szmaciarze, nawet dwa krążowniki a' la miami vice. Reklamy na plecach, reklamy na burtach, specjalistyczne kombinezony, buffy i maskalaty, niebo niebieskie od telewizorków, dłoniaki na agrafkach. I to wszystko stłoczone tam gdzie jest znane zimowisko, mniej więcej na jakichś dwóch hektarach dawnego starorzecza. Zdaje się mojej stetryczałej osobie, że jakikolwiek umiar byłby tutaj poczytany za ciężką jednostkę chorobową
W pośpiechu pryskając, nawet nie zaglądam w cofkę Zielonej Strugi. I tak znam ją na pamięć. Kiedyś przychodziły do niej ogromne zalewowe wzdręgi i jazie - i bawiło mnie, kiedy brzegowi kibice rżeli na widok muchówki - ale teraz jakiś wiecznie nienażarty kutas ćwiczy na niej sztukę używania agregatu. Martwa woda, nawet ślimaków nie ma..
Za Krowim Rogiem zawijam w zatokę na moje tajne miejsce. Na nawietrznym brzegu stoi tandetny namiot z decathlonu. I para młodych - trochę jeżdżą po lesie sfatygowanym kabrioletem, ona próbuje coś zbierać, na wietrze palić ogień, on coś majstruje przy niezarzuconych wędkach, machają do mnie rękoma, zapraszają na kawę, ale przede wszystkim krążą wokół siebie w starym jak świat, odwiecznym rytuale. Julia i Romeo Muskają, całują, kleją do siebie. Zaraz przyjdzie noc..
Słyszałem, że ponoć dziś dziewczęta z fajnej uśmiechniętej Polski, w cielesnej pogrążone nirwanie, mają zwyczaj wypowiadać zaklęcie - o mój wymarzony, o mój wytęskniony, kocham cię nad życie - zrobimy sobie aborcję !!
Czas nagli, a żona pogania, jeszcze tylko pod przepompownię i pędzę prosto do domu z falą i wiatrem w plecy. To rzadki przypadek.. ale możliwy do zaplanowania..
To nie był dla mnie zły rok, nie mogę narzekać nawet na brak tak powszechnie pożądanych, fizycznych efektów. Ale był trudny i nietypowy. Wszystko było w toni, wszystkie bez wyjątku, interesujące mnie ryby.
Może przybliżę skalę trudności..
Rok wcześniej wypływałem na pół godziny, godzinę i częściowo spełniony wracałem pod brzozy budować pełnię; słuchać muzyki, czytać, interesujące trunki z przyjaciółmi spijać. W tym roku tak jakby zaczynało mi brakować czasu na książki..
- peresada, Marcin Rafalski, Paweł Bugajski i 9 innych osób lubią to
Wyrazy współczucia Sławku.