Niestety, cykliczność występowania wszystkich "podwodnych zjawisk", uwarunkowana jest poziomem wody, bilansem cieplnym okresu, lęgnieciem planktonu...i można by tak wymieniać do wieczora.
Bez wątpienia w obrębie kilometra, wystąpienie kolejnego zgrupowania jest możliwe, zwykle odpowiada za to punktowe obniżenie terenu i związana z tym żyzność zalanego fragmentu gleby. Owady, też mają swój plan na rozród i podchów larw...
Bolenie po tarle, skupiają się przez jakiś czas pod powierzchnią nurtowego fragmentu rzeki. Zwykle w Wiśle, trudno znaleźć takie miejsce, potocznie mówimy, że rapy "płuczą się" po tarle, ryby ustawiają się obok siebie i nie wykazują ani agresji ani aktywnie nie polują. Myślę, że odpoczywają, nurt kojąco omywa im skrzela i niesie drobne żyjątka, które są skrzętnie filtrowane. Kolejny etap to rozpływanie w poszukiwaniu żerowisk, jednak wybór pokarmu preferowanego zależy od jego dostępności i w "naszym przypadku" nie były to ukleje...
Wisła to ogromna rzeka, populacja bolenia również, choć może wydawać się inaczej bo na pewno w ostatnich latach spada...
Idąc za tym co piszesz i co wujek obserwuje, dodam że w trakcie uganiania się za kleniami na początku maja,
bolenie są częstym przyłowem na niesioną z nurtem larwę ważki (prowadzone w toni, raczej bliżej dna)
Wtedy, żadne szybko prowadzone przynęty boleniowe nie działają, a na ten zestaw można mieć kontakt z paroma
rybami z jednego miejsca. Takie nagromadzenia boleni w tym okresie, na mojej rzeczce, mają miejsce w głębszych
lepiej natlenionych odcinka rzeki, np: wyjście z zakrętu na długą prostkę na której jest jakiś dołek, przegłębienie.
W takich miejscach szukam kleni w toni, ale właśnie w maju, często takie boleniowe "leniuchy" goszczą na wędce.