Witam w moim wątku hehe
To może zaczniemy od początku...
Zajawkę na własnoręcznie wykonywane przynęty złapałem już dawno, miałem wtedy coś chyba około 9-10 lat. Wtedy próbowałem coś skrobnąć z wierzbowych badylów. Z tego "słomianego zapału" zrodziło się parę wystruganych korpusów i jeden niedokończony ulep xD
Tylko tyle się ostało. W tym ukraińskim popperze doszedłem do momentu wklejenia drutu, który potem i tak pękł. Koszta lakierów, klejów, farb i innego syfu mnie przerosły i wszystko wylądowało w szafie.
Impulsem do działania okazało się dość tragiczne wydarzenie, a była nim zeszłoroczna sierpniowa wichura, która niestety (a może i stety hehe) nie ominęła mojej małej miejscowości.
Wiadomo - jest wichura, są zniszczenia no i WIATROŁOMY. Obok mnie rośnie/rosło kilka sporych lip. Parę kawałków lipowego drewna przy sprzątaniu tego burdelu dostało się do drewutni. Co dalej stało się z tym drewnem łatwo się domyślić :v
Zacząłem na nowo w przerwę świąteczną 2k17. Wtedy moje drewienko było już w miarę suche, więc wyskrobałem parę korpusów. Jak na początek szło mi całkiem nieźle, ale mało wprawione ręce bolały jak cholera :v No i wtedy jeszcze nie wpadłem na jakże odkrywczy pomysł użycia do tego celu szlifierki stołowej, więc skrobałem z całego kloca drewna xD (brawo).
Przy składaniu tego wszystkiego do kupy przyszedł mi z pomocą Pan Wasik, autor woblerów GutCut. Parę technicznych rzeczy mi objaśnił i zrobił coś, przez co moje woblery nie wyglądałyby tak jak wyglądają aktualnie. Gdy powiedziałem, że całkiem ładnie rysuję i pokazałem mu rysunek kropka, który wyszedł spod mojej ręki przy okazji jakiegoś konkursu, to bez wahania poradził, żebym sięgnął po kredki akwarelowe.
Byłem sceptycznie nastawiony, bo nakupywałem już farb do malowania (teraz stoją w kącie xD), ale suma sumarum dobrze, że posłuchałem. Po paru dniach szarpaniny skończyłem pierwsze dwa woblery!
Tu jeszcze bez lakieru. Idealne oczywiście nie były, ale byłem zadowolony z efektu. Najważniejsze, że pływały
Dalej już ruszyłem pełną parą. Błyskawicznie doszły kolejne sztuki, równie pokraczne z powodu zbyt grubej warstwy lakieru i farby. Ale pływały :v
Z pomocą w sprawie zbyt grubej farby ruszyłem do Wepstera (chyba lepiej trafić nie mogłem). Polecił mi farbę fasadową. Kolejne odchudzone woblery były już o wiele bardziej estetyczne.
Dalej już było tylko lepiej. Zacząłem kombinować z innymi materiałami (od lipy jeszcze mnie łapy bolą ). Zrobiłem swoje pierwsze SDR-y, które wyszły wręcz wyśmienicie. Cieszyłem się jak dzieciak (w sumie od wczoraj mam 17 lat - chyba się jeszcze zaliczam hehe) gdy je zwodowałem. Co najważniejsze, zacząłem łowić na nie pstrągi! Do forumowego wymiaru niestety im brakuje, więc nie pokażę, nie zmienia to faktu, że sprawiły mi ogromną radość.
Na dzisiaj już wystarczy. Kolejna partia woblerów jest gotowa, kolejna się kończy i jeszcze jedna w trakcie malowania. Jutro (a właściwie dzisiaj hehe) porobię fajne zdjęcia i też wrzucę.
Jeśli dotrwałeś do końca, bardzo dziękuję, że poświęciłeś uwagę mojej skromnej twórczości. Stale się rozwijam także radzę zaglądać częściej, bo ciągle mam nowe pomysły. Pozdrawiam serdecznie i tradycyjnie życzę "połamania"
Użytkownik gieroj edytował ten post 02 czerwiec 2018 - 00:55