To może tak. Tajemnicą nie jest, że czasami pogrzebię trochę ludziom w kołowrotkach... Tajemnicą też nie jest, że robię to czysto po koleżeńsku i tak było, jest i będzie, i w związku z powyższym mam ten komfort, że mogę sobie troszkę powybrzydzać... A że jerkbajtowych tylko maszyn przelizałem już sporo ponad setkę, to kilka drobiazgów jakoś wysuwa się na czoło, tego co mnie troszkę sen z powiek spędza(czasem nawet dosłownie, bo doba ma tylko 24 godzinki ). No i od dziś będzie tak:
- Wczoraj odebrałem paczuszkę...
I mało co mnie w życiu tak wq.... jak takie widoki (a kołowrotek znam, pół roku temu wyglądał jak nówka, był sterylnie czysty i zadbany - myślę, że poprzedni właściciel i obecny poznają ). Jak ktokolwiek zdecyduje się pokazać mi taką maszynę, to gwarantowany ma zwrot wszyściutkich części w torebce strunowej, zalanych starym olejem i z garstką czarnej ziemi do kwiatów...
I na początek tyle...