Koniecznie ..
#1 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2011 - 10:42
http://potoczek.pl.t...niowe-smaki.htm
#2 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2011 - 11:37
Stronę ma fajną ale to co wyczynia na forum....
Swoją drogą to niezłej reklamy mu narobiłeś, licznik odwiedzin w dniu dzisiejszym oszaleje chyba
#3 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2011 - 12:49
Strona fajna, bez napinania pośladówDziś dopiero znalazłem tą autorską , dość ascetyczną i zupełnie niezideologizowaną wyścigową popkulturą stronę . Sto procent kompetencji , a treść czysta i przejrzysta jak woda w Łupawie ..
http://potoczek.pl.t...niowe-smaki.htm
Wiele much ciekawych, tak jak zdjecia
Łososiowe wzory trochę od czapy, ale ogólnie - ok
#4 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2011 - 13:21
#5 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2011 - 16:49
Ależ @ mkpiwo , autor nie jest samochwałą , co zawsze nobilituje , i potrafi obronić swoja suwerenność , a przywołany przeze cię flyfishing.pl już dawno swój ideowy kompas postradał . Ale nazwa wciąż jest dobra i zobowiązująca .
Chciałbym kiedyś sam taka stronę upublicznić ..
#6 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2011 - 16:53
Myślę że to ogólna reguła, nie tylko dotycząca flyfishingu.Kuba , najwięcej życia i świeżości w flyfishingu , jak zwykle wnoszą rozumni konserwatyści . Sam to wiesz .
Potworki wygenerowane przez postępowych ideowców...
Z resztą, co tu pisać, jak sprawa jasna...
#7 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2011 - 19:23
#8 OFFLINE
Napisano 26 sierpień 2011 - 20:52
#9 OFFLINE
Napisano 21 wrzesień 2011 - 18:07
Mało jest Buczkowskich
#10 OFFLINE
Napisano 27 wrzesień 2011 - 20:35
Nadrabiam więc z poczucia obowiązku i jako stały tutejszy pieniacz .
Tak niekiedy dociec próbuję sedna , albo i sensu naszego wędkarskiego sportu , tu istoty i filozofii flyfishingowego ściganctwa , z takim zapałem upowszechnianego nad każdą rzeką i strużką polską . Stoje sobie w Warcie niżej Jeziorska , gdzie ni pstrąga , ni lipienia , ani też żadnego grand prix nie widać , ale za to są jazie , klenie , jelce i bolenie , a obok krajowy wyczyn z ziemi sieradzkiej zajadle żyłkuje pedałkami , wiercąc Simmsami dziury w dnie . Sterczę w wodzie w Dżeżewie , a wodą płynie porwane ziele i denna zawiesina . Wiadomo , wstępny rekonesans bojem awangardy . Codziennie przecież nowa jakość .
Podciąga się tą nieszczęsną przypadłość pod ogólnie rozumiany sport , co jest nieco wątpliwe przy bliższym oglądzie . Gdyby przymierzył to zjawisko do olimpijskiego citius , altius , fortius doświadczylibyśmy zupełnie oczywistego dysonansu . Zdecydowanie bliżej jest ścigantowi do nisko , brzydko i ułomnie .. Ostatnimi laty w ramach walki z wykluczeniem społecznym bardzo wspiera się mniejszości , mniej i bardziej agresywne . Może by tak zakwalifikować wędkarski wyczyn jako formę paraolimpiady dla niepełnosprawnych fizycznie i umysłowo , z tymi zdumiewającymi przecież prostotą i ostentacyjnymi odstępstwami od czystej , tradycyjnej formy na rzecz łatwizny ??
Truizmem będzie tez w końcu stwierdzenie , że poprzez sport dojść można do częściowej choćby prawdy o sobie . Czyżby więc nasi tutejsi muchowi gladiatorzy , goniąc marzenia o perfekcji i doskonałości poprzez nieskończenie infantylne , gromadne pogromy rybich niedorostków , dostąpić zamiarują powszechnej , bezkrytycznej akceptacji i honorowej nobilitacji ??
Chyba jednak zwyczajnie jebie pospolitą popkulturą zza tych koron ze złota , srebra i brązu , co wyklucza respekt automatycznie ..
#11 OFFLINE
Napisano 28 wrzesień 2011 - 09:04
Rzeczywiście, coraz częściej muszkarze zaczynają się zachowywać jakby brali udział w jakimś dziwnym wyścigu, na sztuki, cm, złowione ryby, a stawką było co najmniej życie łowiącego, najbliższej rodziny, a po za 1 dziesiątką też pewnie dalszych pociotków.
Ciężko mi coś takiego jak, ze użyję twojego terminu, fly fishing, uznać za sport. Bo łowienie ryb dla mnie nie jest zupełnie związane z rywalizacją. Ale, chyba takie czasy, pierogi je się na czas, fajkę pali się z numerem na plecach, nawet i sex nie został oszczędzony i co chwilę z czasomierzem nad głową różne Panie dumnie się wypinają, by być w jak najkrótszym czasie wynicowane i wyejakulowane przez setki panów, co drugi w skarpetach i z wąaami
Dla mnie mucha to raczej świat Misako, wiele w tamtej rozmowie było zawartego mojego klimatu. Dla mnie mucha to natura, spokój, spotkanie z miłymi mi ludźmi, wielokrotnie poznanie nowych i ciekawych ludzi. To harmonia, dopasowanie się w tym co robię do tempa przyrody, często celebrowanie każdego rzutu, a czasem zwinięcie wędy i siedzenie przez ponad godzinę na kamieniu czy gałęzi i obserwowanie jak woda płynie, jak jętka lata, jak ryby ją zbierają. Często to dojście do etapu gdzie ryb wypatrzony, obejrzany jest poniechany, bo jakoś nie dżentelmeńsko po podglądaniu ryby przez 30 minut teraz ją pałować przepuszczaniem muchy nad głową i kłuciem w paszczę.
Dawno temu, doszedłem do wniosku, że najlepsze zdjęcia to te, które zostają w pamięci, prosto z oczu - najdoskonalszego aparatu jaki mamy dostępny.
Stąd i niezbyt mam wyniki, nie mam jak muskułu prężyć niczym jakiś super macho w objęciach 35cm rybki. A jak wiadomo wynik to podstawa, to po nim jesteśmy rozliczani na sądzie ostatecznym już za życia, w co drugiej rozmowie...
Co do tego jak łowią inni? Powiem szczerze - od dawna przestało mnie to interesować. To albo się czuje, albo tego się nie wytłumaczy, każdy ma prawo odbierać to inaczej. Wyleczyłem się ze wszelkich krucjat, życie jest zbyt krótkie i energii mam zbyt mało, by poświęcać się tak nieistotnym sprawom, jak to czy człowiek wyżej lub nizej mnie łowi na suchą czy na żyłkę, czy na czas czy dla luzu. Bardziej mnie boli, jak okaże się być opryskliwym burakiem, co nawet dzień dobry nie odpowie, bo to jednak boli, że zapomniana została już nawet i ta tradycja - pozdrowienia nad wodą. Choć czy to powinno dziwić? Wszak od lat zdarzają się ekipy pod żaglami mijające się bez nawet uśmiechu, ba, nawet wzniesione pięści, od dawna pozdrowienie kogoś na odludnej drodze wygląda co najmniej jak zaczepka, jeśli nie molestowanie...
#12 OFFLINE
Napisano 28 wrzesień 2011 - 21:05
Protestuję więc przeciw nazywaniu sportem zbiorowemu przerzucaniu przy pomocy wędki uklejek , okonków czy modnych ostatnio lipionków . Sport to chyba raczej szereg zachowań nakierowanych na cenniejsze wartości, odnoszący się do wartości tradycyjnych i powszechnie kultywowanych zasad etycznych , moralnych czy choćby estetycznych . Jest publiczną prezentacją silnej woli , samorealizacją własnej szlachetności , zwrotem do dobra i piękna . Trochę mnie tu poniosło .. Mnie te treści zupełnie nie pasują do obrazków ze świata ścigantów . Ani spinningowych , ani muchowych arogantów . Są raczej wersją plebejskiej zabawy w Adamów Małyszy na świeżym powietrzu , no i co gorsza znaczącym przyczynkiem do dewastacji i degrengolady naszych wyczesanych do spodu rzek . Potrzebujemy zdecydowanie bardziej gospodarzy , rozumnych użytkowników , niż bezstresowych plejad zawodniczych , lig południowych wschodnich i północnych, kadr , koordynatorów , trenerów i stałego cyrku objazdowego uskutecznianego na resztkach rybostanu , albo ratunkowych wpuszczakach . Nie stać nas po prostu na taki masowy wyczyn . Najwyższa pora wyhamować . A i zielony arbiter już czai się za rogiem ..
#13 OFFLINE
Napisano 28 wrzesień 2011 - 22:11
#14 OFFLINE
Napisano 29 wrzesień 2011 - 09:10
Wydaje się mi że mieszasz pojęcie sportowca ze sportsmanem
Zawodów nie da się wyłączyć, wszak mamy je wpisane w statut naszej organizacji na czołowym miejscu.
Nie do końca też się mogę zgodzić z, by zebrać to wszystko razem, hasłem zawodnicy nic nie robią dla wód. Popatrz na Krosno, na śląsk, na Lublin czy Słupsk. Gdyby nie działalność ludzi takich jak Pan Konieczny, który przecież zapalonym jest ścigantem, dawno temu wyżarto by tam nawet żwir i kiełże. Podobnie w okolicach Lublina - spora grupa ścigantów, do której należy Zielony robi olbrzymią robotę dla tamtych wód.
Myślę, ze trochę upraszczasz i źle diagnozujesz problem.
To nie jest wina zawodników, ze nasze wody wyglądają jak wyglądają, sądzę, ze też przeceniamy wpływ kłusowników i wędkarzy, w porównaniu z tym co np stało sie ostatnio na Bystrzycy, tym co potrafi zrobić zapora czy radosny bob budowniczy spycharką w rzece w listopadzie. Wierz mi, nawet gdyby wszyscy ściganci wszelkiej maści piłowali wody od świtu do zmroku, a zapowiadana druga liga od zmroku do rana, nie sądzę by byli w stanie stanąć w szranki np z zaporą Czorsztyn.
Oczywiście jest problem rozpaczliwego pogłowia ryb w naszych wodach i tego, ze organizatorzy ściganctwa jakby nie dostrzegali tego co się dzieje i ciągle robią inscenizację orkiestry z titanica. Ale o tym mi się pisać już nawet nie chce, bo to jedynie zużywanie internetu.
#15 OFFLINE
Napisano 29 wrzesień 2011 - 12:57
Otóż wydaje mi sie, że nikt nie twierdzi że zawody i zawodnicy są jedynymi winnymi obecnago stanu naszych wód. Nikt też nie zaprzecza, że z ich grona pochodzą postacie, którym nasze rzeki bardzo wiele zawdzieczają. Chodzi o to, że to jest tylko jedna szala tej wagi. Na drugiej Sławek, ja i wielu nam podobnych kładziemy zasługi w propagowanym przez zawodników dążeniu do wyniku za wszelką cenę. Znajduje to wyraz w kolejnych modyfikacjach sposobu łowienia, które z jednej strony oddalają sie coraz bardziej od tradycyjnej definicji wedkarstwa muchowego, a z drugiej przyczyniają się do krańcowego wyeksplatoawania naszych łowisk poprzez ułatwione sieganie do zasobów ryb nie dostępnych dla przestrzegających naturalnych ograniczeń jakie stwarza metoda muchowa. Jedynym argumentem jaki zawodnicy mają na swoja obronę jest zawsze wyswiechtany C&R. Niestety jego zasady są sprzeczne ze sposobem postępowania ze zlowionymi rybami jaki obserwuje się nieraz na zawodach czy z celowym łowieniem ryb niewymiarowych gdy zawody rozgrywane są na obniżonym wymiarze ochronnym. Dodatkowo, nawet jeśli 100% zawodników w Polsce stosuje C&R, pozostaje 10cio krotnie większa rzesza pazernych na mięcho kolegów, którzy stosując rozpropagowane i nobilitowane do rangi muszkarstwa przez zawodników metody, skutecznie wybijają ostatnie stada tarłowe bytujące w niszach niedostępnych do tej pory dla regulaminowo łowiących wędkarzy. Śmiem twiedzić, że jest to podstawowa przyczyna spadku populacji lipienia w naszych wodach w ciągu ostatnich 2-3 lat. Tak więc, jeśli na jednej szali polożylibysmy jak najbardziej realne zasłgi zawodników w ochronie naszych wód a na drugiej wskazywanie rzeszy mięsiarzy coraz skutecznejszych sposobów ogołacania łowisk z ryb, nie byłbym wcale pewien w którą strone odchyliłaby się wskazówka wagi...
#16 OFFLINE
Napisano 29 wrzesień 2011 - 13:19
Ja akurat wskazałbym raczej na warunki środowiskowe, nie na zawodników, jako na winnych wyginięcia lipienia. Dwie fale powodzi, zima z kormoranami i... jest jak jest.
Fakt, ze zawody w koło Macieju to kolejny gwóźdź do trumny, ale... nie sądzę, by była możliwość jakoś to zmienić w obecnych warunkach. Ja w każdym razie znalazłem już sposób, co zrobić, by mieć dobrą wodę pod domem... nie przyszła góra do Mahometa to Mahomet musiał się ruszyć
#17 OFFLINE
Napisano 29 wrzesień 2011 - 17:55
Wydaje mi się, że jest po trochu racji w każym z tych postów.
Swoje grosze do spadającej liczby lipieni dały poziomy wód, zimy, kormorany jak i wędkarze, z grubsza w taki sposób, jaki wyżej opisaliście. Nie ma jednoznacznej przyczyny, z drugiej strony szkoda, bo było by wiadomo z czym walczyć, a tak moim zdaniem trzeba działac kompleksowo, co polak najmniej potrafi...
Kuba zdradź tajemnicę
#18 OFFLINE
Napisano 29 wrzesień 2011 - 18:33
#19 OFFLINE
Napisano 29 wrzesień 2011 - 19:21
#20 OFFLINE
Napisano 29 wrzesień 2011 - 21:32
Żaden , literalnie żaden z moich młodszych nowych kolegów i kumpli od muchówki nie posunął się mentalnie poza wzór podstawiany przez wyczyn . Dwa trzy lata od inicjacji i zbiorze zupełnie naskórkowych doświadczeń popadają kolejno w zawodową zawodniczość . O entomologi nie pogadasz , o klasyfikacjach i złotołebkach i owszem , zawsze ..
Kiedyś to już było, tyle że w postaci zbiorowego paproszenia , kiedy chlubą i dumą dużych i naśladujących ich maluczkich było stadne prucie okoniasi . Na Warcie w okolicach Goliny i Radoliny naliczyliśmy któregoś roku 64 oficjalne imprezy . A treningi i odgrywki ? Znów widzę , że o to samo we flyfishingu biega Wiem Kuba kto jest kim w Polsce . Łebski manager jest nam stale potrzebny . Podążający za szerszą wizją , niekoniecznie dyplomowany wyczynową iluzją . Argument podobnie przekonujący jak głośna premierowska mantra - orliki, chodniki , orliki chodniki