Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

O ochronie lipienia i wodach PZW - wydzielonne z wątku jesienne lipienie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
81 odpowiedzi w tym temacie

#61 OFFLINE   Zielony

Zielony

    Forumowicz

  • PRZEDSTAWICIEL MARKI
  • PipPip
  • 494 postów
  • LokalizacjaNiedrzwica

Napisano 19 grudzień 2020 - 18:26

Arku na Sanie zakaz zabijania lipieni obowiązuje już od ładnych kilku lat. Obecnie to nie problem zabijania lipieni przez wędkarzy. Przejawów kłusownictwa tez się nie widuje a jeżeli nawet są to myślę, że na znikomą skalę. Dawne czasy, które wspominasz były rzeczywiście inne. Wędkarze zabijali lipienie na potęgę a łowiących było nieporównywalnie więcej niż obecnie. Ilość ryb w rzece przypominała studnię bez dna. Istotne by obecnie mądrze ocenić przyczyny porażki. Moim zdaniem uporczywa zamiana ryb pochodzących masowego naturalnego tarła na te z zarybień była błędem. Coroczny odłów lipieni z rzeki do tarła w hodowli przyniósł odwrotny efekt od oczekiwanego. Im więcej ryb odłowiono do hodowli tym mniej brało udział w naturalnym tarle. Możliwe, że te pochodzące z hodowli zatracały instynkt płynięcia do tarlisk w Hoczewce i Olszance. Warto przypomnieć, że odcinek, Hoczewki na którym wycierały się lipienie to około 40 kilometrów rzeki. Dodatkowo pewnie pogorszyły się warunki odbycia udanego rozrodu ryb. Przywrócenie takiego stada podstawowego może się okazać niewykonalne. Brnięcie w zarybienia materiałem z basenów może nie przynieść oczekiwanego efektu Przecież takie zarybienia są co roku i jakoś nic z tego nie wynika. Albo materiał jest kiepski, albo nieprzystosowany do życia w rzece. Trudna sytuacja. Tu warto zwrócić uwagę na dobre przykłady. Mam na myśli rzeki pomorskie gdzie lipienie są i to w zadziwiająco dużych ilościach. Zarybień praktycznie niema a ryby są. czyli co cud? Woda w tamtych rzekach nie jest jakaś specjalnie czystsza od tej w Sanie. Myślę a nawet wiem, że ryby są dzikie. Im bardziej naturalne, przystosowane do warunków dzikiej rzeki tym lepiej. W przypadku Sanu najlepszym rozwiązaniem będzie przywrócenie naturalnego tarła lipieni na masową skalę i tu podkreślam w dopływach. Czy to w ogóle jest wykonalne i czy jest wola takiego działania? Obawiam się, że nie.


Użytkownik Zielony edytował ten post 19 grudzień 2020 - 18:30


#62 OFFLINE   Jarek M

Jarek M

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 165 postów
  • LokalizacjaJarosław
  • Imię:Jarosław

Napisano 19 grudzień 2020 - 19:16

... Czy to w ogóle jest wykonalne i czy jest wola takiego działania? Obawiam się, że nie.


Przepraszam za "wyjęcie" fragmentu wypowiedzi z kontekstu, ale zrobiłem to tylko i wyłacznie po to, by nie cytować całości. Zgadzam się z nią w stu procentach. Obawiam się jednak, że PZW jako organizacja nastawiona głównie na "przemiał" środków na "mityczne" zarybienia, akurat we wskazanym kierunku będzie podążać z dużym oporem Pomimo chlubnych wyjątków w postaci działań podejmowanych w formie budowy tarlisk, udrażniania koryt itp., itd. podejmowanych w niektórych okręgach, które są jednak jedynie wyjątkami potwierdzającymi regułę, a nie ogólnym kierunkiem działania "naszej" organizacji.
  • jachu i Zielony lubią to

#63 OFFLINE   Jarek M

Jarek M

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 165 postów
  • LokalizacjaJarosław
  • Imię:Jarosław

Napisano 19 grudzień 2020 - 21:00

W mojej ocenie problem polega na tym, że w obecnej sytuacji, biorąc pod uwagę stopień degradacji środowiska i wieloletnie zaniedbania w tym zakresie, zmiana stanu "rybności " wód, która jest odzwierciedleniem ich jakości nie jest możliwa na jednej tylko płaszczyźnie. Tak naprawdę odnieść skutek mogłoby wyłącznie współdziałanie gospodarza wody, lokalnej społeczności czerpiącej z rybności tej wody określone profity (agroturystyka itp.), lokalnego samorządu widzącego szanse rozwoju określonych dziedzin gospodarki (turystyka wędkarska itp.), szczególnie w regionach, które poza krajobrazami i umiejętnością produkcji napojów wyskokowych posiadaną przez mieszkańców nie posiadają większego potencjału gospodarczego. To co piszę to nie "social fiction", ale rzeczywistość, nawet w naszym kraju, jednak dotycząca innych dziedzin aktywności niż nasze hobby. Właściciele hoteli, sklepów i różnego typu zakładów potrafią się zorganizować i "uzyskać" na poziomie samorządów lokalnych pewne inwestycje w infrastrukturę, które służą tak naprawdę ich biznesom, ale w konsekwencji również lokalnej społeczności. Nasz "gospodarz" czyli "właściciel" wody nie tyle nie potrafi, co nie jest taką działalnością zainteresowany. Nie mieszkam w Lesku, ale wydaje mi się, że spadek ilości wędkarzy korzystających z noclegów, wyżywienia itp., będzie, lub już jest odczuwalny dla mieszkańców pobliskich miejscowości, gdzie kwaterę można wynająć "wszędzie". Odwiedzając wielokrotnie te okolice nie zauważyłem zbyt dużej ilości zakładów przemysłowych walczących o pracownika na rynku pracy. Jako baza noclegowa dla turystów zwiedzających Bieszczady również trochę moim zdaniem daleko… Więc wniosek jest prosty - rybne wody były czynnikiem, pośrednio i w pewnym tylko stopniu, ale napędzającym rozwój lokalnej społeczności, o czym świadczyły też ceny działek w Huzelach, czy Łączkach 😉. Dlatego już wcześniej pisałem o gospodarzu, który jednocześnie prowadzi biznes. Taki podmiot zrobi wiele, by zapewnić biznesowi przyszłość i warunki rozwoju. Również współdziałając z lokalną administracją i "kształtując", w tym przypadku pozytywnie, środowisko, które jest środkiem trwałym w jego "firmie". W przypadku PZW dopóki liczba biernych "płacących" i oklapłych "członków" będzie odpowiednio wysoka, nikt nie będzie wykazywał aktywności i chęci do działania. Bo PZW to administrowanie "wszystkiego i niczego", i tak naprawdę "być albo nie być" zarządów okręgów nie jest w żaden sposób uzależnione od jakości i efektywności ich pracy. Poza tym ciężko wymagać podejmowania racjonalnych i być może nawet bezkosztowych działań od organizacji, w której jedynym "miernikiem" działalności jest wydanie "kasy" i wsypanie do wody ryby, bez refleksji o sensie, potrzebie i długofalowych skutkach takiego działania. Tzw. "zarybienie" funkcjonuje w PZW zarówno jako "kiełbasa wyborcza", jak i lek na całe zło.
To co napisałem to wyłącznie luźne przemyślenia, nie poparte wiedzą praktyczną, gdyż nigdy nie pełniłem żadnych funkcji w zarządzie jakiegokolwiek okręgu 😉 Być może się mylę i PZW jako organizacja prowadzi długofalową politykę wpływania na samorządy lokalne, instytucje centralne, duchowieństwo i każdego "członka" z osobna, której efektem będzie "Eldorado" za kilka lat ? W sumie znam kilka osób "funkcyjnych" w owej instytucji i bez odrobiny nawet sarkazmu mogę stwierdzić, że w przynajmniej jednym przypadku 😉 ciężko znaleźć kogoś podobnie zaangażowanego w swoją pracę, profesjonalnego i podnoszącego swoje kwalifikacje. Jednakże moje pobieżne obserwacje wskazują, że taka postawa jest w PZW odbierana jako "donkiszoteria", a praca tego człowieka przypomina zadanie zbudowania statku kosmicznego, z zastrzeżeniem, że musi korzystać z zespołu składającego się z: pana Zenka, którego jedyną umiejętnością jest podniesienie ręki, gdy poprzedni prezes skinął głową, pani Krysi, której umiejętności znał tylko poprzedni prezes oraz pana Rysia, który nie ma żadnych umiejętności, ale lubił go poprzedni prezes 🤣
Dlatego stoję na stanowisku, że PZW jako opiekun i gospodarz nie ma racji bytu w obecnej formie. Z całą bizantyjską otoczką, będącą reliktem poprzedniego systemu.
A po zmianie owej formy, na dostosowaną do obecnej i gotowej na przyszłą rzeczywistość - to już nie będzie PZW.

#64 OFFLINE   jachu

jachu

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1098 postów
  • LokalizacjaPoznań
  • Imię:Janusz
  • Nazwisko:Skowron

Napisano 19 grudzień 2020 - 21:19

Nie chodzi o stanie w wodzie. Samo stanie nie szkodzi. Jak nie ma powodu (mięso) po co stać, to min 80% z tych co stali już do wody nie wejdą.
Najgorsze że każdy z tych stojących polował na komplet. Podobnie zresztą ze mną, choć zabierałem ryby wtedy gdy chciałem zjeść, wiec komplety mnie nie interesowały jak co niektórych (np. na handel, czy zapasy zimowe). Czasami gdy chciałem uwędzić dla rodzinki to łowiło się razem z kuzynem tak żeby te 12 ryb było w wędzarni. Czasami dwa, czasami 3 dni. Później zrobiliśmy mniejszą wiec 6 wystarczało. Na świeżą rybę na obiad czy kolację szedłem kiedy chciałem. Oczywiście poza okresem ochronnym ale jak pstrąg go miał to lipień nie.
Ludzie miejscowi łowiący w swoich "rewirach" na pewno nie byliby w stanie wytłuc wszystkiego. Oni łowili podobnie, gdy potrzebowali świeżej ryby. Cwaniacy, kombinatorzy czy handlarze pojedyńczy również byli.
Ja jak już wiele razy pisałem nie jeździłem na Szwecję, Norwegię, Słowację, Roztocze czy Pomorze żeby doić ryby bo tam są. Może jedną troc złowiona przez kupla spróbowaliśmy wieczorem "na kolacje". Z innych regionów łowienie to zabawa i spełnienie hobby a nie targanie mięsa. Mięso miałem u siebie kiedy tylko chciałem i miałem na nie ochotę. A że nie zawsze udało się złowić świeże, cóż kształtowało to tylko moje doświadczenie. Zamrażarek, słoików i czego tam jeszcze nie zapełniałem "bo są i biorą". Taka to różnica pomiędzy jednymi i drugimi. Teraz mogę nie jeść złowionej ryby do końca życia widząc że za chwile nie będę potrzebował niczego do wędkarstwa. Wątpię czy inni myślą podobnie. :(

Czy dawniejsze zarybienia były większe niż te w ostatnich latach? Czy katastrofy w postaci wielkich wezbrań Sanu nie miały miejsca? A niżówki w letnie upały, często z praktycznie zatrzymywaniem wody przez elektrownię? Nie pamiętasz Arek czasów kiedy muszkarze (łącznie z tymi z Leska) jeździli do Mrzygłodu i na Ropę? Bo w okolicy Leska lipienia prawie nie było. Jednak po tych wahnięciach stado ryb potrafiło się szybko odbudować. Wystarczyło stanąć na moście w Lesku i popatrzeć w górę i w dół. Tłumy. Gdyby ryb nie było, to nikt by tam nie łowił. Proste. Bez wątpienia zabierano dużo lipieni, a jednak ciągle było go na tyle dużo, że nie tylko dla pięknych widoków chciało się nad San wracać. Jeszcze po wprowadzeniu zakazu zabierania lipienia było go sporo, ale czy poza spowolnieniem procesu coś to dało? San już nie jest tą samą rzeką co kiedyś. Nie jest to tylko moja opinia. Jak to kiedyś w innej rozmowie zauważyliśmy - tłumy turystów w Bieszczadach przez dekady, kiepska sytuacja z wodą w dopływach zbiornika i gospodarka w lasach zlewni górnego Sanu, pewnie też mniejsza rola zbiorników jako naturalnych osadników wszelkich zanieczyszczeń, pory roku nie takie jak kiedyś i mamy to, co mamy.. A stopniowy zanik klenia, świnki, brzany i drobnych gatunków? A widziałeś chore pstrągi jesienią ubiegłego roku lub wcześniej? 


  • Zielony lubi to

#65 OFFLINE   rybarak

rybarak

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 370 postów

Napisano 19 grudzień 2020 - 21:50

Porównywanie rzek północy i południa do niczego nie doprowadzi bo to zupełnie inna bajka. Wiadomo, że tarło naturalne powimno być podstawą istnienia poszczególnych populacji ale jeśli nie daje efektu w postaci kolejnych pokoleń to co wtedy? Podobno lipień to zawleczony do Sanu gatunek więc może dać sobie z nim spokój, zostawić samemu sobie, nie da rady przetrwać to trudno. Wiara w to, że będzie lepiej jak upadnie PZW jest dla mnie śmieszna. Czy to Związek czy inni urzytkownicy obwodów nie mają realnego wpływu na gospodarkę wodną, ściekową, rolną, leśną, a te silnie oddziałują na stan środowiska wodnego i żyjące w tym środowisku organizmy. Nasze Państwo ma wywalone na środowisko i ryby. PGW WP i instytucje z których powstało traktują od dziesięcioleci rzeki jak urządzenia wodne mające służyć bieżącym potrzebom a nie jakimś rybom. W Krośnie, chyba fachowcy próbują na bieżąco diagnozować istniejące problemy? Nie zdiagmozują ich w internecie wędkarze amatorzy (nawet ci społecznie zaangażowani i w wędkowaniu skuteczni), ponieważ ich wiedza w tym zakresie jest niestety niewystarczająca.

#66 OFFLINE   trout master

trout master

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 4363 postów
  • LokalizacjaRZ
  • Imię:Arko

Napisano 19 grudzień 2020 - 22:49

Wiem że problemem braku ryb jest brak skutecznego tarła. Bez tego każde ryby przestaną istnieć. Ale gdyby "puścić ryby samopas" to "może wskoczą na właściwe tory". Nie dość że z wodą, drapieżnikami, środowiskiem, przyrodą mają problem to jeszcze człowiek na nie poluje. Nie chodzi mi jedynie o lipienie. Głowacica czy pstrąg, kleń czy boleń też musi coś jeść a jak nic nie znajduje to ... Dlatego wolałbym żebyśmy choć my dali rybom spokój na zasadzie "nie biję bo to akurat mi wolno". Każdej rybie.
To że na Hoczewce jest/było ok 40km tarliska niewiele znaczy. Mamy jakieś dowody na tarło w niej lipieni? Lipienie wycierały się głównie na Sanie. W potokach owszem. W Tyrawce, Sanoczku, w Stupnicy (Bircza) i pewnie w trochę w Olszance i trochę w Hoczewce. Nigdy jednak nie słyszałem żeby w Hoczewce lipienie wchodziły i wycierały się aż do Rabiańskiego potoku (Rabe) czy choćby powyżej Baligrodu. Nigdy nie słyszałem żeby w ogóle się tarly. Były w Hoczewce tylko w okolicy Hoczwi-Nowosiułek. W Osławie też nigdy nie widziałem ani nie słyszałem o lipieniach. Podobnie w potoku w Kalnicy. Lipienie wiem i widziałem naocznie że na Sanie wycierały się w wielu miejscach. Czy skuteczność tego czy tamtego tarła była skuteczna? Nie wiem. Nie mi to oceniać. Ryby były.
Sprawa zarybień.
Myślisz że Okręg zaryzykowałby nie zarybiania (co z Operatami) i zostawić to naturalnie? A jak nie wyjdzie to? Myślę że nikt rozsądny takiego czegoś by nie zrobił nie znając odpowiedzi na pytanie jaki będzie wynik. Piotrek Konieczny jest rozsądny a i w mądrość jego nie wątpię.

Jarek M
Piszesz że właściciele hoteli jak i inni przedsiębiorcy dają sobie jakoś radę i potrafią wymusić to czy tamto aby ich biznes "hulał". Co do budowania i negocjacji z miejscowym gospodarzem (Powiat, Gmina) aby było mieszkańcom było lepiej, masz rację. Z tych (PZW) których wymieniłeś nie znajdziesz nikogo komu by na tym zależało. W sumie się nie dziwię. Dlaczego komuś "robić dobrze za free". Sam tego też nie lubię robić i staram się tego nie robić nie mając choć odrobinę pewności że "coś mi skapnie". Choćby w postaci rybności wody jako mojego ulubionego hobby.
Co do dbania przedsiębiorców bieszczadzkich "o swoje". W tym jest kolejny problem. Problem wody na Sanie czyli zbiornika Solina. Oprócz tego że góra (W-wa) cały czas miesza jak gospodarować wodą na zbiorniku, to jeszcze wszyscy którzy "porobili swoje biznesy" nad brzegami zbiornika, wymuszają takie a nie inne działania zespołu elektrowni wodnych Solina-Myczkowce. Czym to skutkuje? Góra (ci biznesmeni co drą pyska) chcą mieć wodę bo ludzie nie przyjadą, sprzęt na brzegu, itd, itp, a dół czyli gospodarz wody jako Okręg PZW oraz mieszający w zlewni Sanu, Osławy i innych dopływów mają problem z powodzią przez złe i wymuszone decyzje. Do tego Lasy Państwowe gospodarują na zlewni na swój sposób, przyrodzie odwaliło i .... PZW jako opiekun Sanu ma przesrane. Każdego innego czeka to samo bez względu kto to będzie. Dodaj sobie do tego przerabianie gówna (ścieków) które wytworzy nadmiar ludzi którzy walą do zlewni Sanu którego nigdy w historii nie było i mamy wynik. W oczyszczalnie nie wierz. Normy zanieczyszczeń które są ustalone są ustalane tak żeby było dobrze.
Jak wiec ryby mogą normalnie żyć? Żyją bo nie potrafią popełnić samobójstwa. Wyginąć jednak potrafią.

Pzdr.

@rybarak
Jeżeli damy sobie spokój z lipieniem na Sanie to wiesz co zostanie? Nie pstrąg, nie głowacica, trochę strzebli, glowaczy ślizy a z większych niedobitki pstrągów i kleni. Nie ma świnki, nie ma brzany. Za czasów "przed zaporą" w Lesku nie było chyba wcale pstrągów. Kupę białej ryby i tyle. Teraz nawet białej nie ma. Chyba że zaczną przerzucać z dołu do góry lub rozwalą próg na Zasławiu. Lipieni może nie być ale nie myśl że będzie pstrąg potokowy czy głowacica. Chyba że coś takiego wrzucą. Same znikąd nie przypłyną.
_______

Użytkownik trout master edytował ten post 19 grudzień 2020 - 23:24


#67 OFFLINE   rybarak

rybarak

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 370 postów

Napisano 20 grudzień 2020 - 07:26

[quote name="trout master" post="2845578" timestamp="1608414590"]

Piotrek Konieczny jest rozsądny a i w mądrość jego nie wątpię.

@rybarak
Jeżeli damy sobie spokój z lipieniem na Sanie to wiesz co zostanie?

Tego, że w Krośnie pracują specjaliści zanjący wody na któych gospodarują jestem pewny. Pewny jestem również, że na bieżąco analizują pojawiające się problemy. Jednak wielu piszących tu wędkarzy oczekuje cudów, których przy obecnym stanie środowiska oraz braku jednolitej polityki państwa w zakresie szeroko pojętej ochrony środowiska poprostu nie będzie. My wędkarze, chcemy łowić więcej, najlepiej kilkadziesiąt ryb dziennie. Oczekujemy, że w sztucznych rzekach będą pływały prawdziwe - dzikie, niepochodzące z zarybień tylko z naturalnego tarła ryby.
Wyobrażam sobie San bez lipieni ale jako wędkarz nie chcałbym aby taka sytuacja kiedyś nastąpiła.
Ja w przeciwieństwie do wielu innych nie neguję polityki Okręgu w zakresie utrzymania lipieni na Sanie. Mocno im kibicuję ale jednocześnie wiem, że nie przebiją ściany od której ostatnimi laty ciągle się odbijają. Mam jednak nadzieję, że wydrapią w tej ścianie choć niewielką szparę przez którą będzie można dostrzec płetwę, zbierającego owady lipienia.

#68 OFFLINE   Forest-Natura

Forest-Natura

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1293 postów
  • LokalizacjaŚląsk
  • Imię:Ziemowit
  • Nazwisko:Nowakowski

Napisano 20 grudzień 2020 - 11:59

Witam.

Zaczęło się męczenie buły w wątku.

I zaczynam odnościć wrażenie że lipień występuje w naszym kraju tylko na Sanie, a tak właściwie to San, okazuje się - jest jedyną rzeką płynącą przez Polskę  :rolleyes:

Cztery strony postów wątku wydzielonego z wątku i dopiero jedna osoba (rybarak) dotknęła tego w czym faktycznie tkwi problem regresu populacji lipienia na pogórzu.

Wyrzućmy San z lipieniowego myślenia, to się nam dopiero oczy pootwierają dlaczego z lipieniem jest jak jest.

Niestety bez rewolucji w postaci zmiany prawa stanowiącego PGW WP jako jedynego włodarza rzek, który to nie ponosi kompletnie żadnej odpowiedzialności za nie, w imię ich wspólnej, narodowej własności 38-miu milionów wędkarzy, kajakarzy, rybaków, użytkowników wszelkich oczyszczalni ścieków, plażowiczów, wycieczkowiczów, ornitologów, meliorantów, miłośników bobrów, ekologów i pseudoekologów, rowerzystów, tych co depczą wały z kijkami po gminnych ścieżkach przyrodniczych z wyciętymi kompletnie drzewami i krzakami by mieć ładny pogląd na rzekę i jeszcze co najmniej kilkudziesięciu innych nacji.

Wszystkie rzeki nasze są - nasze, tylko nie tego co w nich żyje  :mellow:

I nasze narzekanie nic tutaj nie da, jak się nie zrozumie przyczyny, tylko będzie się w kółko pierydoliło o Sanie.

Idę na grzyby, pozbieram na Wigilię boczniaków i płomiennic, może ucho bzowe znajdę. Bo na lipienia nie mogę pojechać nawet jeżeli bym chciał - wszędzie wkoło mnie i tak nie można go łowić  :D

Pozdrawiam.

Załączone pliki



#69 OFFLINE   Jarek M

Jarek M

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 165 postów
  • LokalizacjaJarosław
  • Imię:Jarosław

Napisano 20 grudzień 2020 - 13:35

Porównywanie rzek północy i południa do niczego nie doprowadzi bo to zupełnie inna bajka. Wiadomo, że tarło naturalne powimno być podstawą istnienia poszczególnych populacji ale jeśli nie daje efektu w postaci kolejnych pokoleń to co wtedy? Podobno lipień to zawleczony do Sanu gatunek więc może dać sobie z nim spokój, zostawić samemu sobie, nie da rady przetrwać to trudno. Wiara w to, że będzie lepiej jak upadnie PZW jest dla mnie śmieszna. Czy to Związek czy inni urzytkownicy obwodów nie mają realnego wpływu na gospodarkę wodną, ściekową, rolną, leśną, a te silnie oddziałują na stan środowiska wodnego i żyjące w tym środowisku organizmy. Nasze Państwo ma wywalone na środowisko i ryby. PGW WP i instytucje z których powstało traktują od dziesięcioleci rzeki jak urządzenia wodne mające służyć bieżącym potrzebom a nie jakimś rybom. W Krośnie, chyba fachowcy próbują na bieżąco diagnozować istniejące problemy? Nie zdiagmozują ich w internecie wędkarze amatorzy (nawet ci społecznie zaangażowani i w wędkowaniu skuteczni), ponieważ ich wiedza w tym zakresie jest niestety niewystarczająca.


Powstrzymam się od wyrażania swojego poglądu na temat śmieszności niektórych zaobserwowanych postaw i przekonań

Mam jednak kilka "refleksji", a raczej pytań, na które udzieliłem sam sobie odpowiedzi, ale zdaję sobie sprawę z tego, że mogą być one śmieszne.

Pierwsze dotyczy "upadku" PZW. Czy organizacja, która nie spełnia swoich statutowych zadań, z kilkunastoletnim "poślizgiem" podejmuje próby dostosowania ich do rzeczywistości, a 90 % jej "członków" ma owe zadania w d… uuużym poważaniu lub też nie ma pojęcia o ich istnieniu, jest w fazie rozwoju, stagnacji czy też upadku ?

Drugie: jaki jest sens istnienia organizacji która, jak przyznają nawet jej zwolennicy, nie ma żadnego wpływu na zasoby, którymi hipotetyczne zarządza?

Trzecie: jaki jest sens podejmowania działań typu "zarybienia", kiedy już każdy widzi, że nie są w stanie zmienić stanu populacji, przy braku wpływu na pozostałe czynniki na ten stan wpływających? Jeśli ma to służyć temu, żeby członek "złowił sobie" rybkę to nazywajmy rzeczy po imieniu. Osobiście uważam, że lepiej byłoby rozdawać głodnym członkom tę rybkę na ulicy pod siedzibą okręgów. Mniej śmieci zostałoby w efekcie nad wodą.

Czwarte: czy jeśli efektem "statutowej działalności" organizacji, czyli głównie tzw. "zarybień" jest tak naprawdę w dłuższym okresie jedynie skundlenie miejscowej populacji i wybicie jej resztek w efekcie zwiększonej presji na wodę, to ta organizacja tak naprawdę pomaga, czy szkodzi ?

Wydaje mi się, że nie muszę wierzyć w upadek PZW. Mogę zastanawiać się nad tym, czy tego doczekam, czy nie. Nie czarujmy się. Gdyby nie to, że PZW jest monopolistą jeśli chodzi o opłaty za wędkowanie i nawet niezrzeszony musi wpłacić kasę (dużo większą zresztą) do PZW, to ilu ta organizacja liczyłaby "członków" ? A że pojawią się podmioty, które przejmą rolę PZW nie wątpię. To tylko kwestia czasu i "uwolnienia" rynku.

Kwestię "profesjonalizmu" osób zatrudnianych w okręgach przemilczę. Wystarczą mi "rządy fachowców".
  • Pluszszcz lubi to

#70 OFFLINE   Sławek Oppeln Bronikowski

Sławek Oppeln Bronikowski

    Zaawansowany

  • Bloggerzy
  • PipPipPip
  • 4889 postów
  • LokalizacjaŁódż
  • Imię:Sławek
  • Nazwisko:Oppeln Bronikowski

Napisano 20 grudzień 2020 - 14:48

Kajakarzy widzę, ale gdzie się ukrywa wędkarski świat, co robi prócz zbiorowego nawalania lipieni i zbiorowych jęków. Gdzie się podziewa, jak materializuje sanacyjna wola suwerena - całe sześćset tysięcy wiecznie niezadowolonych człowieków z wędką ? Co - jak zwykle cała nadzieja w nadbudowie ? :D



#71 OFFLINE   Mysha

Mysha

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 974 postów
  • LokalizacjaOstrołęka

Napisano 20 grudzień 2020 - 15:21

A że pojawią się podmioty, które przejmą rolę PZW nie wątpię. To tylko kwestia czasu i "uwolnienia" rynku.


Rynek jest wolny.
  • Sławek Oppeln Bronikowski lubi to

#72 OFFLINE   Jarek M

Jarek M

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 165 postów
  • LokalizacjaJarosław
  • Imię:Jarosław

Napisano 20 grudzień 2020 - 16:52

Ale społeczeństwo jest ogólnie jeszcze zbyt ubogie, by w owym rynku partycypować.

#73 OFFLINE   Mysha

Mysha

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 974 postów
  • LokalizacjaOstrołęka

Napisano 20 grudzień 2020 - 17:07

Ok. Jakieś 15-20 lat temu razem z kolegą dzierżawiłem rzekę Bludzię. Roczna opłata dzierżawna wynosiła ok. 50 PLN plus 10 tys. narybku pstrąga na rok. Do tego doszedł koszt operatu, ale to akurat napisał mój kolega. Zrezygnowaliśmy z dzierżawy z przyczyn osobistych.
  • Sławek Oppeln Bronikowski lubi to

#74 OFFLINE   hi tower

hi tower

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1975 postów
  • Lokalizacja3miasto

Napisano 20 grudzień 2020 - 17:14

No niby tak z tym że po pierwsze aktualnie nie ma żadnych konkursów bo "nie", po drugie obwody rybackie mają umowy na 20-30 lat z prawem pierwszeństwa na przedłużenie. Nie tak chyba wygląda "wolny rynek". Ponadto jeśli chodzi o sensowne obwody z potencjałem komercyjnym to jak pokazały konkursy na rzeki pomorza (Parsętę i Wieprze) oferty które wygrały to odpowiednio 500 i 300 tys. nakładu na rok...

#75 OFFLINE   Mysha

Mysha

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 974 postów
  • LokalizacjaOstrołęka

Napisano 20 grudzień 2020 - 17:34

Tower abstrahując od prawa, które w tej chwili leży i kwiczy...

Sprawdziłem na stronie McDonaldsa ile trzeba mieć na start by wziąć w franczyzę ich punkt. 1 600 tyś. 500 tysięcy to wcale nie taki duży pieniądz 😁.
  • tlok lubi to

#76 OFFLINE   hi tower

hi tower

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1975 postów
  • Lokalizacja3miasto

Napisano 20 grudzień 2020 - 18:14

Tylko McDonald to praktycznie pewny biznes. Rzeka w PL niekoniecznie. Ja z nadzieją patrzę na to co się dzieje w Dorzeczu Parsęty i coraz bardziej wydaje mi się że to na nasze warunki optymalne rozwiązanie. Bo biznesowo raczej wątpię żeby sam obwód się tam bilansował z zezwoleń.
  • Adrian Tałocha i jachu lubią to

#77 OFFLINE   Zielony

Zielony

    Forumowicz

  • PRZEDSTAWICIEL MARKI
  • PipPip
  • 494 postów
  • LokalizacjaNiedrzwica

Napisano 20 grudzień 2020 - 18:31

Tak na marginesie polecam obejrzeć materiał na temat zarybienia vs naturalnego tarła



#78 OFFLINE   Mysha

Mysha

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 974 postów
  • LokalizacjaOstrołęka

Napisano 20 grudzień 2020 - 18:38

Pewnie. Przykład z McDonaldem jest pierwszy z brzegu. Tak samo mogę napisać, że to koszt jednego mieszkania. Jak tak patrzę na dział o elektronice, łodziach, bitcoinach czy o nowych zakupach na forum J.pl to jestem pewien, że kilku inwestorów moglibyśmy znaleźć nawet na naszym forum 😁.

#79 OFFLINE   rybarak

rybarak

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 370 postów

Napisano 20 grudzień 2020 - 19:19

Inwestorzy inwestują nie po to aby do interesu dokładać. Parsęta zezwoleniami się nie bilansuje ale samorządy mogą sobie czasami pozwolić na takie fanaberie. SGDP zapewne nie będzie chciało dokładać do wędkarzy w nieskończoność, chociaż tam są dodatkowe przychody z turystyki. Słyszałem lecz nie wiem czy to prawda, że już starają się lub będą starać o zmniejszenie nakładów, które są zupełnie z czapy.

#80 OFFLINE   trout master

trout master

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 4363 postów
  • LokalizacjaRZ
  • Imię:Arko

Napisano 20 grudzień 2020 - 19:36

Będę drążył dalej temat Sanu. Dlatego że znam go najlepiej.
Bylem dzisiaj (podobnie zresztą jak wiele razy wcześniej) na Sanie poniżej Sanoka. Spytacie pewnie o życie w wodzie. Oczywiście, byłem wedkarsko. Życia można powiedzieć nie zauważyłem. Jedynie jakiś ok 2cm narybek który mnie ucieszył. Żadnych oczek, spławów, ataków, chlapnięcia, spłoszenia czegokolwiek w wodzie. Jakby w wodzie nie bylo czegoś takiego jak ryby. Miejsca gdzie ok 20-25 lat temu bolenie, klenie, okonie, szczupaki, swinki, brzany były pod nogami gdy wchodziło się do wody. Przypływały do osadu który spod butów się unosił. Nie wspomnę o pstrągach, lipieniach, glowacicach które były głównym celem wypraw w tamtych czasach.
Jak wiec może być jakiekolwiek "wędkarskie życie" w wodzie skoro nie ma żadnej rybki z tych które wymieniłem? Teraz już wiem że gospodarowanie na Sanie dotyczy wyłącznie Sanu od źródeł do max Sobienia. Moooooże do ujścia Osławy. Jak wiec mogą być dzikie stada ryb gdy poniżej woda płynie jak w kanale. Czysta i pusta. Wiem już że rybostan naszej górskiej rzeki jakim jest San przestał istnieć. Koniec, można "zgasić światło". Nie wiem tylko po co nadal ten odcinek Sanu jest ujęty w Informatorze jako woda górska z wszelkimi ograniczeniami jakie temu towarzyszą. Nie ma co tam kontrolować bo i tak nikt nie łowi. Myślę że wszyscy wiedza że nie ma tam ryb wiec jedynie taki naiwniak czy wariat jak ja ma ochotę stać i ciapać w tę piękną wodę. Dziwię się że te niedobitki świnek i brzan ktore przypływają na tarło w maju jeszcze gdzieś się uchowały. Nawet kormorany wracały wieczorem gdzieś z dołu, wysoko w górze nad głową. Eeeeehhhhh. Niestety jest już koniec. Dopływy dawno padły, inne rzeki od min 15 lat łatwe, teraz czystka robi się na dużym dzikim Sanie.
Wiecie czego najwiecej zauważyłem? Bobrów, jest ich cała "masa" (ich miejsca pobytu) wszędzie. Na każdym odcinku Sanu. Chyba zostanie nam przerzucić się na kaczki, łabędzie, bobry bo ryb się nie doczekamy.
  • bogdan333 i trex lubią to




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych