Kto się skłania ku stwierdzeniu, że jeździ na ryby po to żeby nie widzieć "swojej drugiej połow
#21 OFFLINE
Napisano 19 styczeń 2007 - 19:14
Pozdrawiam,
P.
#22 OFFLINE
Napisano 19 styczeń 2007 - 19:53
#23 OFFLINE
Napisano 19 styczeń 2007 - 20:40
najchętniej smigam na rybki ze Szczupła,wysoką alestyczną,brunetką,dobrze wyposażoną w SICI ,jej wymiary to 10 na 30 na 290 :lol:jej inicjały to W.S ,jest tez wiele o innych wymiarach
Fakt jest taki że w pewnym sęsie kobietki sa zazdrosne o to jak dbamy o Kochane wędki i inne szpargały,ale tak to juz jest w Nas odzywa sie instynkt łowcy ,i nieraz dochodzi do odmiennych zdań,życzę wszystkim pogodzenia tych obu Frontów.
Mądrze sie tak pewnie dlatego ,bo jeszcze nie założyłem rodzinki,i prawie codziennie smigam na rybki,choćby na 2-3 godzinki
napewno jest wiele innych czynników które poznam zapewne z czasem,może poznam jeszcze marudzenie żony ,bo marudzenie lubej juz znam ,Panowie damy radę :)z kobietą sie da dogadać
pozdro
hasior
#24 OFFLINE
Napisano 20 styczeń 2007 - 05:37
Z tym że czasami jest to trudne bo moja żona jest... mięsiarą O ile z wypuszczonym szczupakiem czy innym gatunkiem godzi się bez większych problemów, o tyle na wieść że do wody wrócił okoń lub, co gorsza, sondek - oj, niedobrze Ponieważ kobiety mają instynktownie wbudowany mechanizm szybkiego przyzwyczajania się do dobrego dodam, iż żona szybko zorientowała się, że jest kolosalna różnica w smaku pomiędzy rybką przywiezioną znad wody a tą kupioną w sklepie czy podaną w restauracji
O to, to, to!...
Ja pod tym mięsiarstwem (?) węszę jeszcze jedno: atawistyczny, ogólnokobiecy i ponadczasowy brak zaufania do meżczyzny, czyli zwyczajną kobiecą czujność po prostu. Bo jeśli toto znika na całe dnie i noce, za rybą goniąc rzekomo, to czemu toto wiecznie bez tych ryb wraca? Aa?
Dobrze, że w naszych czasach można tworzyć na bieżąco dokumentację fotograficzną z wyprawy. Gdyby nie to, byłoby znacznie ciężej...
#25 OFFLINE
Napisano 20 styczeń 2007 - 20:46
#26 OFFLINE
Napisano 21 styczeń 2007 - 12:16
Ja się nie skłaniam Podobnie jak explorator lubię z ryb również wracać
Z tym że czasami jest to trudne bo moja żona jest... mięsiarą O ile z wypuszczonym szczupakiem czy innym gatunkiem godzi się bez większych problemów, o tyle na wieść że do wody wrócił okoń lub, co gorsza, sondek - oj, niedobrze Ponieważ kobiety mają instynktownie wbudowany mechanizm szybkiego przyzwyczajania się do dobrego dodam, iż żona szybko zorientowała się, że jest kolosalna różnica w smaku pomiędzy rybką przywiezioną znad wody a tą kupioną w sklepie czy podaną w restauracji [/quote]
Mamy tak samo na imie i nasze żony mają identyczne zapatrywania na złowione przez nas ryby zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie mamy tej samej żony a tak serio, moja nie lubi jeżdzić na ryby, ale jak już jej się trafi spiner w łapki to potrafi mi i moim kolego lanie spuścić
#27 OFFLINE
Napisano 21 styczeń 2007 - 12:34
zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie mamy tej samej żony
... że niby w nocy wszystkie koty są czarne?
Najbardziej pogardzanymi przez moją żonę gatunkami są, uwaga: jaź, kleń i boleń (zgadnijcie dlaczego ) No i jakie teraz to jest uczucie jak mąż wraca do domu dumny i blady z aparatem mówiąc patrz kochanie jakiego ślicznego klenika dziś złowiłem a w odpowiedzi słysze eee.... klenika.... klenik nie nadaje się do jedzenia
#28 OFFLINE
Napisano 21 styczeń 2007 - 12:39
#29 OFFLINE
Napisano 21 styczeń 2007 - 14:47
Użytkownicy przeglądający ten temat: 3
0 użytkowników, 3 gości, 0 anonimowych