Wracajac do domu Brad zauwazyl “baraszkujace” delfiny i od razu skierowal tam lodz aby dac nam dodatkowa satysfakcje. To byl naprawde zapierajacy dech w piersiach widok kiedy 3 delfiny przeplywaly pod nasza lodzia…wyskoki ponad wode itd, jak na filmach przyrodniczych.
Nastepnego dnia bylismy umowieni z kapitanem Lukem na wedkowanie na “flats”. Na ta wyprawe zabralem swojego Lamiglasa z nowym niesmiganym stradicem CI4 4000, a Irek zabral muchowke Sage VT2 8wt i nowego Lamsona. Przewodnicy udostepniaja swoj sprzet ale mysmy chcieli na SWOJ hehe. Zaczelo sie super, Luke plywa Skiffem ze 115 konnym Evinrudem Etec, fajne wrazenia jak sie plynie na pelnej predkosci a pod toba metr przezroczystej krysztalowej wody, dno uslane koralami i innymi cudami. Luke podplywa do malej bojki I wyciaga klatke z zywcem i kilka blue crabow, ktore przesypuje do pojemnika na lodzi i prujemy dalej. Widoki nieziemskie. Docieramy w pierwsze miejsce, Luke wylacza silnik i za pomoca “push pole” przepycha lodz po plyciznach. Po chwli dostrzegl Permita. Zalozyl mi malego blue craba na lamiego, rzucam…powiedzcie dlaczegoooo?? Zrobilem wszystko jak kazal Luke, ale ryba sie sploszyla. Bylo tak jeszcze raz i wiecej permitow nie widzielismy. Marzenie o barakudzie tez nie spelnione, bo wszystkie 4 jakie widzielismy uciekly, jedynie jedna wyszla Irkowi do przynety, juz byla w ogrodku , witala sie z gaska i nagle zobaczyla lodz….
Luke kreci glowa i nie dowierza jak jest “slow”. Sugeruje nawet zebsmy juz wracali i nie tracili pieniedzy na kolejne godziny (ale my nie niee, widoki i klimat warte tej kasy). Zatrzymujemy sie przy brzegu i rzucamy pod mangroves gdzie lowimy Mangrove Snappery, wariaty male daja nam sporo radochy, silowe wyciaganie z pomiedzy korzeni mangrovesow itd. Jeden mnie ugryzl w kciuka, szczekoscisk jak u pieska schitzu, Irek musial wlozyc szczypce w pysk zarlacza i rozewrzec zebym mogl wyciagnac palec. Od tego momentu stalem sie ostrozniejszy hehe.
Luke niezadowolony, stwierdza ze plyniemy polowac na Jackie, ale i tam „dead sea”, lowimy jakies dwa grupery, a Jacka ani sladu.
Nastepny przystanek zostanie w glowie do konca zycia. Luke obczail wszystkie plywy, prady i te inne ich wynalazki, ustawil odpowiednio lodz i wrzucil do wody “Chum”(to takie mielone resztki ryb, mrozone w blokach mniej wiecej 4x16x 8 cali, wklada to sie do siatki o srednich oczkach i za burte) i po chwili plywa wokol nas sporo malych rybek. A za nimi przyplynela lawica Blue fish. Byla taka jazda ze nie wiem kiedy minely dwie godziny. Ryby sredniaki, najwieksze mialy moze 80cm, ale jaka prekosc i sila to nie potrafie opisac. Ja lowilem na swojego Lamiego Certified pro z art-rodu, szybka wedka na jeszcze szybsze ryby hehe, jeszcze nigdy nie dostala tak po pi…. jak teraz. Nie wiem do czego porownac ta masakre. Ale juz wiem dlaczego wiekszosc uzywa tu zywca, guma po jednej rybie do wyrzucenia, no moze po dwoch, a zywca za free mozna sobie nalowic. Ja twardo rzucam jigami im wiecej zuzyje tym lepiej dla mnie (nie zaplace za nadbagaz w samolocie hehe). Taki schemat – rzut, liczysz do 2, 3 szarpniecia szczytowka i branie, jak zdazysz zaciac to jest jazda, gra hamulaca, trzepanie wedka, niesamowite sa te ryby.
Tu wlasciwie konczy sie fajne wedkowanie, przez nastepne kilka dni, jak udalo sie przykuc laski do basenu, wymykalismy sie pod jakis most, albo na most jak to robia tambylcy. Lowia z mostow na zywa krewetke i na zywca snappery w celach czysto konsumpcyjnych. My uzywajac sztucznych krewetek szybko zblizylismy sie do wynikow florydzianinow. Ale nie za bardzo to fajne bylo. Zeszlismy pod drzewa obok mostu, jak byl przyplyw bylo fajnie , widzielismy taniec tarponow, w ucieczce wyskakujace masy ryb, wszystko poza naszym zasiegiem (bez lodzi). Lowilismy wiec sobie gruperki, snaperki itd, ja mialem dwa wyjscia naprawde duzego Jacka do woblera, Irek baracudy. Na koniec postanowilismy przechytrzyc needle fish. To taki srebrny wegorz z dlugim koscistym pyskiem, jest tego zatrzesienie, ale nikt tego nie lowi bo trudno i miesa malo, nawet nie wiem czy dobre hehe. Ale my chcielismy miec fotke z ta ryba i stanelismy na glowie zeby ja zlowic. Zeby jak zyletka, leader fluorocarbonowy 40lb po trzech rybach nie nadawal sie do niczego, a na sama plecionke 20lb nie ma cienia szansy –hol trwal 3sekundy. Do konca pobytu juz bez wedki. Jet ski, parasailing, snorkeling , wokol wszedzie woda i nie da sie nie myslec o rybach. Teraz juz od czterech dni w domu a po nocach ciagle snia sie ryby z oceanu... dlatego musze tam jeszcze wrocic po te permity i baracudy, tarpony... Juz teraz wiem, ze watek bedzie kontynuowany, za kilkanascie tygodni jeden z jerkbaitowcow jedzie sie zmagac z sola w ustach hehe, wtedy dopiero sie naczytamy i naogladamy zdjec duzych ryb.
Przepraszam za angielskie nazwy, ale przyznaje sie bez bicia – nie chce mi sie szukac polskich odpowiednikow.
pozdrawiam
striped grunt
.