Maciej W., on 18 Sept 2019 - 08:22, said:
Smutne jest to, że nawet na tym forum niektórzy nie kumają bazy. Jak się czuje wyjęty z wody czerniak? Czy dorsz wyciągnięty z kilkudziesięciu metrów przeżyje po wypuszczeniu? Ile kilo karpia pływa w stawie? Czy Norwegowie są głupi, czy naiwni? Otóż dobry obyczaj i kultura osobista nakazują, że jak się jedzie w gości, trzeba uszanować miejscowe przepisy i obyczaje. Nic więcej. Tymczasem polscy wędkarze wiedzą więcej, olewają prawo i łamią je znajdując najbardziej pokrętne wytłumaczenia. Inne nacje? Mam to gdzieś. Gdyby ekipy naszych rodaków zachowywały się normalnie łatwiej byłoby wyrobić sobie dobrą opinię na tle takich Rosjan czy Niemiaszków. W maju kumpel z łódki złowił w Szwecji 99-kę. Przykre, ale w podbieraku odpaliła na serce. Po prostu znienacka zimny trup. Być może niejeden się zdziwi, ale wyrzuciliśmy ją z powrotem do jeziora. Górny wymiar zabieranego szczupaka wynosi tam 90 cm. Odruch. Innego wyjścia nie było. Jest prawo i czy wydaje nam się mądre czy głupie, należy go przestrzegać bez wyjątku. Inny przykład. Szwedzka gospodyni nad Boren. Myślałem, że to po prostu wredna baba. Traktowała nas nie, jak klientów tylko intruzów. Momentami jej zachowania ocierały się o chamstwo. Okazało się, że kilka poprzednich ekip nie zapłaciło za sprzątanie, nie posprzątało i wyjechało zostawiając chlew. Takie przypadki biją w ogół i odbijają się czkawką wszystkim. Tymczasem nasi rodacy, w czasie wyjazdów zagranicznych, jak grypę roznoszą chamstwo, brak poszanowania miejscowych zwyczajów i nieprzestrzeganie prawa. Najgorsze, że nic z tego nie rozumieją. A morze oferuje najwięcej kilogramów mięsa i to najsmaczniejszego.
Czy tu ktoś napisał, a zwłaszcza ja, że zabieranie ryb z Norwegii powyżej limitu jest OK? Nie lubię demagogi w żadnej postaci. Odniosłem się do cytowanego artykułu, w którym postawiona jest teza, że turyści wyrybiają morskie łowiska w Norwegii i są winni spadku populacji dorsza.
Prosiłbym nie insynuować, że zachowuje się jak patologia opisana w artykule. Zdaje sobie sprawę, że jako nacja nie świecimy przykładem, ale nie jesteśmy winni wszystkim nieszczęściom tego świata. Czyż nie pisałem powyżej, że jesteśmy gośćmi i należy się zachowywać jak na gości przystało. Oczywiście Norwedzy mają pełne prawo zakazać połowu ryb w łowiskach morskich, ale jakoś do tego nie są skłonni.
Nie wydaje mi się, aby przemyt ryb w setkach kg był możliwy i bezproblemowy. Chciałem Wam uzmysłowić, że przewiezienie setek kilogramów ryb ponad limit nie da się schować w skarpetkach. To nie papierosy czy nawet alkohol. Jeśli ktoś próbuje przewieźć ryby, aby nadawały się do spożycia z północnej Norwegii, to albo może zrobić to w termosach styropianowych albo w chłodni. Zarówno chłodnia jak i termosy styropianowe rzucają się w oczy. Jeśli wydaje Wam się, że granica norwesko-fińska wygląda tak jak granice wewnątrz strefy Schengen to się grubo mylicie. Są to regularne przejścia graniczne. I w tym roku wydaje mi się, że nie ma już przejść nieczynnych całą dobę. Patologię Norwedzy w tym roku czesali na przejściu w pobliżu miejscowości Karasjok.
Hasła jak się czuje czarniak czy dorsz wyjęty z wody nie do końca rozumiem. Jeśli mam personifikować dorsza czy czarniaka, to chciałem przypomnieć, że szynka, skóra na buty i filety z ryb w sklepie nie biorą się z drzewa. Czarniak zjadany przez dorsza ma zapewne podobne doznania jak wyciągany przez wędkarza. Przy takich rozterkach zdecydowanie zalecam zmienić hobby.
PS. Ryb ze śródlądzia nie zabieram, bo wiem, że zasoby ryb słodkowodnych są zdecydowanie inne niż ryb morskich w Norwegii.
Użytkownik radeqs edytował ten post 18 wrzesień 2019 - 12:47