Wczoraj wieczorem we włosach 5 letniej córki zaobserwowałem "pasażerów na gapę". Trochę małych jak na wszy.
Były ostrzeżenia o wszawicy w przedszkolu, ale wygasły jakieś dwa miesiące temu.
Dziś rano użyłem - na sobie i córce - środek Neyda i zaliczyłem przymusowy urlop piorąc wszelkie rzeczy mogące mieć kontakt.
Żona teraz siedzi w czepku...
Po umyciu i wyczesaniu córce głowy grzebykiem o bardzo drobnych "zębach" wyszło kilka robaczków, zero larw.
Miałem wszy w podstawówce i pamiętam, że tzw gnidy czyli jaja wszy głowowej wyglądały jak małe, białe jajeczka.
Teraz patrzę i głowa czysta, ale zostały kilka kilkanaście milimetrów od nasady włosa (blondynka) takie czarne...kurka coś... zgrubienie o wyglądzie sporyszu zbożowego, nie wiem 0.2.0 3mm i nijak się tego nie da wyczesać.
Ktoś miał doświadczenia. Co to może być.