Wczoraj postanowiłem zapolować na Wiślane jazie i otworzyłem oczy ze zdumienia gdy mi się to udało. Było słoneczne popołudnie choć czasem przepływały ciemne chmury. Nie miałem problemów z lokalizacją, jazie ścigały drobnicę na dość płytkiej wodzie. Jaź wciągnął kiełżopodobną polsko-czeską nimfę od Gwalika a za wskaźnik brań robił biały Booby. Nimfę prowadziłem spuszczając ją z wolnym prądem wstecznym na zapływie główki blisko dna, blisko kępy traw tworzących mały baldachim nad wodą. Pierwsze brania spartoliłem, z powodu zbyt długiego odcinka luźnego sznura, były to kilkukrotne delikatne skubnięcia. Poprawiłem się i udało mi się zaciąć jazika. Łowiłem blisko bo wiatr wiejący w twarz trochę przeszkadzał. Jaśka obejrzałem (płetwę odbytową miał wklęsłą) i wypiąłem jeszcze w wodzie i zamierzam złowić go ponownie!
Frajda ogromna, satysfakcja tak samo. Po wzdręgach, płociach i okoniach ze stałej wody teraz przyszła kolej na Wiślane jazie i okazało się że zabawa jest rewelacyjna, a skuteczność muchy naprawdę zaskakująca. Nie połowiłem za długo bo przyszła pora na bolki i zdecydowałem się przenieść na spiningową miejscówkę. Żałuję że nie miałem boleniowych much, bo pewnie kontynuowałbym muchowanie.
Gorąca prośba do Was koledzy. Może podzielicie się swoimi technikami i muchami na które łowicie jazie? Poczułem się jakbym miał 16 lat i chętnie powtórzę wypady na jazie. Przy okazji dzięki za wskazówki z wątków o nizinnej muchówce i nietypowych rybkach na muchę - bardzo się przydały
P.S. Sprzęt: Sage Z-Axis #6 + pływający Airflo Ridge WF - sprawdziły się znakomicie, wędka genialnie amortyzowała rybę, a sznur pozwolił muchowemu przedszkolakowi rzucać tam gdzie chciał