Mało w tym styczniu czasu na ryby. Dotychczasowe cztery kleniowe wypady różnie się kończyły. Raz był kleń 45cm. Innym razem skończyło się na przyłowionym bolku ok. 60 i jednym niewykorzystanym braniu. Dwa razy kończyło się zerem. No ale jak miało być dobrze jak mi ostatnio taką kichę z wodą urządzają:
stan.jpg 27,31 KB
91 Ilość pobrań
przepływ.jpg 21,37 KB
90 Ilość pobrań
Choć dziś pojawiło się światełko w tunelu:
temp.jpg 26,29 KB
89 Ilość pobrań
Takie dwa stopnie to mało nawet jak na pstrąga, a co dopiero mówić o karpiowatych. Ale drgnęło w temperaturze i tendencja dobra, więc nadzieja odżyła. Wreszcie pojechałem obadać kolejny odcinek, gdzie wybierałem się już od dawna i gdzie tak naprawdę nigdy w zimie nie łowiłem. Teoretycznie prawie wszystko wiadomo już po obejrzeniu choćby map Googla, ale przy tych wahaniach poziomu wody naprawdę nie wiadomo gdzie ryby będą. Dlatego trzeba było sobie przejść odcinek 200, może 250 metrów i różnymi przynętami, metr po metrze sprawdzić jak się będzie tam łowić. Woda za duża, żeby brodzić. Brzeg masakra – stromo, ślisko. Po dwóch jałowych godzinach wmawiam sobie, że na końcówce wytypowanego odcinka musi coś być i musi w końcu puknąć. Woda spora i dobrze płynie dlatego bardziej spodziewałem się brania raczej bliżej brzegu. Ale pierwsze niby branie dość daleko od brzegu. Czyżby? Stoję i czeszę ten kawałek wody różnymi woblerami. W końcu mój killer nie zawodzi! Do tego żadne tam niuchanie, pukanie, lizanie – pewne łup! Gruba ryba. Nurt robi swoje, ale czuć że gruba ryba. Szkoda, bo to boleń jak nic. Na szczęście nie podkusiło mnie, żeby zakładać szpulę z cienką plecionką. Jest czym pociągnąć, ale branie było na sporym dystansie. Ryba spływa do brzegu w zalane trawy a ja nic nie mogę zrobić. Na szczęście po chwili wypływa z traw, odbija na wodę i powoli, powoli jest coraz bliżej. Jakieś 20 metrów ode mnie ponawia manewr i znowu wbija się w zalane trawy. Trochę kotłowaniny i nad wodą macha spory ogon. Kuźwa…. jednak klenior. Próbuję do niego jakoś sprawnie dotrzeć i prawie kończy się to kąpielą. Zjeżdżam na tyłku do wody, ale tylko do wysokości ud. Na szczęście kleń grzecznie na mnie czeka. Jakoś udaje się go wyprowadzić z traw i ląduje w podbieraku. Śliczny. 57cm więc jeden z największych moich kleni. Na takiego w tych warunkach nawet nie liczyłem.
1.20190113_150641 — kopia.jpg 102,82 KB
103 Ilość pobrań
1.1.jpg 101,22 KB
100 Ilość pobrań
Tak naprawdę dziś ucieszył by mnie choćby jeden średni klonek. Dalej nie idę i już nie łowię. O tej porze i w tych warunkach jedno branie to już i tak lux i więcej nie trzeba. A takie miejsca trzeba szanować.
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 13 styczeń 2019 - 20:23