Od połowy wakacji nastawiałem się tylko na łowienie kleni na suchą muchę (żuki, goddardy i mrówki). Jakieś wyniki są. Ryby 40-50cm nie są rzadkością. Ale mam problem. Na kilka brań kleni (3-5) udaje się zaciąć jednego. W większości są zacięte za tzw. skórkę. Próbowałem zacinać z opóźnieniem ale wyniki są jeszcze gorsze (ryby wypluwają muchy). Brania są bardzo agresywne zatem przynęty im pasują. Muchy są na haczykach 8 rzadziej 10. Nie chodzi mi o uzyskanie skuteczności 100% procent, ale chętnie bym coś poprawił. Tym bardziej, że pewnych miejscówek mam 2-3 i po kilku pustych braniach muszę się przemieścić. Ryby zwyczajnie odpływają na jakiś czas. Myślę nad większymi haczykami (muchy bez zmiany wielkości) lub bardziej odsłonić łuk kolankowy haczyka (choć tutaj nie odbiega to od tych prezentowanych na różnych portalach). Odległości łowienia nie są imponujące - do 15m. Macie podobne doświadczenia?
Jeżeli masz brania agresywne z częstym chlupotem świadczyć to może o tym że jest jakiś czynnik, który je płoszy. Niuans, który nie eliminuje brania ale sprawia że ryba bierze z ostrożnością. Prawdopodobnie zwiększenie dystansu poprawi sytuację,
Być może za bardzo chlapiesz sznurem lub przelatuje im dość blisko nad głowami. Role ma też kolor sznura i oczywiście długość i grubość przyponu.
W mojej ocenie zbiórki, które daja właściwie 100 procent skuteczności, to spokojne, zdecydowane napłynięcia na muchę. Takie "delfinki". Wszystkie inne sposoby brania nie są już takie łatwe do wcięcia.
I w kleniowaniu trzeba sie pogodzić z tym, że ilość złowionych ryb jest daleko mniejsza niż ilość kontaktów. Taki to urok. I oczywiście trzeba dążyć do zwiekszenia skuteczności, ale czasem jak klenie "plują" to nie zrobisz nic.
Wolna woda to już w ogóle kosmos..