I, gdy łowiąc na spławik po raz setny zamiast wyczekiwanego okazałego lina/karasia/innej docelowej ofiary Twoich sadystycznych zapędów po pięknym braniu na końcu zestawu dynda jazgarz to myślisz sobie 'Zaiste, wspaniała ryba, jaka piękna, a jakie śliczne ma ubarwienie! I ten śluz i kolce wcale nie przeszkadzają....! Płyń płyń do domu szlachetny przyjacielu, do następnego spotkania!'.
Gratulacje, zazdroszczę podejścia Bo mnie na ten przykład to taki podczepiony w listopadzie krąp wkurza, raz że przez ułamek sekundy mam nadzieję że to w końcu sandacz, dwa że jak każdy normalny człowiek nie lubię moczyć rąk przy temperaturach bliskich zera
Paweł, lepiej bym tego nie ujął.Popieram twoje słowa w 100%. Chociaż ty jeden wiesz i syszałeś jakich słów używałem kiedy po raz kolejny zamiast sandacza zobaczyłem na kiju tego jeb....ego "krumpia"